Sherlock w sukience – recenzja filmu „Enola Holmes 2”

Pierwszy film z serii o Enoli Holmes nie zrobił na mnie dużego wrażenia, jednak spontanicznie podjęłam decyzję o sprawdzeniu kontynuacji.

W miniony weekend na Netfliksie zadebiutowała druga część amerykańsko-brytyjskiej produkcji o Enoli Holmes (w tej roli Millie Bobby Brown), młodszej siostrze Sherlocka Holmesa (granego przez Henry’ego Cavilla), która ma zadatki na zostanie nie gorszą detektyw niż jej brat.

Reżyserią sequela ponownie zajął się Harry Bradbeer, a Jack Thorne scenariuszem. Film powstał oczywiście na podstawie serii książek młodzieżowych autorstwa amerykańskiej pisarki, Nancy Springer, o tym samym tytule. Klasyfikuje się je jako kryminał przygodowy.

W drugiej odsłonie przygód o bystrej młodej detektyw poznajemy jej dalsze przygody, a także losy osób z jej otoczenia. Enola zakłada wreszcie swoją własną agencję detektywistyczną i na prośbę pierwszej klientki podejmuje się odnalezienia zaginionej dziewczyny do niedawna zatrudnionej w fabryce zapałek. Sherlock tymczasem próbuje rozwikłać własną, najtrudniejszą jak dotąd zagadkę. Łatwo się domyślić, że drogi tych obojga przetną się w pewnym momencie, a sprawy okażą się być ze sobą w jakiś sposób powiązane.

Drugim głównym problemem, którym film próbuje się zająć, jest feminizm i kwestia praw kobiet żyjących w dziewiętnastowiecznej Anglii. Chwilami jednak wychodzi to dość niezgrabnie.

Warto zaznaczyć, że nieco bardziej niż w pierwszej części zagłębiamy się w relację pomiędzy osobliwym rodzeństwem. Tym razem brakuje co prawda Mycrofta, za którym akurat nie płaczę.

Cieszę się natomiast z faktu, że dano Henry’emu większy czas ekranowy, ponieważ moim zdaniem w poprzedniej części było go za mało. Dzięki tej decyzji możemy nie tylko być świadkami współpracy brata i siostry, ale mamy również okazję dokładniej poznać Cavillową wersję kultowej postaci i wyrobić sobie zdanie na jej temat.

Ze starej obsady powrócił również Louis Partridge, jako ujmujący lord Viscount Tawkesbury, obiekt westchnień Enoli. Jawi się on nam już jako znacznie dojrzalszy człowiek, posiadający cel, do którego zamierza dążyć. Wciąż pała uczuciem do Enoli i towarzyszy jej podczas śledztwa, odgrywając rolę ciut nieporadnego, za to zabawnego i chętnego do pomocy kompana.

Mniej pochlebnie niestety mogę pisać o czarnym charakterze, który wydaje się być wyjęty wprost z bajki dla dzieci. Motywacje antagonisty zostają ujawnione w trzecim akcie, niestety w sposób mało zaskakujący i niezbyt atrakcyjny. Tutaj muszę dodać, iż postać ta niestety przedstawia w złym świetle pewną grupę społeczną oraz spłyca poważny temat, który choć ciągnie się od setek tysięcy lat, to wciąż jest niewyczerpany i bolesny.

Przechodząc do gry aktorskiej; uważam występ Millie Bobby Brown za udany. Choć za aktorką osobiście nie przepadam, to uczciwie muszę przyznać, że pomimo młodego wieku umiejętnościami nie odstaje od autorytetu, jakim jest Henry Cavill. Widać, że oboje podchodzą do swoich ról profesjonalnie, a przy tym świetnie się bawią na planie. Nie gorzej wypadł zresztą Louis Partridge, który oddał wszystkie cechy, jakie powinien posiadać jego bohater i na nowo mnie zauroczył.

Nie można nie wspomnieć o Helenie Bonham Carter wcielającej się w ekscentryczną, ale jakże mądrą (!) matkę. Role tej aktorki są zawsze różnorodne i nietuzinkowe, ale zazwyczaj budzą sympatię.

Oceniając reżyserię, podobają mi się płynne przejścia między kadrami i łamanie czwartej ściany. Bradbeer ciekawie łączy na ekranie nowoczesny styl ze starym, wobec czego otrzymujemy przykuwającą oko opowieść ze starej epoki, trafną na dzisiejsze czasy.

Bardziej przyłożyć można było się za to do choreografii, ponieważ słabszym aspektem produkcji są zdecydowanie walki.

Scenariusz czasem wymaga od nas sporego zawieszenia niewiary, i jak to zwykle bywa w tego typu filmach, miejscami bywa nielogiczny, chwilami zbyt prostacki, by zaraz zaskoczyć widza czymś niebanalnym. Wszystkie te wady nie są jednak zbyt rażące. W końcu Enola Holmes 2 miała być filmem czysto rozrywkowym, głównie dla młodszych.

Ścieżka dźwiękowa nie zapada w pamięć, lecz w trakcie seansu zauważyłam, że jest dobrze dopasowana.

Podsumowując, film na pewno nie jest wybitny i należy go traktować z dużym przymrużeniem oka, ale przez większość czasu całkiem przyjemnie się go ogląda. Zwłaszcza w jesienny weekend, w gronie bliskich lub przyjaciół.

Na codzień opiekunka ekspozycji w MAiE. W wolnej chwili czyta książki, ogląda filmy, gra na playstation, pije kawę. Fanka Marvela, Gwiezdnych Wojen i twenty øne piløts |-/
0
Would love your thoughts, please comment.x