Conan. Miecz barbarzyńcy to jedna z serii o przygodach tego bohatera ukazująca się na łamach wydawnictwa Marvel. Na polskim rynku komiks został wydany przez Egmont.
Pierwszy tom serii autorstwa Gerry’ego Duggana oraz Rona Garneya nosi tytuł Kult Kogi Thuna. Ledwo żywy Conan zostaje wyłowiony z morza przez okręt handlarzy niewolników. Kiedy dochodzi do siebie, uwalnia się ze statku wraz ze współwięźniem o dźwięcznym imieniu Suty. Uciekając, barbarzyńca wchodzi w posiadanie mapy prowadzącej do olbrzymiego skarbu. Trop prowadzi go do pogrążonego w chaosie miasta Kheshatta, rządzonego przez akolitów złowieszczego czarnoksiężnika Kogi Thuna, który również chce położyć swe łapy na legendarnym skarbie ukrytym gdzieś w podziemiach metropolii.
Tak w skrócie przedstawia się fabuła komiksu. Niestety, ci, którzy liczyli na fabularne fajerwerki, srodze się zawiodą. Mamy do czynienia z do bólu klasyczną historią spod znaku heroic fantasy. Scenarzysta nie sili się na nieoczekiwane rozwiązania. Fabuła jest prosta, intryga idzie jak po sznurku, okraszona jedynie kilkoma mało zaskakującymi zwrotami akcji.
Nie należy jednak zapominać, że jest to komiks o Conanie. Archetypicznym bohaterze, który na lata ukształtował masowe wyobrażenie na temat barbarzyńcy. Postacie wzorowane na wymyślonym przez Roberta E. Howarda, Cymeryjczyku pojawiają się w setkach książek, komiksów, filmów czy gier komputerowych. Tak więc zgodnie z przewidywaniami, Conan rozprawia się ze swymi wrogami nie za pomocą sprytu i forteli, lecz używając brutalnej siły mięśni. Barbarzyńca nie zastanawia się, nie kalkuluje, po prostu chwyta za pierwszą broń, jaka wpadnie mu w ręce (w komiksie używa kilku rodzajów mieczy czy toporów, ale również ludzkich kości) i rzuca się w wir walki.
O ile prosta i mało skomplikowana fabuła komiksu nie zachwyca, o tyle ilustracje autorstwa Rona Garneya mogą się już podobać. Jego kreska wydaje się niechlujna, mało szczegółowa i rzekłbym lekko chropowata. Jednak dzięki temu doskonale wpisuje się w konwencję i klimat historii. Miejscami jest bardzo mrocznie, z ciekawym dzieleniem układu stron. Można jedynie narzekać, że sporo postaci drugoplanowych jest do siebie bardzo podobnych.
Podsumowując, Kult Kogi Thuna to komiks typowo rozrywkowy, nastawiony na akcję, w sam na lato, do przeczytania po pracy. To nie jest pozycja dla kogoś poszukującego wielowarstwowych intryg, moralnych wybór czy intelektualnych przemyśleń. Za to zdecydowanie można polecić każdemu szukającemu bezrefleksyjnej rozrywki oraz fanom Conana Barbarzyńcy.
Odpowiedz