Książki kryminalne (dodatkowo z motywem szpiegowskim!) to moje antidotum na nudę. Nie umknęła mi zatem wysoko oceniana pozycja Micka Herrona, piąta część Slough House. Było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, jednak z pewnością w przyszłości zaopatrzę się w inne historie.
Londyn rządzi się własnymi zasadami niezależnie od tego, do jakiego świata przynależysz. Historia skupia się na dwóch, ściśle powiązanych ze sobą wątkach. Pierwszy punkt widzenia należy do Claude’a Whelana, który pracuje w siedzibie brytyjskiego wywiadu i dostaje nie lada zadanie – chronić premiera znajdującego się w ogniu krytyki.
Druga perspektywa rzuca światło na Slough House, miejsce dla szpiegów w odstawce – profesjonalistów w zamiataniu rzeczy pod dywan.
Poznajemy wiele postaci, których intencje często są niejasne; żonę polityka, wścibską felietonistkę, pogrążającą go w swoich artykułach oraz jego zastępczynię, niecierpliwie czekającą na każde, najdrobniejsze potknięcie. Jednak pomimo zapewnionej ochrony przez Claude’a, w Londynie nikt nie jest bezpieczny i dochodzi do tragedii. W sprawę zupełnie przypadkowo zostają wciągnięci szpiedzy z Slough House. Grupa może polegać jedynie na sobie nawzajem. Ale czy aby na pewno?
Ogromnym plusem jest możliwość czytania sagi bez narzuconej kolejności. Pomimo braku znajomości poprzednich tomów i bohaterów, wystarczyło zaledwie kilkanaście stron, by bez problemu odnaleźć się w ich historii.
Bardzo szybko wciągnęłam się w opowieść i czekałam na każdy wolny moment, aby dowiedzieć się, jakie wyzwania czekają na bohaterów. Stworzony przez autora świat był fascynujący, ale jednocześnie niepokojący. Akcja historii znacznie przyspieszyła podczas ostatnich kilku rozdziałów. Fabuła trzymała mnie w ciągłym napięciu.
Absolutnie pokochałam sposób ukazania bohaterów. Byli niesamowicie ludzcy – charaktery niepozbawione wad jedynie dodawały realizmu. Stawały się także doskonałą podstawą pod żarty, które niezwykle często były w punkt. Moim zdaniem pisarz miał na celu zszokować czytelnika poprzez przedstawienie skomplikowanych relacji w niełatwej rzeczywistości.
Niestety, nie ze wszystkimi postaciami poczułam “chemię”. Miano mojej ulubionej postaci zdobyła Shirley, zaś najmniej lubianą został Jackson Lamb. Chociaż nie można mu odmówić charyzmy!
Książkę czytało się niesamowicie lekko, co na pewno związane było z dość przyjemnym w odbiorze humorem (może w pewnych momentach irytującym, ale nie na tyle, aby uznać to za wadę). Akcja rozkręciła się głównie na sam koniec i zajęła moje myśli na kolejne kilka godzin po skończeniu jej. Zakończenie nie było szalenie zaskakujące, ale zdecydowanie nazwałabym je dobrym.
Myślę, że ta historia może przypaść do gustu ludziom w różnym wieku. Szczególnej przyjemności z czytania na pewno doświadczą fani opowieści szpiegowskich. Z całego serca, jako prawdziwa miłośniczka tego typu książek, mogę ją polecić.
A w przyszłości może przyjdę z kolejną recenzją książki od Micka Herrona, który zapadł mi w pamięć jako naprawdę dobry autor historii kryminalnej.
Dziękuję wydawnictwu Insignis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Odpowiedz