Cassandra Clare kolejny raz zaskoczyła nas nowym pomysłem na trylogię ze świata Nocnych Łowców, której pierwsza część – Chain of Gold miała swoją premierę w marcu 2020 roku. Jako absolutna fanka twórczości autorki, jak i całego uniwersum, po raz kolejny sięgnęłam po oryginał powieści zaraz po premierze. Czy było warto?
W książce zakochałam się już na starcie – bohaterami The Last Hours są potomkowie moich ulubionych postaci z trylogii Diabelskie Maszyny (po które możecie sięgnąć już w języku polskim). Uważam, że Will i Tessa, Gabriel i Cecily, Gideon i Sophie oraz Charlotte i Henry Branwell biją na kolana pozostałe wątki miłosne uniwersum, dlatego już pierwszym plusem Chain of Gold jest możliwość spotkania zarówno z ulubionymi bohaterami, jak i ich potomkami. Co prawda, główną bohaterką serii jest Cordelia Carstairs – ognistowłosa nastolatka o perskich korzeniach dzierżąca słynną i znaną nam z Mrocznych Intryg Cortanę, jednak Cassie ponownie stara się bardzo dokładnie zaznajomić nas ze wszystkimi bohaterami serii.
Jedno trzeba autorce przyznać – ma ona talent do kreacji postaci tak, że każda z nich otrzymuje zupełnie autentyczne dla siebie cechy, świadczące o jej wyjątkowości. W ten sposób na pierwszy plan trylogii wysuwa się James Herondale, syn Williama i Tessy. To wokół niego rozgrywa się pierwszy wątek Chain of Gold – James musi zmierzyć się ze swoim demonicznym pochodzeniem (odziedziczonym po Tessie), co prowadzi do spotkania i odkrycia tożsamości jednego z władców piekieł – ojca Theresy Gray. James zawsze może liczyć na wsparcie swojej grupy The Merry Thieves, na czele z jego parabatai Matthew (którego możemy poznać już w Opowieściach z Akademii Nocnych Łowców) oraz kuzynostwem, Thomasem i Christopherem Lightwoodem. Wątek ich przyjaźni to jeden z piękniejszych elementów Chain of Gold, a Cassie w kolejnych częściach zapowiada tylko więcej! Cordelia Carstairs z kolei zawsze znajdzie oparcie w Lucie Herondale, młodszej siostrze Jamesa, które już niedługo połączy więź parabatai, czy Annie Lightwood – córce Gabriela i Cecily. Różnorodność postaci w Chain of Gold sprawia, że na pewno znajdziecie tu swojego ulubieńca!
Na minus oceniam jednak ilość wątków bohaterów Diabelskich Maszyn w roli rodziców lub może zwyczajnie spodziewałam się większej ilości scen z ich udziałem, zwłaszcza w przypadku Willa i Tessy. W całej książce (która liczy 582 strony) otrzymali oni tylko jedną scenę wyłącznie we dwoje, na czym zdecydowanie się zawiodłam. Jako rodzice występują oni już częściej; każda z tych scen napisana jest naprawdę świetnie i myślę, że są to moje ulubione momenty w opowieści, równocześnie uważam jednak, że moglibyśmy na spokojnie móc odczuwać ich obecność częściej, bez zaburzenia przebiegu utworu.
Najbardziej w nowej trylogii urzekły mnie jednak wątki miłosne, nad którymi pochylę się najbardziej. Cassandra Clare znowu proponuje nam miłosny trójkąt, a raczej nawet dwa miłosne trójkąty. Pierwszy rozgrywa się pomiędzy Jamesem, Cordelią a tajemniczą Grace Blackthorn, jednym z czarnych charakterów powieści (czy aby jednak na pewno?). Cordelia nie widzi świata poza Jamesem, ten jednak widzi w niej jedynie przyjaciółkę z dzieciństwa i wydaje się zauroczony Grace, która zdaje się nim nieustannie manipulować. Nie potrafię jednoznacznie określić swojego stosunku do tej postaci; Grace z pewnością skrywa wiele tajemnic, jednak swoim zachowaniem typowym dla czarnego charakteru nie urzekła mnie tak, jak zrobiła to między innymi Lilith, czy sam Sebastian Morgenstern.
