Najmroczniejszy rycerz – recenzja filmu „Batman”

Batman w reżyserii Matta Reevesa to nowe otwarcie przygód popularnego bohatera, a zarazem najmroczniejsza z dotychczasowych odsłon. 

Gotham City to miasto pełne korupcji i przestępczości. Na ulicach szerzą się rozboje, mafia i przestępcy czują się bezkarni, gdyż ich wpływy sięgają najwyższych władz miasta. Jedynymi osobami, które chcą się przeciwstawić takiemu stanowi rzeczy jest mroczny mściciel w stroju nietoperza czyli Batman oraz komisarz miejskiej policji James Gordon. Kiedy tajemniczy Riddler, Człowiek-Zagadka zaczyna zabijać osoby z wyższych sfer życia publicznego Gotham, dwaj bohaterowie łączą siły aby schwytać seryjnego mordercę.

Nowy Batman to przede wszystkim opowieść kryminalna garściami czerpiąca z klasyków gatunku (najbardziej z dzieł Davida Finchera czyli Siedem oraz Zodiaka). Riddler zostawia na miejscach zbrodni zagadki, które mogą doprowadzić do kolejnej ofiary. Batman wraz z komisarzem wkraczają do tej gry odkrywając coraz to nowe elementy układanki. Nie chcę spoilerować, ale historia jest dość zgrabnie wymyślona, sprawnie poprowadzona, potrafi zaskoczyć oraz grać na emocjach.

Trzeba przyznać, że wizualnie film wygląda na prawdę świetnie. Wszystko skąpane jest w ciemności, poszczególne kadry są bardzo mroczne, klimatyczne, bardzo pasujące do utrzymanej w stylistyce noir opowieści. Dobrą robotę robi również muzyka. Mamy tu kawałek Nirvany, Ave Maria, marsze żałobne. Wszystko dopasowane do pokazywanej na ekranie akcji, potęgującej ją i wyzwalające u widza dodatkowe emocje. Pod tym względem film do prawdziwy majstersztyk.

Scenariusz rozwija się powoli, wręcz leniwie, nie gna do przodu jak w typowych akcyjniakach. Przedstawione wydarzenia muszą odpowiednio wybrzmieć, mają swoją chronologię oraz konsekwencje. Dzięki temu choć Batman trwa prawie trzy godziny, widz nie czuje znużenia (największym mankamentem może być niewygodny fotel kinowy), ciągle jest zainteresowany fabułą.

Na dużą uwagę zasługuje również aktorstwo. Przed premierą wielu miało obiekcje, że w roli Batmana obsadzono Roberta Pattisona. Szczerze mówiąc, ja po seansie The Lighthouse oraz Diabła wcielonego miałem pewność, że aktor sprosta zadaniu. I tak w istocie było. Batman w wykonaniu Pattisona jest inny od wcześniejszych. Bardziej introwertyczny, wycofany, dodatkowo w czasie trwania seansu przechodzi swoistą przemianę związaną z przedstawionymi wydarzeniami. Wszystkie te emocje są dobrze pokazane, zagrane, potrafią odpowiednio wybrzmieć. Jeśli chodzi o pozostałą cześć obsady to na wyróżnienie zasługuje Paul Dano w roli Riddlera. To doprawdy świetna rola, pełna odpowiednio dawkowanego szaleństwa. Nie do poznania jest Colin Farrell w roli Pingwina. Tony charakteryzacji zrobiły swoje, a rola ta choć drugoplanowa, jest charakterystyczna i zapada w pamięć. Na solidnym poziomie zaprezentowali się pozostali aktorzy: John Turturro w roli gangstera Falcone, Jeffrey Wright jako komisarz Gordon, Andy Serkis grający Alfreda czy Zoe Kravitz jako Kobieta-Kot.

Podsumowując nowa odsłona Batmana to bardzo dobra, o ile nie najlepsza, dotychczasowa odsłona przygód Mrocznego Rycerza. Tym razem nie jest to typowy hollywoodzki blockbuster. Bardziej postawiono na opowieść oraz klimat co zdecydowanie wyszło filmowi na dobre.

Od lat zainteresowany fantastyką i historią. Z czasem z czytelnika stałem się również twórcą. Pisuję szeroką pojętą fantastykę i horror, a także dzielę się z recenzjami obejrzanych filmów, przeczytanych książek i komiksów.
0
Would love your thoughts, please comment.x