Zdawało się, że gwiazda zdobywcy Oscara, Nicolasa Cage’a, dawno zgasła.
Druga dekada dwudziestego pierwszego wieku to kilka kasowych klap oraz po prostu słabych produkcji, które spychały aktora na coraz dalszy plan w Hollywood. Jednak Cage odnalazł swoje miejsce w niszowym kinie gatunkowym, powracając w świetnym psychodelicznym horrorze Panosa Cosmatosa, Mandy. Kolejną produkcją tego typu, w której aktor wziął udział, jest Willy’s Wonderland. Horror z komediowym zacięciem, podlany gęstym sosem absurdu, humoru i groteski.
Tajemniczy nieznajomy (w tej roli wspomniany na wstępie Nicholas Cage) jedzie swoim chevroletem camaro przez amerykańskie bezdroża. Najeżdża na kolczatkę, którą najwyraźniej ktoś rozłożył celowo, i przebija wszystkie opony. Napotkany mechanik oferuje mu pomoc. Aby spłacić dług, mężczyzna musi posprzątać niszczejący przybytek znany jako Willy‘s Wonderland. To miejsce lata świetności ma już za sobą i kryje w swym wnętrzu mroczną historię. Bohater przystaje na taki układ, a kiedy znajduje się za drzwiami budynku, animatroniczne roboty, które kiedyś zabawiały spędzające tu czas dzieci, ożywają i pragną go zabić. Dodatkowo na miejscu pojawia się grupa nastolatków.
Już po opisie fabuły widać, że jest ona pretekstowa i ma jedynie wprowadzić widza w przedstawione wydarzenia. Po tym, jak bohater zostaje już zamknięty w Willy’s Wonderland, robi się o wiele ciekawiej. Walczy z animatronicznymi robotami, nastolatkowie podejmują głupie decyzje i zaczyna się rzeź. Twórcy nie ukrywają, że całość powstała z przymrużeniem oka. Z przyjemnością obserwuje się Cage’a rozwalającego głowy kolejnym robotom, śmierci kolejnych nastolatków czy przewidywalne zwroty akcji. Oczywiście widz musi przymknąć oko na wiele mankamentów obrazu, jak mały budżet (zaledwie pięć milionów dolarów, z czego pewnie większość pochłonęła gaża Cage’a) czy niedostatki scenografii. Film ma przede wszystkim dostarczać rozrywki i w istocie to robi.
Co do samego Cage’a, to jego bohater przez cały czas trwania Willy’s Wonderland nie wypowiada ani jednego słowa. Porozumiewa się mruknięciami, dyskretnymi gestami, więcej ekspresji wydobywa z siebie jedynie w scenach walki oraz podczas gry na flipperze (serio). Ale widać, że to postać skrojona specjalnie pod tego aktora, który przecież znany jest ze swojej kamiennej twarzy. Tutaj współgra to idealnie, a charakterystyczne stęknięcie, kiedy sięga po swój ulubiony napój podczas przerw między walkami, było po prostu rozbrajające.
Willy’s Wonderland to film dziwny, trudny do jednoznacznej oceny. Podejrzewam, że większość widzów może odbierać go jako po prostu słaby. Jednak ja widzę w nim pewną myśl przewodnią. To produkcja klasy B, mająca dostarczać czystej rozrywki, nie niosąca za sobą żadnych głębszych treści i przemyśleń. Poza tym zrobiono ją w określonej konwencji (mocno inspirowanej grą Five Nights at Freddy’s) i przez cały seans się jej trzyma. Do tego mamy memicznego Cage’a, idealnie pasującego do odgrywanej roli milczącego zabijaki o kamiennej twarzy. Wszystkie wspomniane elementy czynią ten film tak odmiennym od większości tego, co widzimy w kinematografii, że zaczynamy tę oryginalność doceniać. Oczywiście nie można go nazwać obrazem wybitnym i ma swoje (i to spore) niedociągnięcia, jednak w kinie gatunkowym sprawdza się znakomicie.
Jest to z pewnością produkcja skierowana bardziej do osób poszukujących filmowych eksperymentów niż do masowej publiczności. Ja zdecydowanie nie żałuję obejrzenia, bawiłem się całkiem nieźle.
Odpowiedz