Szeryf Nick Corey stara się zachować swoje stanowisko w małym miasteczku na amerykańskiej prerii. Prawdziwy western na kartach książki, czyli Potsville.
Jest to opowieść na wskroś amerykańska. Pottsville to typowe małe miasteczko w USA z początków XX wieku z wszystkimi charakterystycznymi cechami tego społeczeństwa, ujętymi w postaciach szeryfa, jego żony i licznych kochanek, lokalnych urzędników i rzezimieszków oraz mniejszości społecznych. Próżno szukać w tych postaciach jakichkolwiek wzorców moralnych. Główny bohater kombinuje jak tu przechytrzyć całą społeczność tylko po to, żeby dalej być szeryfem i wrócić do słodkiego nicnierobienia. Mimo, że nie sprawia wrażenia niezbyt mądrego jak na stróża prawa, nie można odmówić mu nieprzeciętnego sprytu. Dla swych ambicji, które pchają go ku ciepłej posadzie i świętym spokoju gotów jest nawet popełnić morderstwo. A jego ofiarą padają… miejscowi sutenerzy.
Główną zaletą tej książki jest humor (przeważnie czarny) występujący tu w dużych dawkach. Wiele tu groteskowych żartów i plot twistów, które głównie zawdzięczamy kolejnym pomysłom leniwego szeryfa, który w celu ochrony świętego spokoju jest zdolny nawet do zabójstwa. Lekkim zgrzytem było dla mnie czytanie o tym jak duży poziom rasizmu występował w ówczesnym społeczeństwie amerykańskim. Wówczas była to ,,norma” natomiast dziś trudno się z tego śmiać. Postacie damskie natomiast bez wyjątku są naiwne i ulegają wątpliwemu urokowi Nicka Coreya.
Pottsville jest lekturą, która ma na celu odprężyć czytelnika i go rozbawić. Humor i żarty są przez większość akcji utrzymane w jednym stylu. Po kilku rozdziałach stały się w moim odczuciu zbyt powtarzalne, przez co przestały spełniać swoją rolę. Niemniej jednak fan opowieści o Dzikim Zachodzie znajdzie w tej książce świetnie napisany wątek życia na prerii i solidny kryminał pełen zwrotów akcji.
Odpowiedz