Drugi trójkąt miłosny, którego rozwinięcia możemy spodziewać się w Chain of Iron, rozgrywa się pomiędzy Jamesem, Cordelią, a Matthew. Czy Wam też przypomina to Herongraystairs? O to samo zapytali Cassandrę fani: czego się spodziewać, powtórki z historii – dwóch parabatai i głównej bohaterki trylogii? Autorka zwróciła wówczas uwagę, że praktycznie każdy z miłosnych trójkątów uniwersum zaczyna się podobnie, jednak następnie sprawy przybierają zupełnie inny obrót. Tak było w przypadku relacji Clary/Jace/Simon, Emma/Julian/Mark, czy właśnie Tessa/Will/Jem. Również teraz możemy więc liczyć na zupełnie odmienne zakończenie, którego szczerze nie mogę się już doczekać. Póki co, moje serce skradła relacja Cordelii z Matthew, jednak kto wie? Do Willa i Tessy też przekonałam się dopiero po przeczytaniu kolejnych części Diabelskich Maszyn.
Pomimo aż dwóch wspomnianych przeze mnie wcześniej trójkątów, również Lucie Herondale i Jesse Blackthorn dzięki swej „sile rażenia” absolutnie nie zostają w tyle. Bynajmniej, skradli oni moje serce najbardziej, co jest tylko kolejnym dowodem geniuszu Cassandry Clare – pochyla się ona nad każdą postacią, relacją, nieważne czy pierwszo, czy drugoplanową. Dlatego też tak dużo stron „Chain of Gold” poświęconych jest kolejnej parze – Thomasowi i bratu Cordelii, Alastairowi.
Subiektywnym dla mnie plusem jest też po prostu miejsce akcji utworu – Londyn z początku XX wieku. Uważam, że autorce dużo lepiej idzie opisywanie właśnie tego miasta w porównaniu z Nowym Jorkiem (Dary Anioła), czy Los Angeles (Mroczne Intrygi) – w jednym z wywiadów sama przyznała, że to jej ulubione czasy. Dzięki opisom świata przedstawionego dosłownie przenosi nas w inny wymiar, co jest kolejnym plusem książki. Spotkamy tu również „stałych bywalców” uniwersum, m.in. Magnusa Bane’a (chyba nie wyobrażamy sobie powieści Cassie bez jego udziału). Czytając Kroniki Nocnych Łowców, czuję jednak niedosyt postaci Podziemnych i nie zmieniło się to również po przeczytaniu pierwszej części The Last Hours. Poznajemy, co prawda nową bohaterkę Hypatię Vex, bez wątpienia postać bardzo intrygującą, mam jednak nadzieję, że w kolejnych częściach trylogii odegra ona większą rolę niż dotychczas. Cassandra Clare zapowiada pojawienie się kolejnej postaci Nocnego Łowcy w Chain of Iron, czy warto jednak powiększać to już jakże liczne grono? Osobiście bardziej zaciekawiłaby mnie postać nowego Podziemnego; mimo wszystko nie znamy ich tak wielu.
Na podstawie mojej dotychczasowej wypowiedzi łatwo wywnioskować można, że Chain of Gold jest opowieścią, w której to zamiłowanie do bohaterów i miłosnych zwrotów akcji prawie całkowicie przyćmiewa właściwą fabułę utworu; nie wydaje się ona tak istotna, jak przykładowo zbliżenie dwójki ulubieńców. Ciężkim jest więc dla mnie zadaniem zestawić ją np. z fabułą pierwszej części Diabelskich Maszyn, czy Mrocznych Intryg. Obiektywnie, wypada ona słabiej. Czekam również na rozwinięcie wątku Tatiany Blackthorn jako czarnego charakteru, czego zapowiedzią jest końcówka książki.
Podsumowując, sięgnięcie po Chain of Gold przed ukazaniem się polskiej premiery to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęłam. Całkowicie zakochałam się w nowych bohaterach uniwersum Nocnych Łowców i ich miłosnych dylematach. To właśnie wpłynęło na fakt, iż książka stała się moim nowym ulubieńcem całej serii.
Odpowiedz