„Słońce w mroku”, czyli stara historia opowiedziana na nowo…

Słońce w Mroku jest opowieścią o minionych wydarzeniach z punktu widzenia wampira, co pozwala ujrzeć cały obraz sytuacji od nieznanej dotąd strony, przez pryzmat życia i uczuć Edwarda. Jego wspomnienia i myśli pozwalają zrozumieć decyzje, które podejmował w Zmierzchu.

Półtorej dekady temu narodził się światowy fenomen. Zmierzch Stephenie Meyer, powieść YA o niezdarnej dziewczynie i jej nieumarłym chłopaku, która trafiła na półki w 2005 roku, a na duży ekran w 2008. Nikt wtedy nie spodziewał się, że owa niepozorna opowieść o dziewczynie zakochanej w wampirze całkowicie zmieni oblicze fantastyki. Od tamtej pory nastolatki marzyły, aby spotkać na swojej drodze wampira, który podaruje im nieśmiertelność i wieczną miłość. Był to początek nowej fali nadprzyrodzonych romansów oraz ery cyfrowych fandomów. Powieść ta zainspirowała również wielu twórców fanficów (o niektórych z nich być może słyszeliście, chyba wszyscy wiemy co mam tu na myśli).

Obecnie, 12 lat po opublikowaniu ostatniej części sagi o tytule Przed Świtem, Meyer wydała długo oczekiwane Słońce w Mroku. Pierwotnie ta książka miała pojawić się dużo wcześniej. Jednak w 2011 na skutek wycieku do internetu dwunastu rozdziałów nieedytowanej części powieści, autorka początkowo zawiesiła pracę nad owym projektem. Piąta część sagi, Słońce w Mroku to dobrze znany czytelnikom Zmierzch opowiedziany tym razem z perspektywy ponad stuletniego iskrzącego się w słońcu wampira Edwarda Cullena. Obiektu niezachwianego uczucia ludzkiej nastolatki Belli Swan. Fabuła niemal niczym nie różni się od swojego pierwowzoru – szkolne zauroczenie, błyskanie na słonecznej łące, poznanie rodziny ukochanego, ratunek przed złym wampirem, bal maturalny. Jeśli spodziewaliście się nowej historii to niestety tutaj jej nie znajdziecie. To, co Was czeka, to nowa, o wiele bardziej szczegółowa i rozwinięta wersja oryginalnej powieści. Meyer skorzystała z okazji i skupiła się na rzeczach oraz wydarzeniach, które wcześniej były niejasne. Świat wampirów wydaje się tu większy, a bohaterowie niemal sprawiają wrażenie ludzi z krwi i kości! W przeciwieństwie do dobrze znanego nam pierwowzoru.

Pod względem kreacji postaci, książka naprawdę bardzo mi się podobała i uważam ją za dobre rozwinięcie sagi Zmierzch. Mogę tutaj uchodzić za nieco stronniczą, ponieważ zawsze byłam #TeamEdward, ale z czystym sercem mogę powiedzieć, że jego myśli niezaprzeczalnie mnie pochłonęły i z pewnością wciągną również innych. Nadal jest wampirem stalkerem, ale jest też szokująco samoświadomy i przede wszystkim nie tak doskonały, za jakiego uważa go Bella. Widząc go przez POV Belli, Edward wydawał się odległy, nieziemski i całkowicie bez skazy. Możliwość wejścia do jego umysłu pokazuje, że jest on wadliwym, złożonym i skomplikowanym człowiekiem. Czyni go to trochę bardziej ludzkim, ale również niezmiernie irytującym. Stopień, w jakim Edward psychicznie torturuje się za bycie potencjalnym zagrożeniem dla ukochanej, jest niczym w porównaniu z karą, jaką nakłada na czytelnika.

