Wciągający, lekki kryminał z wieloma zwrotami akcji oraz nutką romantyzmu.

Nina zostaje porzucona przez narzeczonego w dniu ślubu. Gdy zapłakana opuszcza kościół, nagle wybucha bomba. Potem ktoś próbuje zepchnąć ją z drogi oraz podkłada ładunek wybuchowy w jej mieszkaniu.

Jedno jest pewne – ona miała zginąć. Kto i dlaczego pragnie śmierci kobiety? Czy to ma związek z jej byłym narzeczonym?

Pierwsze, co mnie zaskoczyło po otrzymaniu książki, to była ilość stron. Byłam nastawiona na co najmniej czterysta, a ona ma ich zaledwie dwieście pięćdziesiąt. Pomyślałam wtedy: jak autorka zmieściła tam całą tę historię?

Okazało się, że opowieść była bardzo dobrze napisana. Pisarka starannie dobrała słowa, akcja toczyła się dość szybko i dynamicznie. Wystarczyło tak mało, żeby się wciągnąć i przeczytać całość za jednym zamachem.

Wątek kryminalny przeplatał się co jakiś czas z romantycznym. Była to mała odskocznia od śledztwa, mogliśmy oglądać, jak rozwija się uczucie między głównymi bohaterami. Powiem Wam, że dosyć szybko się to potoczyło. Miło się to czytało, choć czasem byli irytujący, jak nie mogli się zdecydować. Kibicowałam im, ale już bez większego zainteresowania, gdyż nie mogłam przewidzieć, kiedy znów zmienią zdanie.

Motyw bombiarza wypadł ciekawie. Razem z policjantami odkrywałam istotne informacje. Jednak w pewnym momencie domyśliłam się, kto za tym stoi, zanim oni to odkryli. Zamachowiec bawił się ze stróżami prawa, zawsze był o krok dalej od nich. Sprawiało to, iż akcja nabierała tempa i coraz bardziej intrygowało, co wydarzy się dalej.

Zaskoczyło mnie także to, jak na koniec główny bohater, policjant Sam Navarro, wykazał się dużą odwagą i wewnętrzną siłą. To było coś niesamowitego!

Miło spędziłam czas przy tej pozycji. Przeczytacie ją w jeden wieczór. Bardzo polecam!