Popsuta czy mściwa? – Recenzja 4×12 „Legacies” [spoilery]

Muszę przyznać, że w tym odcinku na prawdę spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego co w nim zobaczyłam.

Niespodziewany zwrot akcji jednak zrobił swoje, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak dobrze wiemy Lizzie (Jenny Boyd) jest przywiązana do Hope (Danielle Rose Russell), ale też bezproblemowo taką więź można zerwać. Wystarczy mieć na tyle silną wolę, żeby przeciwstawić się osobie rządzącej i chwilowo tą osobę zabić. Tak właśnie zrobiła bliźniaczka Saltzman.

Wszystko w porządku, ale po co to zrobiła? Chociażby po to żeby połączyć siły z Aurorą De Martel (Rebecca Breeds), która jak się okazuje wcale nie jest taka zła jak mogłoby nam się wydawać. Oczywiście chęć zabicia głównej bohaterki to inna bajka, ale to tylko i jedynie z zemsty po zabiciu przez ród Mikaelsonów jej brata Tristana. Ciężko się dziwić czemu w taki właśnie sposób chce postąpić, gdyż jak widzimy jej psychika po tylu latach nie należy niestety do najlepszych.

Podsumujmy również w kilku słowach wątek limbo w którym znajdują się Landon (Aria Shahghasemi), Ted (Ben Geurens) oraz Alaric (Matt Davis). Po spotkaniu dżina mają możliwość powrotu, ale przez lekkie komplikacje w życzeniach nie każdemu się to udaje. Do życia powrócił tylko dyrektor Saltzman, gdy reszta została w czyśćcu. Wydaje mi się jednak, że duże szanse na powrót ma jeszcze chłopak, ale to sprawa na następne odcinki.

Generalnie epizod na pewno ciekawszy od poprzedniego i warty zobaczenia. Działo się dużo ale wątek heretyczki Lizzie w nowym połączeniu z Aurorą ma na prawdę wielki potencjał i jestem bardzo ciekawa jak uda się go rozwinąć.

Nazywam się Zuzia, ale w internetach istnieje bardziej jako DumDiDum. W skrócie to uwielbiam słuchać muzyki, filmy Marvela, Gwiezdne Wojny oraz seriale. W tej dziedzinie najbardziej interesuje mnie sci-fi, fantasy, a także akcja. Nie pogardzę również dobrą książką (szczególnie kryminałem) i kubkiem gorącej czekolady :)
0
Would love your thoughts, please comment.x