Cząstki kobiety to opowieść o żałobie, radzeniu sobie z traumą, która wpływa nie tylko na osoby bezpośrednio jej doświadczające, lecz także na ich otoczenie. Film w reżyserii Kornéla Mundruczó pojawił się na platformie Netflix w styczniu 2021 roku.
Główni bohaterowie to oczekująca dziecka para – Martha (Vanessa Kirby) i Sean (Shia LaBeouf). Poród domowy, z niejasnych przyczyn, kończy się tragedią. Osieroceni rodzice starają się poradzić sobie z traumą, w czym próbuje pomóc rodzina kobiety, w szczególności jej matka (Ellen Burstyn).
W pierwszej części filmu dostajemy pełną napięcia i emocji scenę porodu, w której wszystkie intencje twórców zdają się trafiać we właściwe tony, a seans zaczyna angażować widza w sposób znaczny. Niestety cała ta emocjonalność później nieco się gubi, co znacznie utrudnia odbiór środkowych segmentów dzieła. Widać to szczególnie w przypadku spotkania rodzinnego – tam główną przeszkodą jest to, że postacie innych członków rodziny ukazane są w sposób powierzchowny. Niemniej jednak to, co udało się osiągnąć twórcom na początku, broni się w punkcie kulminacyjnym (scena u fotografa), co sprawia, że film wybrzmiewa z pełną mocą. Nie jest to seans jedynie traumatyzujący widza, lecz dostarczający mu całego wachlarza emocji.
Już sam tytuł wskazuje, że będziemy mieli do czynienia z przedstawieniem kobiecej perspektywy w przeżywaniu straty dziecka. Dziwi jednak fakt, iż postać Seana potraktowana została w sposób spłycony – nie do końca wiemy co się z nim stało, wcześniej reaguje w stereotypowo „męski” sposób – ucieka w nałogi, ramiona innej. Ma to wpływ na odbiór relacji pary głównych bohaterów i zostawia widza z wątkiem, który rozpada się w niemożliwym do określenia momencie.
Relacja Marthy z matką jest moim zdaniem dobrym przykładem jak z pozoru właściwe intencje nie przynoszą wsparcia osobie, której próbujemy go udzielić. Matka w sposób apodyktyczny próbuje przejąć zarówno sprawę pogrzebu, relacji pary, jak i procesu oskarżającego położną. Doprowadzi to jedynie do izolacji Marthy od rodziny i partnera, a w konsekwencji rozpadu ich relacji, do czego jej matka przyczynia się z pełną premedytacją.
Proces położnej (Molly Parker) oskarżanej o spowodowanie śmierci dziecka, aż do końcowych scen, dzieje się właściwie w tle. Sean i niedoszła babcia są w niego zapalczywie zaangażowani, natomiast Marthy wydaje się być obojętny. Sądzę, że w ten sposób film stara się pokazać, a zarazem odkłamać pewien mechanizm – uleczenie traumy ma przynieść oskarżenie winnego i ukaranie go. Sama scena procesu jest jedną z najlepszych w całym filmie.
Produkcja posiada klamry kompozycyjne, wyrażone za pomocą metafor – jabłka i mostu. Pozorna prostota sprawia, że te symbole osadzają widza głębiej w danej historii i prowadzą go przez nią, co uważam za bardzo dobry zabieg.
Najmocniejszą stroną filmu jest Vanessa Kirby. Aktorka za rolę Marthy otrzymała nominację do Złotego Globu. Nie wiem, czy zdobędzie nagrodę, jednakże uważam, że to jedna z jej najlepszych ról (zaraz po roli w The Crown). Znakomita jest także Ellen Burstyn, a obydwu aktorkom udaje się we wspólnych scenach pokazać skomplikowaną relację oraz odmienne spojrzenie na życie.
Cząstki kobiety to film, który dostarcza emocjonalnego katharsis w kilku wymiarach. Uczy o przeżywaniu żałoby, empatii, a także tego, że przepracowanie traumy nie oznacza powrotu do dawnego życia i ustawienia go ponowne w tym samym miejscu, lecz gotowość na otwarcie zupełnie nowego rozdziału.
Odpowiedz