Co zrobisz, kiedy odkryjesz w sobie magiczną moc, która albo wszystko zniszczy, albo wszystko zmieni?
Shalia jest córką pustyni. Po wielu latach wojny z Krainą Kości jej lud pragnie w końcu zakończenia tego niszczycielskiego konfliktu. Dziewczyna zgadza się poślubić Calixa, króla wrogiej krainy, by uzyskać pokój. Trafia do świata, w którym magia jest zakazana. Ludzie umiejący ją kontrolować są bezlitośnie torturowani, a nawet mordowani. Shalia odkrywa, że jedynym celem jej męża jest zniszczenie Żywiołów. Sprawa się komplikuje, gdy okazuje się, że sama włada żywiołem ziemi…
Muszę przyznać, że nie byłam pozytywnie nastawiona do tej powieści, gdy pierwszy raz o niej usłyszałam. Uznałam, że opis nie trafia w moje gusta, dlatego tym razem sobie ją odpuszczę. Po tym wydarzeniu spotkałam się z nią jeszcze dwa razy. Kolejnym razem dowiedziałam się, że fani Sarah J. Maas będą nią zachwyceni, a następnym, że wydaje je moje ulubione wydawnictwo. Trudno. Stało się. Podjęłam wyzwanie mimo wcześniejszego zniechęcenia, po czym… Zakochałam się i oddałam jej całe moje serce.
Na samym początku historii znajdujemy się na pustyni. Poznajemy osoby bliskie Shalii i ich zwyczaje. Dziewczyna jest bardzo związana ze swoją rodziną. Ma wiele sióstr i braci, którzy oddaliby za nią życie. Kairos nie pozwala nawet dziewczynie samej podążać do nowego miejsca i postanawia jej towarzyszyć.
Lud pustyni ma wiele zwyczajów, których sumiennie przestrzega. Jednym z najbardziej intrygujących jest zakrycie twarzy woalem kandydatce na przyszłą żonę. Odsłonić go i ujrzeć jej twarz może jedynie przyszły małżonek. Tak było i w tej sytuacji. Nastąpiły jednak komplikacje i wiedziałam, że będą miały one znaczenie na późniejszym etapie opowieści.
Postacią, która od samego początku wywoływała we mnie same negatywne emocje, był Calix. Gotowałam się cała od środka, gdy tylko jego postać miała się odezwać. Posiadał wszystkie cechy, których nie znoszę. Był arogancki, fałszywy i agresywny. Miał wygórowane ego. Uważał, że kobiety potrzebne są jedynie do przedłużania męskiego rodu i tylko to się liczy.
Mieszane uczucia miałam za to do Galena. Nieposkromiony wojownik. Dowódca armii Krainy Kości i brat Calixa. Nie miał czasu na okazywanie emocji. Musiał być zawsze silny. Na przestrzeni całej historii zauważyłam jego przemianę. Delikatne gesty w kierunku królowej. Troska i chęć zapewnienia jej bezpieczeństwa. Po nawiązaniu relacji z Shalią w momencie, kiedy mógł pokazać swoje oddanie, postąpił inaczej. Odwrócił się od niej w sytuacji, w której najbardziej go potrzebowała. Nie byłam pewna co do jego uczuć. Moje serce lgnęło do tej postaci, ale to, co czynił sprawiało, że rozpadało się ono na kawałki.
Uroku całej historii dodawała magia. Moc Żywiołów. Moją ulubioną sceną było wydarzenie w jaskini. Miłość Shalii do tego wspaniałego mężczyzny sprawiła, że jej moc zaczęła emanować. Całe wnętrze zajaśniało barwnymi kolorami kryształów. W jaskini ujawniła się miłość.
Książkę czytało się bardzo szybko. Płynęłam od kartki do kartki i nawet nie zauważyłam, kiedy osiągnęłam cel. Wielkim plusem były ciekawe opisy, ponieważ w większości przypadków je omijam, a tutaj wczytywałam się w nie z przyjemnością.
Co do całości to jestem zachwycona. Berło ziemi posiada wszystko, co kocham w literaturze. Bardzo ciekawa akcja i brak nudy, a to najważniejsze. Historia jest oryginalna i myślę, że warta zapoznania się z nią bliżej.
Podziękowania. Rzadko kto tam dociera. Zazwyczaj po skończeniu się historii odkładamy książkę na półkę i pozostawiamy ją własnemu życiu. Przyznaję, sama jestem jedną z tych osób. W tym przypadku coś mnie podkusiło i przeczytałam. To, przez co przeszła autorka, jest straszne. Jak wiele pracy i cierpienia musiała poświęcić, by to, co teraz możemy przeczytać, wyszło na światło dzienne! Czy coś to zmieniło w moim odbiorze książki? Tak. Jest dla mnie jeszcze bardziej wartościowa niż była.
Odpowiedz