Pożegnanie z „Atypowym”. Recenzja 4. sezonu

atypowy

Czwarty sezon serialu o losach Sama Gardnera, młodego chłopaka ze spektrum autyzmu, i jego rodziny jest dostępny od 9 lipca na platformie Netflix. W nowej odsłonie Sam wyprowadza się z rodzinnego domu i rozpoczyna samodzielne życie. Rodzice, a szczególnie nadopiekuńcza Elsa, starają się go wspierać i jednocześnie dostosować się do nowej sytuacji. Casey staje przed ważnymi wyborami.

 

Nowemu sezonowi udało się zachować i rozwinąć to co w Atypowym najlepsze. Nie zabrakło charakterystycznego humoru. Wciąż komedia miesza się z dramatem w proporcjach, które składają się tak, że widz w trakcie i po obejrzeniu serialu czuje się dobrze. Rodzina Gardnerów wspiera się i mierzy z tym, co przyniesie jej codzienność, w produkcji nie ma niepotrzebnych udziwnień czy sensacji. Warte uwagi jest to, jak Elsa i Doug pracują nad swoim związkiem. Sam zamieszkuje z Zahidem, więc mamy w jednej przestrzeni kontrastujące charaktery. 

 

Mimo że każdy sezon Atypowego obejrzałam z przyjemnością, uważam, że wygładza nieco problem neuronietypowości. Sam robi ogromne postępy w dostosowaniu się. Jego zespół Aspergera w 4. sezonie zdaje się zanikać, pozostaje przedstawiony tylko w kilku charakterystycznych zachowaniach. Mało miejsca poświęcono także innym osobom z zaburzeniami, o co można było się pokusić, wykorzystując choćby postacie znajomych z terapii. Skoro już przy tym jesteśmy, to bardzo tęskniłam za postacią terapeutki Julii. Pojawia się na chwilę, daje Samowi pewien impuls, jednak potem znika. W pierwszym sezonie, gdzie bohaterowie byli widoczni solo i w duecie, problematyka zaburzeń ze spektrum autyzmu wybrzmiewała bardziej realnie. 

Atypical season 4 gets this one important thing right with Casey

Finał ma swoją gwiazdę, która rozbłyskuje bardzo jasnym światłem. Jest nią Casey. To najlepiej napisana i zagrana postać nastolatki w serialu, jaką kiedykolwiek miałam okazję oglądać. W czwartym sezonie bohaterka staje przed wieloma problemami związanymi z nauką, z treningami, związkiem z Izzie oraz próbą odnalezienia własnej tożsamości. Nie chcę zdradzać wydarzeń, powiem tylko, że postać Casey pokazuje cały kalejdoskop emocji. Pozwolę sobie nawet na stwierdzenie, że ten sezon należał do niej. Brigette Lundy Paine wykreowała absolutnie fenomenalną bohaterkę. Mam nadzieję, że zostanie doceniona. Wśród wszystkich postaci dziewczęcych tylko Casey wzbudziła moją pełną sympatię, czego nie mogę powiedzieć ani o Izzie, ani o Paige.

 

Gdyby powstał 5. sezon serialu, z wielką chęcią bym go obejrzała, jednak omówiona wyżej seria to godne pożegnanie z rodziną Gardnerów. A może doczekam się spin-offu z Casey? 

Muzeolog, kulturoznawca, historyk sztuki (in spe). Najchętniej czyta literaturę faktu, a gdy nie czyta to ogląda - na ekranie, scenie czy wystawie.
0
Would love your thoughts, please comment.x