Żywioły, demony i siostrzana miłość, czyli recenzja książki „Siostry gwiazd”

Jazda kolejką górską w wesołym miasteczku to wyjątkowe zjawisko. Najpierw wszystko rozpoczyna się powoli, a z czasem rozpędza się do ogromnej prędkości. Podobnie jest z uczuciem.

Miłość rozwija się powoli i dopiero po jakimś czasie przeradza się w silną więź emocjonalną. Ale co ma to wspólnego z czytaniem i książką?

Takie cechy ma ulubiony schemat lektur, które znalazły się u mnie na podium. Historia najpierw wprowadza nas w klimat i z każdą kolejną kartką rozwija się dalej. Aż na końcu dostajemy oczekiwany punkt kulminacyjny. Ale czy tylko książka pisana według tego schematu kupi moje serce i w nim zamieszka?

MOCE, ŻYWIOŁY, DEMONY i KRUCHA DZIEWCZYNA. OPOWIEŚĆ O SIOSTRZEŃSTWIE I SILE MIŁOŚCI.

Siostra Gwiazd była na mojej liście już od dawna. Zachęcająca fantastyczna historia i dodatkowo przepiękna okładka. Przepis na idealną książkę. Więc jak tu się nie skusić i nie zacząć z nią swojej historii?

Zamiast zaczynać od początku, zacznę od końca. Przepis na magdalenki. Tak, dobrze widzicie. I nie, to nie jest książka kucharska! To nadal opowieść o niezwykłych siostrach. Zaskoczyło mnie to i jednocześnie uwiodło. Jako miłośniczka wypieków od razu chciałam wziąć się do przygotowania przekąsek, które umiliłyby mi lekturę. Niestety nie posiadam odpowiednich foremek, ale właśnie je zamówiłam i na pewno przetestuję!

Wracając do schematu książek. Tutaj był zupełnie inny. Zaczęło się mocno. Historia od razu ukazała wciągający wątek. Uznałam, że skoro już na starcie dostajemy aż tyle wrażeń to całość będzie trzymała ten poziom albo i wyższy. Niestety trochę się rozczarowałam. Początek, który był tajemniczy i pełen emocji przerodził się w przyjemną opowieść. Dokładnie tak to mogę określić. Przyjemna. Nic więcej. Nie było fajerwerków ani chwil, gdzie przeżywałabym z bohaterami ich losy. Niektóre książki potrafią mnie tak wciągnąć, że miejscami boli mnie brzuch z nerwów i z tego, co może się zaraz wydarzyć. Chociaż muszę przyznać, że końcówka mnie zaintrygowała i żałuję, że skończyła się w takim momencie.

Co do bohaterów, to tutaj było u mnie różnie. Moje uczucia co do Ezry (głównego bohatera) zmieniały się szybciej niż ilość magdalenek, które bym jadła, gdyby nie deficyt foremek. Po prostu raz go kochałam, a drugi raz chciałam go zabić. Jednakże muszę przyznać, że miał swój urok i był pociągający.

Więź, jaka łączyła trzy główne bohaterki była magiczna. Dosłownie i w przenośni. Skoczyłyby za sobą w ogień i nie dopuściły do tego, by którejś stała się krzywda.

Tutaj przejdę do postaci, która najbardziej zapadła mi w pamięć. Caleb. Mogę nawet rzec, że była to moja ulubiona postać i na długo zostanie w moim sercu. Miał wszystko to, co kocham. Jego ironia była cudowna! Przystojny, uparty i w dodatku demon. Czego chcieć więcej? Na początku był osobą, którą mogłabym zaliczyć do największych dupków serii książkowych. Jednak z czasem przekonałam się do niego i wyczekiwałam każdej sceny z nim. Śmiałam się i płakałam. Prawdziwa burza emocji.

Co do całej historii, myślę, że naprawdę bardzo dobrze się zaczęła. Jako że jest to pierwsza część to liczę, że z każdą kolejną będzie coraz lepiej i seria całkowicie skradnie moje serce.

Książka ma wiele stron, ale niech was to nie przerazi. Czyta się bardzo szybko. Całość zajęła mi parę godzin i naprawdę muszę przyznać, że nie wiem, kiedy ten czas tak szybko zleciał.

Nie mogę doczekać się dalszych losów cudownych sióstr i oczywiście Caleba!

 

 

 

Miłośniczka kotów, książek i dobrej herbaty! Najbardziej preferuję fantastykę i romanse, ale innymi gatunkami nie pogardzę. Dodatkowo w moim sercu gości jeszcze teatr i taniec.
0
Would love your thoughts, please comment.x