Pierwszy tom książki cyklu Dziedzictwo Oriszy porwał moje serce od razu. Z każdą stroną coraz bardziej się angażowałem, jednak drugi tom nie zachwycił jak poprzedni.
Magia wróciła do Oriszy. Ale to nie koniec walki o władzę. Wojna dopiero się rozpoczęła!,
Zélie i Amari zdołały przywrócić Oriszy magię, nie spodziewały się jednak, że potężny rytuał obudzi uśpione moce zarówno w magach, jak i wśród części arystokracji. Zélie staje przed trudnym zadaniem: aby utorować Amari drogę do tronu, musi zjednoczyć magów w obliczu wroga równie potężnego jak oni. Nad królestwem zawisa widmo wojny domowej. Czy Zélie znajdzie sposób na pojednanie zwaśnionych stron? Od tego zależy przetrwanie Oriszy i jej mieszkańców…
Bardzo duże nadzieje miałem co do drugiego tomu pt. Dzieci Prawdy i Zemsty, ponieważ po przeczytaniu pierwszego tomu byłem tak zachwycony światem przedstawionym stworzonym przez Tomi, że nie potrafiłem odłożyć książki na bok.

Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o drugim tomie, w którym się pogubiłem. Jak dla mnie autorka nie dała czytelnikom jasnego kierunku opowieści i jaki jest cel bohaterów. Co prawda, po jakimś czasie dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi, jednak wszystko dzieje się tak chaotycznie, że niekiedy zniechęca do czytania.
Akcja w Dzieci Prawdy i Zemsty rozwija się znacznie szybciej, jest dużo magii, jednak jest też sporo zamieszania. Wszystko działa tak byle jak, brak komunikacji między bohaterami. Każdy idzie swoją drogą. Każda decyzja podjęta przez Zelie, Amarii obrywają inni, ponieważ bohaterki zupełnie zapominają jaką drogę przybyli i jedna ignoruje porady drugiej, i wzajemnie.
Jak poprzednim tomie polubiłem wszystkich bohaterów, jak w drugim chyba każdy mnie irytował. Nie byłem w stanie znosić ich humorów, decyzji ani sposobu ich myślenia. Główna bohaterka Zélie stała się taką „ofiarą”, która zawsze ona cierpi a poza nią nikt inny. Upartość i pycha zgubiły ją oraz egoizm.
Amari to była moja ulubienica w pierwszym tomie, jednak w Dzieci Prawdy i Zemsty mi podpadła. Za bardzo, moim zdaniem, chciała być w centrum uwagi i uważała, że to właśnie jej należy się tron Oriszy. Pod koniec to już całkowicie ją znienawidziłem, każda jej decyzja była tak absurdalna, że ciężko było to czytać.
O minusach jeszcze byłoby, o czym pisać, jednak warto też wspomnieć o kilku plusach takich jak: magia. Każdy z nas czekał aż w końcu każdy będzie miał możliwość użycia czarów. Magia wszystkich połączyła i znowu niektórzy mieszkańcy Oriszy stanęły do walki o swoje życie i próbę obalenia monarchii z tronu.
Książka dalej jest dobra, na pewno będzie wam się szybko czytać jak poprzednia. Dzieci Prawdy i Krwi nie utrzymały poziomu poprzedniego tomu, jednak dalej nie jest źle, wciąż książka momentami porywa. Wciąż widzę potencjał, pytanie na jak długo?
Liczę, że trzeci tom będzie zdecydowanie lepszy od drugiego i logicznie wytłumaczy, o co tak naprawdę chodziło i określi jasny cel w nadchodzącej części.
Książka, która porwała moje serce… – Recenzja „Dzieci Krwi i Kości”
Odpowiedz