Książka Poławiacze Dusz autorstwa Hanni Münzer jest moim pierwszym spotkaniem z tą pisarką. Prozaiczka tą pozycją zapowiedziała czteroksiąg, który ma w planach wydać.
Poławiacze to nie jest pozycja, którą można zaszufladkować do jakiegoś konkretnego gatunku. Münzer łączy w niej elementy historyczne, religijne, a nawet wątek miłosny.
Akcja powieści rozgrywa się cały czas i nie ma zbędnych retardacji. Z niecierpliwością czeka się na to, co przeczytamy po przewróceniu kolejnej strony.
Niektórzy, czytając tę pozycję, przez ogrom faktów historycznych, mogą stwierdzić, że autorka pragnie się pochwalić swoją wiedzą. Uważam jednak, że te elementy treści pozwalają nam lepiej zrozumieć akcję i toczone wydarzenia. Opisane fakty historyczne nie przytłaczają czytelnika, aż tak bardzo jakby mogły. Jest to powód, dla którego doceniam umiejętności pisarskie Hanni. Autorka bacznie uregulowała ilość elementów przeszłości w swojej książce, tak, aby nie zniechęcały, ale żeby nawet zaciekawiły odbiorcę historią.
Przez kilkanaście pierwszych stron ciężko mi było przebrnąć, ale to chyba już moja natura, że nie lubię treści wprowadzających i przejściowych. Praktycznie z każdą książką mam ten sam odwieczny problem.
Okładka książki bardzo zachęciła mnie do sięgnięcia po nią, od razu wiedziałam, że chcę przeczytać ją jak najszybciej, ale czas, a właściwie jego brak, niestety na to nie pozwolił.
Oprawa książki mimo jasnych kolorów ukazuje nutę tajemniczości. Odbiorca zastanawia się, jak jest połączone logicznie miasto i kobieta, która jest od nas odwrócona, jaki jest sens w takim ułożeniu.
Książkę polecam wszystkim, którzy nie mają problemu z wątkami religijnymi i historycznymi. Długi, jesienny wieczór to idealny moment, aby pochłonąć tę pozycję na raz.
Z niecierpliwością czekam na kolejne powieści z czteroksiągu.
Odpowiedz