Przychodzę do Was z recenzją powieści rozpoczynającej nową serię w uniwersum Star Wars, Erę Wielkiej Republiki.
Akcja książki Star Wars: Wielka Republika Światło Jedi, dzieje się 200 lat przed wydarzeniami, które możemy oglądać w Mrocznym Widmie. Pozwala nam to poznać nowych i interesujących bohaterów. Autorem tej kanonicznej historii jest Charles Soule. Ma on na swoim koncie scenariusze do komiksów takich jak Daredevil czy She-Hulk od Marvel Comics oraz wiele innych tytułów powiązanych z Gwiezdnymi Wojnami.
Gdy w galaktyce panuje pokój, nad którym czuwa Zakon czarowników zwanych Jedi, a Kanclerz Soh sprawuje władzę i rewolucjonizuje system, wszyscy przygotowują się do uruchomienia majestatycznej stacji w zakątkach Zewnętrznych Rubieży, jaką jest Latarnia Gwiezdny Blask. Czy jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem?
Akcja zaczyna się od wydarzenia, które zostało nazwane Wielką Katastrofą. Transportowiec „Szlak Dziedzictwa” zderzył się z czymś w trakcie podróży przez nadprzestrzeń. Ale przecież to niemożliwe… Szczątki statku stały się zagrożeniem nie tylko dla układu Hetzal, ale i innych planet Zewnętrznych Rubieży. Na szczęście na ratunek przyszła Avar Kriss oraz inni członkowie zakonu Jedi. Czy uda im się ocalić miliardy istnień, rozwiązać zagadkę wypadku w nadprzestrzeni i pokonać czyhające zło? Walka z czasem trwa, a sprawy z każdą chwilą się komplikują i przybierają nieoczekiwany obrót.
W książce przedstawionych jest kilka wątków, co bardzo przypadło mi do gustu. Nie pozwalało mi to oderwać się od czytania, koniecznie musiałam wiedzieć, co będzie dalej. Jednak budowane napięcie stopniowo opadało i chwilami fabuła się przeciągała. Nie sprawia to jednak, że odradzam powieść. Wręcz przeciwnie. Pozwoliła mi się przenieść do innej rzeczywistości. Sposób, w jaki została napisana, sprawiał, że czułam się jak część historii. Były momenty, w których mogłam się uśmiechnąć, ale nie zabrakło również smutnych chwil.
W drugiej części poznajemy całkiem nowych antagonistów. Frakcję? Na pewno nie rasę, która naprawdę mnie zainteresowała. Mrok w sercu burzy. Przyglądamy się także ciekawej drużynie, w której skład wchodzą: Mistrz Loden Greatstorm, jego padawan Bell Zetiffar, kucharz Engle i znakomicie znająca się na technologii Indeera. Wszyscy stacjonują w placówce Jedi na planecie Elphrona. (Osobiście ich wątek podobał mi się najbardziej). Spotykamy ponownie Mistrzynię Avar Kriss i jej przyjaciela, rycerza Jedi, Elzara Manna. Ta dwójka próbuje rozwikłać zagadkę katastrofy z udziałem „Szlaku Dziedzictwa”. Pomaga im niezwykle uzdolniony technik Keven Tarr. Jak postać Elzara Manna jest ciekawa, jego eksperymenty z Mocą, przez które nie może doczekać się tytułu Mistrza, tak Avar Kriss jest… mogłabym to określić słowem „nijaka”. Ot, idealna Mistrzyni Jedi, pozbawiona wad i poczucia humoru (nie żeby Jedi mieli jakieś wielkie poczucie humoru), którą wyróżniają jedynie umiejętności związane z Mocą. Liczę, że bohaterka zostanie bardziej rozbudowana jeśli chodzi o charakter oraz że znów spotkamy Elzara Manna.
Trzecia część pokazuje nam konfrontację mrocznej organizacji z siłami Republiki połączonej z oddziałami Zakonu Jedi. Warto wspomnieć, iż galaktyczni czarownicy nie są jedyni w tej powieści. Jest wiele interesujących postaci takich jak wyżej wspomniany Keven Tarr, niezwykle inteligentny technik z planety Hetzal, bez którego śledztwo stałoby w miejscu, kanclerz Lina Soh, która utrzymuje Republikę w pokoju i wprowadza innowacyjne projekty, Admirał Kronara, twardą ręką dowodzący siłami zbrojnymi Wielkiej Republiki oraz wielu innych.
Uważam, iż mimo wielowątkowości, książka została napisana w taki sposób, że łatwo ją zrozumieć (przynajmniej ja nie miałam z tym problemu). Pojawia się dużo bohaterów, jednych ważniejszych, innych trochę mniej, jednak można się bez trudu połapać, kto kim jest.
Pozycja wprowadza nas w historię Zakonu Jedi i mam nadzieję na kontynuacje, w których zobaczymy jego ewolucję od Światła Jedi aż do Mrocznego Widma.
Książkę można zakupić na Świat Książki – Klik!
Komentarz