Polska science-fiction ma się dobrze – recenzja “Skazy na niebie” Tomasza Kołodziejczaka

Tomasz Kołodziejczak to pisarz, który jest obecny na rynku od końca lat osiemdziesiątych. Autor wielu powieści i opowiadań, między innego świetnej dylogii o Dominium Solarnym czy cyklu Ostatnia Rzeczpospolita. Pisarz wypuszczający nowe rzeczy rzadko, ale jego teksty zawsze odznaczały się wysoką jakością oraz oryginalnością. Czy tak samo jest w przypadku zbioru opowiadań Skaza na niebie?

Kołodziejczak w większości opowiadań porusza się po w obrębie science-fiction, zarówno bliskiego zasięgu jak i tej dziejącej się w odległych zakamarkach kosmosu. Autor dokłada również do tego tematy społeczno-polityczne, nierzadko nawiązujące do naszej rzeczywistości. Między innymi bierze na tapetę pandemię, pokazaną oczami obcej cywilizacji (To był dobry plan), doprowadzonej do ekstremum polityki lewicowej (Zero Waste H 2.0) czy posthumanizm (Sprawa rodzinna). Na uwagę zasługują również krótkie, acz bardzo pomysłowe Zakamarki, pokazujące początek wyprawy człowieka ku nieznanemu.

Jednak swój prawdziwy kunszt Kołodziejczak przedstawia w dłuższych opowiadaniach. Kojarzące mi się ze starymi tekstami George’a R.R. Martina, Ostatnie przesłanie w którym autor rzuca nas na egzotyczną planetę, pokazując jej fascynującą faunę i florę, a także konstruując ciekawą zagadkę archeologiczno-kryminalną. Zdecydowanie jeden z najlepszych tekstów zbioru.

Z równie ciekawym światotwórstwem mamy do czynienia w znanym już z antologii Gladiatorzy, Zmierzchu nad Weroną, gdzie Kołodziejczak przedstawia świat, którym rządzą Chińczycy, a Europa pogrążona jest w wojennym chaosie. Alternatywna przyszłość przedstawiona jest w oryginalny, nietuzinkowy i skłaniający do myślenia sposób.

Wodze wyobraźnie autor popuścił również w tytułowym tekście Skaza na niebie, w którym całą fabułę obserwujemy oczami przedstawiciela odmiennej rasy. Autor jednak nie przekombinował, całość jest przystępna, nieprzekombinowana i oryginalna.

Zdecydowanie najsłabszą pozycją jest Spróbuj przekonać Kolumba. Opowiadanie pochodzące jeszcze z lat osiemdziesiątych to humorystyczna wariacja na temat praw robotyki Issaca Asimova. Widać jednak jak na przestrzeni lat Kołodziejczak stał się dużo lepszym pisarzem. Całość napisana jest zdecydowanie odmiennym stylem niż nowsze teksty, a do tego nie jest zbyt angażująca fabularnie. Widać, że to młodzieńcze opowiadanie, wrzucone do zbioru jako swoisty wypełniacz stron.

Na koniec autor wraca do swego najnowszego uniwersum czyli świata Ostatniej Rzeczpospolitej. Opowiadanie Kropki na mapie jest zdecydowanie dla osób zaznajomionych ze światem i wcześniejszymi pozycjami. Inaczej czytelnik nie odnajdzie się w zawiłościach fabularnych, które nawiązują do wydarzeń z poprzednich książek. Samo opowiadanie też nie jest najlepsze, wprowadza pewne nowe elementy do uniwersum, jednak nie jest tak świeże i zaskakujące jak chociażby teksty ze zbioru Czerwona mgła. Pozostawia jednak nadzieję, że Kołodziejczak w końcu dokończy cykl, na który czeka sporo fanów. W tym ja.

Podsumowując Skaza na niebie to ciekawy, choć odrobinę nierówny zbiór opowiadań, przede wszystkim skierowany do czytelników, którzy znają już tego autora oraz lubią literaturę science-fiction. Chociaż jeśli ktoś chciałby rozpocząć przygodę z prozą Tomasza Kołodziejczaka to powyższy zbiór pokazuje szerokie spektrum jego pisarskich zainteresowań.

Od lat zainteresowany fantastyką i historią. Z czasem z czytelnika stałem się również twórcą. Pisuję szeroką pojętą fantastykę i horror, a także dzielę się z recenzjami obejrzanych filmów, przeczytanych książek i komiksów.
0
Would love your thoughts, please comment.x