Na rynku wydawniczym z roku na rok przybywa coraz więcej nowości, dlatego konkurencja wydaje się ogromna. Autorzy starają się wyróżnić na wszelkie sposoby, aby dotrzeć do czytelnika. W tym roku zadebiutowała książka Zuzanny Bandosz Uciekając przed przeznaczeniem. Czy udało jej się przebić przez tysiące nowości i zaczarować czytelnika, jak obiecywano?
Książka opowiada o czwórce bohaterów – Dianie, Williamie, Eilish i Jasonie. W pewnym momencie swojego życia napotykają siebie nawzajem i razem starają się odmienić swoje losy.
Diana jest półelfką, ale od urodzenia żyje wśród ludzi. Wpada jednak w ręce handlarzy i zostaje wystawiona na sprzedaż.
William wiedzie proste, żołnierskie życie, mimo że jest królewiczem.
Eilish to samotna wojowniczka. Najbardziej na świecie boi się strachu.
Jason jest demonem, który tak jak Diana dorastał wśród ludzi. Kiedy nadchodzi noc, jego natura wyrywa się na wolność.
Muszę przyznać, że bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Przed premierą zauważyłam grafiki reklamujące tę pozycję i bardzo pozytywnie je oceniłam. Co więcej, kiedy już miałam ją w rękach, pierwsze, co zauważyłam, to to, że posiada ona mapę. Bardzo doceniam, gdy autorka chce, abyśmy jak najgłębiej weszli do świata, który stworzyła.
Książka była bardzo reklamowana na TikToku i już przed premierą miała wielu fanów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zachęcały więc, abym sięgnęła po tę lekturę. Tak też zrobiłam.
Fabuła bardzo szybko nabrała tempa. I nie jest to przesadzone stwierdzenie. Nie chodzi tutaj tylko o szybkie przedstawienie całej historii, ale także o relacje między bohaterami. Często nie pasowały też do wykreowanej postaci. Jeśli mamy przedstawioną samotną wojowniczkę, która nie przepada za towarzystwem, to od razu nasuwa nam się myśl, że niełatwo nawiązuje kontakty i nie ufa ludziom. Muszę przyznać, że w części powieści udało się autorce wykreować taki obraz Eilish, ale niektóre momenty bardzo do niej nie pasowały. Przykładowo wtedy, gdy zmieniła zdanie tylko dlatego, że ktoś jej powiedział, że w rzeczywistości jakaś sprawa wygląda inaczej. Wyobrażałam sobie, że jako wojowniczka będzie z uporem bronić swojego zdania. Z całej książki najbardziej podobał mi się wątek Williama i Eilish. Szczególnie na ostatnich paru stronach mieli swoje przełomowe momenty i myślę, że to czytało mi się najlepiej. Muszę przyznać, że wcześniej wspomniana przeze mnie szybkość akcji nie była tutaj tak odczuwalna, ponieważ sytuacje zostały wykreowane naprawdę dobrze.
Historię opowiada czwórka bohaterów. Myślę, że jest to na jej niekorzyść. Moim zdaniem, o wiele lepiej wypadłaby, gdyby jako narratorzy nie występowali Diana i Jason. Już od początku bardzo negatywnie podchodziłam do tej dwójki. Półelfka została przedstawiona jako wręcz głupiutka i naiwna, ponieważ ze wszystkiego się cieszyła, za wszystko dziękowała i wierzyła każdemu. Z czasem jej charakter trochę się naprostował, ale niestety nie na tyle, abym mogła darzyć ją jakąkolwiek sympatią.
Inne odczucia miałam do Jasona. Kiedy wkroczył do fabuły, myślałam, że będzie to naprawdę dobry przełom. Już od pierwszych chwil go polubiłam. Można powiedzieć, że to taki ciemny charakter. A przynajmniej tak mi się na początku wydawało. Z nim moja relacja rozwijała się przeciwnie niż z Dianą. Mogłabym rzec — od miłości do nienawiści. Spodziewałam się, że zostanie pociągnięty wątek jego mrocznej postaci, autorka jednak miała inne plany na niego. Wydaje mi się, że gdyby trochę przeciągnąć w fabule bycie złą postacią i dopiero wtedy ewentualnie ukazać jego przejście na drugą stronę, byłoby o wiele ciekawiej.
Niestety ta dwójka bohaterów totalnie mi nie podeszła i muszę szczerze przyznać, że ich wątkom poświęcałam mniej uwagi, by jak najszybciej przejść do EiIish i Williama.
Trzeba jednak pochwalić twórców książki za to, że na górze każdej strony napisano, kto jest narratorem tego rozdziału. Często w lekturach, gdzie występuje ich więcej, myli mi się, czyją perspektywę obecnie czytam i nieraz musiałam wracać do początku rozdziału, by sobie o tym przypomnieć. Zabieg, którego tutaj użyto, jest naprawdę bardzo przydatny.
Mimo że całość nie była dla mnie bardzo wciągająca, to ostatnie rozdziały uważam za genialne. Relację bohaterów naprawdę dobrze skomponowano, a dialogi napisano tak, że aż chciało mi się czytać dalej. Kiedy wciągnęłam się i sunęłam kartkę po kartce, okazało się, że to już koniec. Nie spodziewałam się tego, w jaki sposób zakończy to autorka. Muszę przyznać, że całość w żaden sposób na to nie wskazywała, wręcz przeciwnie. Końcówka fabuły mówiła mi o czymś innym. Mimo że nie zdarzyło się po mojej myśli, uważam zakończenie za pozytyw, ponieważ mnie zaskoczyło, a to także jest bardzo ważne w książkach, aby nie były one przewidywalne i dostarczały mocnych wrażeń.
Pozycja zapowiadała się naprawdę dobrze i oczekiwałam od niej naprawdę wiele. Spowodowane to było wyczekiwaniem na nią przez tylu ludzi. Niestety trochę się zawiodłam, bo chciałam dostać naprawdę dobre fantasy ze wspaniałymi bohaterami, a otrzymałam po prostu przyjemną lekturę z niektórymi rzeczami do poprawy.
Fanom fantastyki jednak polecam zapoznać się z lekturą, bo myślę, że warto dać jej szansę, by przekonać się o tym na własnej skórze. Każdy z nas jest inny i każdy marzy o innym wykreowanym świecie. Tym razem to nie był do końca mój świat, więc czas na was, byście się przekonali, czy aby przypadkiem to nie jest wasza wymarzona kraina.
Dziękuję bardzo wydawnictwu beYA za możliwość zrecenzowania książki.
Odpowiedz