Książka zatytułowana Siedem czarnych mieczy zdecydowanie nie trafiła w mój gust. Sam opis, jak i cytaty osób, które polecaj książkę, powodowały, że chciałem ją jak najszybciej przeczytać.
Okradziono ją z magii.
Pozostawiono na śmierć.
Zdradzonej przez tych, którym ufała najmocniej, i odartej z magii Sal Kakofonii nie pozostało nic prócz imienia, sławy i legendarnej broni. Ma jednak wolę silniejszą od czarów i świetnie wie, dokąd pójść.
Blizna to kraina rozdarta przez potężne imperia, do której zbuntowani magowie się udają, żeby zniknąć, zhańbieni żołnierze umrzeć, Sal zaś idzie tam z mieczem, bronią i listą siedmiu nazwisk. Zemsta sama w sobie jest nagrodą.
Jeśli zafascynowała cię magia i cynizm powieści „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” Abercrombiego, kochasz brutalne westerny Sergia Leone i Clinta Eastwooda w stylu „Dobry, zły i brzydki”, to w nowym cyklu Sama Sykesa znajdziesz spektakularne połączenie tych uzależniających składników. Nie oderwiesz się od lektury i pokochasz Sal Kakofonię, bezwzględną antybohaterkę na krwawej drodze do zemsty i odkupienia.
Książka zawiera w sobie elementy fantastyki, fikcji oraz LGBT. Zdecydowanie Siedem czarnych mieczy jest przeznaczone dla osób powyżej szesnastego roku życia, ze względu na dość rozbudowaną osobowość Sal, która niejednokrotnie została zraniona emocjonalnie, jak i fizycznie.
Nie spodziewałem się, że pierwszy tom przygód Sal Kakofonii cyklu Śmierć imperiów okaże się klapą. Przede wszystkim książka miała wszystkie elementy, które zapowiadały, że powinna być murowanym hitem: świetny i zachęcający opis, świetne opinie, no i przede wszystkim ciekawą okładkę.
Czytając, książkę męczyłem się, wiedziałem, że czekają na mnie lepsze i ciekawsze książki. Mimo wszystko starałem się czytać dalej, licząc, że wciągnie mnie lub chociaż trochę zainteresuje. Było odwrotnie, niekiedy podczas czytania zapominałem, co czytam. W pewnym momencie dałem już sobie spokój, zabrakło mi motywacji.
Główną bohaterką książki Siedem czarnych mieczy jest Sal, która opowiada swoją historię strażnikowi, który ją pilnuje. Cała historia jest opowiedziana w narracji pierwszoosobowej. Na początku było w porządku, jednak czym dalej tym było za dużo głównej bohaterki. Autor próbował wprowadzić jakąś dynamikę, historię mrożącą krew w żyłach w sposób humorystyczny. Nie przemówiło to do mnie.
Sal Kakofonia, opowiadając, swoją historię ciągle opowiada o zemście. Dla niej najważniejsze jest ciągle skreślanie z listy, których osób miała się pozbyć. W ogóle Sal nie widzi czegoś innego, dla niej jest to jedyna droga zemsty.
Fabuła książki jest dość przejrzysta i w miarę spokojna. Akcja książki jest w miarę prosta, nie jest zbytnio skomplikowana, więc powinno się nią płynnie czytać, jednak nic z tego. Czasami niektóre wątki mają rozbudowany monolog, nieuzasadnioną przemoc i niepotrzebne wątkami, co powoduje zniechęcenie i ciężką do strawienia fabułę.
Wracając do głównej bohaterki, to jest bardzo ciekawie opisana i chyba to największy plus w tej książce. Sal jest sarkastyczna, zaciekła, uparta, niekiedy destrukcyjna oraz bardzo inteligentna. Ma wszystkie cechy świetnego bohatera. Poluje ona na magów, którzy nie przestrzegali prawa. Trochę zalatywało mi podobieństwem do Geralta z Wiedźmina autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, który polował na bestie a Sal na ludzi. Chyba najbardziej rozbawiło mnie, jak nazwała miecz – Jeff.
Największym minusem tej książki jest zbyt dużo mroku i ponurości. Autor próbował to zrównoważyć z humorem i filozoficznymi rozważeniami, które miewa główna bohaterka. Jak dla mnie się nie udało. Całość się nie równoważy.
Podsumowując, nie polecam tej książki, chociaż nie potrafiłem dotrwać do końca. Jak dla mnie Sam Sykes przesadził z mroczną i gęstą atmosferą, która powodowała, że książki nie dało się płynnie czytać. Historia była zdecydowanie zbyt ponura i ciągłe narzekania głównej bohaterki powodowały, że nie byłem w stanie przebrnąć do ostatniej strony.
Wiele osób zachwyca się tą książką, nie rozumiem dlaczego. Jeśli jednak uważacie, że pierwszy tom przygód Sal Kakofonii z cyklu Śmierć imperiów jest wart uwagi, to przeczytajcie sami, może akurat Wam przypadnie do gustu. Ja zdecydowanie odradzam.
Odpowiedz