Grupa niespodziewających się niczego gimnazjalistów zostaje uprowadzona ze szkolnej wycieczki i skierowana na pustą, odosobnioną wyspę. Mają jedno, pozornie łatwe zadanie – przeżyć. Lepiej byłoby to powiedzieć niż zrobić, ponieważ nie jest to taka łatwa sprawa, kiedy wydany został rozkaz o wzajemnym mordowaniu się. Do ostatniego uczestnika. Nie ma szansy na pomoc – to program autorytarnego rządu, mający na celu przeprowadzenie różnego rodzaju pomiarów. Pomoc i zaufanie zdecydowanie nie są przyjaciółmi bohaterów, ale czy aby na pewno?
Niedawno w moje dłonie wpadła dystopijna opowieść. Jako miłośniczka takich historii nie potrzebowałam namawiania do zapoznania się z tą pozycją.
Nie było jednak łatwo od samego początku. Styl pisania autora był dla mnie momentami drażniący oraz przekombinowany. W końcu jednak przemogłam się i swobodnie czytałam, przenosząc się razem z bohaterami na opuszczoną i niebezpieczną wyspę.
Pomimo tego, że chwilami odczuwałam pewien brak realizmu w postaciach, to muszę szczerze przyznać, że ogromnie się przywiązałam do niektórych bohaterów. Mocno w sobie odczuwałam ich emocje i utożsamiałam się z nimi, przeżywając ucieczki, rozważania, powstające przyjaźnie i wrogości między wcześniej dość zgranymi uczniami.
Przedstawiony obrazowo klimat oraz ilustracje powodowały momentami pewien dyskomfort, ale myślę, że taki był właśnie cel tego zabiegu. Dzięki temu mogłam mocniej wczuć się w akcję i poczuć dynamikę, której ta powieść potrzebowała. Pozwoliło mi to usłyszeć trzask łamanej gałązki, wyszeptywane prośby, ale także dźwięk przeładowywanego magazynka.
Strach, szok, zwątpienie i rezygnacja potrafią doprowadzić do szaleństwa. Zwłaszcza, jeśli mówimy o młodych ludziach, pozostawionych samych sobie w paraliżującym stresie. Sama poczułam realne zagrożenie, gdy tymczasem tuż przed moimi faworytami stanął Kazuo Kiriyama ze swoimi obojętnymi rysami twarzy oraz bronią. Frustrowałam się, kiedy wiedziałam o czymś, o czym nie wiedzieli bohaterowie i gorzko za to płacili. Cieszyłam się i płakałam razem z nimi.
Mimo wszystko, do jednej kwestii mam szalenie ambiwalentne uczucia – bohaterowie nagminnie egzaltowali swoje uczucia (co jest całkowicie w porządku, biorąc pod uwagę czynniki). Myślę, że zostało to przedstawione w sposób krzywdzący w stosunku do miłości, która jest bardzo istotnym elementem całej układanki. Mam wrażenie, że autor odrobinę błądził, starając oddać się realia nastoletnich związków oraz wartości. Muszę jednak przyznać, że byłam pewna, że romans zniszczy tę historię, a tak się absolutnie nie wydarzyło. Nici porozumienia są bardzo subtelne i nie przytłaczają tragedii, która jest w centrum.
Zakończenie to majstersztyk. Byłam absolutnie pewna, że wiem, jak to się zakończy. Jakie przeżyłam (nie zdradzę, czy pozytywne) zaskoczenie!
Battle Royale będzie świetną lekturą dla osób, którym nie przeszkadzają brutalniejsze opisy, szybka akcja oraz niesamowite zwroty akcji.
Odpowiedz