Recenzja „Czerwonych zwojów magii” Cassandry Clare i Wesley Chu

Nigdy nie spodziewałem się, że przyjdzie taki moment, w którym książkę o Nocnych Łowcach, szczególnie o Malecu, ocenię nisko. Liczyłem na więcej akcji, ale o tym zaraz!

Jedyne, o czym marzył Magnus Bane, to podróż po Europie z Alekiem Lightwoodem – Nocnym Łowcą, który wbrew przeciwnościom losu w końcu został jego chłopakiem. Jednak gdy tylko para zadomawia się w Paryżu, przybywa stary przyjaciel z wiadomościami o sławiącym demona kulcie zwanym Szkarłatną Ręką. Został on lata temu założony przez czarownika dla żartu, teraz pod nowym przywództwem dąży do wywołania chaosu na całym świecie. Magnus i Alec wyruszają w pogoń po Europie, aby wyśledzić Szkarłatną Rękę i ich nieuchwytnego nowego przywódcę, zanim zgrupowanie spowoduje więcej szkód. Para będzie musiała zaufać sobie bardziej niż kiedykolwiek – nawet jeśli oznacza to ujawnienie tajemnic, które mężczyźni chcieli zatrzymać tylko dla siebie.

Jak tylko się dowiedziałem, że powstała książka o Mangnusie i Aleku, to od razu musiałem ją mieć. Był to mój ulubiony ship w Darach Anioła. Bardzo za nich trzymałem kciuki. Jednak czytając kolejne strony, czułem już, że to nie jest to. Sama fabuła zapowiadała książkę jako bardzo dobrą; z nutką tajemniczości i próbą zaufania. Otrzymaliśmy w sumie nic interesującego. No, prawie.

Jestem przyzwyczajony – jak i każdy, kto czytał książki Cassandry Clare – że będzie coś większego, jakaś sprawa, która spowoduje, że świat znowu będzie w opałach. Tak naprawdę cały ten kult zwany Szkarłatną Ręką, według mnie, jak sam to też Mangus przyznał, został założony dla żartu i tym jest. Spodziewałem się czegoś nowego i mrocznego, a otrzymaliśmy nic ciekawego.

Największym minusem tej książki jest próba robienia dramatycznych napięć, które miały na celu jeszcze bardziej zainteresować czytelnika, że Mangus i Alec są w niebezpieczeństwie i mogą w każdej chwili umrzeć. Fani powieści spod pióra pani Cassandry jednak wiedzieli, że tak się nie stanie. W ogóle się tym nie przejąłem. Oczywiście nie chciałbym, aby umarli. Jednak, jak wspomniałem wyżej, czytelnicy Nocnych Łowców są przyzwyczajeni do akcji, gdzie dzieje się kilka rzeczy naraz i bez komplikowania sprawy.

Próbowałem zatem czytać dalej, wierząc, że będzie lepiej dla Mangusa i Aleca, których kocham. Myślałem, że książka o nich będzie na wysokim poziomie. Jednak, chociaż bym chciał, nie uważam tej książki, która w jakiś sposób być może dorównuje innym książkom Cassandry Clare z uniwersum Nocnych Łowców, za dobrą. Szczególnie strzałem w kolano było użycie bohaterów, których już znamy. Autorka już we wcześniejszych publikacjach wycisnęła z postaci wszystko, co możliwe. Myślę, że jakby pojawili się nowi bohaterowie, byłoby inaczej.

Książka praktycznie nic nie wnosi do uniwersum Nocnych Łowców. Nie dowiedziałem się niczego ciekawego na tyle, aby to zapamiętać. Może trochę zaciekawił mnie wątek Mangusa i to dlaczego założył kult zwany Szkarłatną Ręką. Jak dla mnie, fabuła była zbyt prosta. Szczerze, niektóre momenty były na tyle przewidywalne, że można było przeskoczyć kilka kartek.

Największym plusem książki była bezwarunkowa miłość, jaką Alec darzy Mangusa, wielokrotnie w publikacji ich miłość była „wystawiona” na próbę. W końcu dzięki niemu Nocny Łowca zaczął uczyć się kochać i akceptować samego siebie. Cała wyprawa jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła.

Aline i Helen to postacie poboczne w tej książce, chyba po raz pierwszy widzimy ich spotkanie. Wydaje mi się, że w żadnej innej publikacji nie było o tym mowy. Fajnie, że akurat te bohaterki pojawiły się w Czerwonych Zwojach Magii. Niewiele wniosły, ale dobrze było ich zobaczyć.

Książka też uczy przebaczenia i tego, że czasami jest to najlepszy ruch, jaki można wykonać. Myślę, że każdy kiedyś w życiu popełnił jakiś błąd, którego żałuje i chciałby zachować to dla siebie. Wszyscy zasługują na miłość niezależnie od ich przeszłości.

Największym minusem, jak dla mnie, jest wyjaśnianie wszystkiego. Chodzi mi głównie o to, że książkę może przeczytać każdy bez znajomości wcześniejszych prac. Jest to po części plus, ale dla mnie to największa wada, ponieważ nic nie dodaje do całej fabuły. W dodatku Jace w Czerwonych Zwojach Magii nie przypominał mi tego, którego poznaliśmy w Darach Anioła.

Książka nie jest zła, ale co najwyżej w porządku. Można ją czytać, polecam każdemu, kto lubi uniwersum Nocnych Łowców, jednak ta pozycja nie dorówna żadnej innej stworzonej przez samą Cassandrę Clare. Od początku czuć, że coś jest nie tak. Książka stworzona we współpracy z Wesley Chu jest tylko miłym dodatkiem i niczym więcej. Niewiele wnosi do uniwersum Nocnych Łowców.

W dodatku nie wiem, czy to wina tłumaczenia, ale momentami coś mi nie pasowało. Najbardziej raziło mnie w oczy zastępowanie sformułowania Nocny Łowca samym Łowcą. Nigdy w żadnej książce Cassandry nie było czegoś takiego.

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x