Seria o Krasnoludach z uniwersum Świata Akwilonu miała swoje wzloty i upadki. Niestety, ósmy tom o Srizie nie spełnił moich oczekiwań. Ta część nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak poprzednie historie.
Komiks opowiada losy krasnoluda-egzorcysty, który przez większość życia mieszkał w odległej dolinie. Przeszłość nie daje mu spokoju – musi stanąć do pojedynku z potężnym księciem Otchłani. Jako dziecko miał już z nim styczność, rzucił na niego coś w rodzaju klątwy i zapowiedział ich ponowne spotkanie. W nadchodzącej konfrontacji pojawia się także Aral, bohater trzeciego tomu.
Niewykorzystany potencjał
To jeden z pierwszych komiksów ze Świata Akwilonu, który mnie rozczarował. Historia od początku nie angażowała czytelnika i momentami miałem ochotę przerwać lekturę. Nawet retrospekcje, zazwyczaj dodające dynamiki, tutaj jedynie spowalniają narrację. Opowieść jest wolna i brakuje jej intensywności.
Choć walka z demonami i powrót do Bractwa Świątyni mogły dostarczyć ekscytujących wrażeń, zabrakło elementów wyróżniających tę historię. Znane motywy fantasy zostają powielone bez większej oryginalności, a dramatyczne momenty nie wywierają silnego efektu wow.
Warstwa wizualna
Krasnoludy: Sriza z Bractwa Świątyni wypada przyzwoicie pod względem klimatu. Mrok, surowość świata i nieprzyjazne otoczenie dobrze współgrają z fabułą. Jednak w przeciwieństwie do innych części, nie znalazłem tu scen, które zapadają w pamięć.
Paolo Deplano wykonał dobrą pracę, dopracowując kreskę, ale sceny walki mogłyby być bardziej dynamiczne. Choć nie można odmówić im precyzji, brakuje spektakularnych ujęć, które zapierałyby dech w piersiach.
Historia Srizy jest jedną z mniej porywających. Przewidywalna, mało angażująca, zbyt rozwleczona i pozbawiona wyrazistych bohaterów. To komiks raczej dla fanów preferujących powolne opowieści z mniej intensywną akcją.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji.
Odpowiedz