O ile pierwsze rozdziały czyta się bardzo przyjemnie ze względu na możliwość obserwacji jego kiełkującego się uczucia do Belli – szczególnie podoba mi się tu fragment ze strony 471, który jest swoistym nawiązaniem do listy ulubionych nocy Edwarda.  To dalsze rozdziały można spokojnie określić jako niekończące się tortury i brak jakiejkolwiek konsekwencji. Bardzo trudno poważnie potraktować jego wieczną udrękę nad ich przyszłością, skoro wiemy (jest to przecież powieść towarzysząca, nie dla początkujących), do czego dokładnie doprowadzi zakończenie tej historii. Zdumiewająco nudno jest czytać go przechodzącego przez tę samą spiralę pożądania/wstydliwości/wątpliwości/niezdecydowania za każdym razem, gdy on i Bella nawiązują kontakt wzrokowy lub zamienią ze sobą parę słów. Jest przekonany, że jest najgorszą rzeczą, jaka może się jej przytrafić, a po spędzeniu tak wiele czasu w jego mózgu, nie sposób się z nim nie zgodzić. Kto by się domyślał, że historia miłosna może być tak pozbawiona radości?

Jednak to nie oznacza, że ta powieść was nie rozbawi. Nie raz śmiałam się na niej w głos. Edward może i jest wiecznym masochistą, ale jego czarny humor zdecydowanie na swój własny sposób zabawia czytelnika. Z pewnością już nigdy nie będę w stanie normalnie obejrzeć filmu czy przeczytać oryginalnej książki bez przypomnienia sobie, co w danej chwili myślał. Moim faworytem zdecydowanie jest scena w klasie biologicznej.

Dlaczego musiała się tu pojawić? Po co musiała istnieć? Dlaczego musiała zniszczyć tę odrobinę spokoju, jaką znalazłem w swoim niby-życiu? Jaki był powód, dla którego tak irytująca istota ludzka przyszła na świat? Chyba tylko po to by mnie zniszczyć.

O dziwo największą niespodzianką w tej książce była sama Bella. Meyer zdaje się próbować skorygować niektóre z krytycznych uwag na temat jej szokującego braku osobowości. Nie zrozumcie mnie tu źle, Bella oczywiście wciąż jest kimś bardzo wyjątkowym, jednak oczami Edwarda w końcu możemy dostrzec, że ta postać faktycznie ma jakąś osobowość. Edward nieustannie zachwyca się tym, jak niezwykłą i skomplikowaną „zagadką” jest ta dziewczyna. Oczywiście nie tylko dlatego, że nie potrafi odczytać jej w myśli. Warto zwrócić uwagę na rozmowy między tymi dwoma postaciami, które w Zmierzchu są tylko napomknięte lub pominięte. Być może dlatego, że w Zmierzchu Bella była zbyt zapatrzona w Edwarda, by zwracać uwagę na coś tak przyziemnego jak konwersacja międzyludzka. Na szczęście w tej części zostały one rozwinięte.

W Słońcu w Mroku, Edward jest tak zakochany, że uważa te wszystkie pozornie nieistotne rozmowy za ważne dla jej osobowości. Tak czy inaczej, charakter Belli, rzeczy, które lubi i nie lubi, odkrywa się tu w sposób, jakiego nie doświadczyliśmy w oryginalnej powieści. To czyni ją mniej nijaką. Jednak jego zdanie o Belli nie jest zbyt przekonujące, gdy stoi w brzydkim kontraście z jego zdaniem o innych istotach ludzkich. Ich wewnętrzne monologi są dla niego dostępne i bardzo cynicznie przedstawione jako samolubne i jednowymiarowe (z wyjątkiem Angeli). Zastanawiałam się, dlaczego miałby kiedykolwiek lamentować nad swoim przeklętym stanem i pragnąć, by rzekomo olśniewająca Bella prowadziła życie doczesne, skoro pała taką pogardą do prawie wszystkich ludzi, których kiedykolwiek spotkał? Ale wtedy zdałam sobie sprawę, z tego że gdyby moje nieśmiertelne życie było równie mocno przepełnione wyrzutami sumienia, to pewnie też nie życzyłabym tego nikomu innemu.

Największą wadą tej części jest to, że wszystkie ludzkie postacie są do bani. Co prawda nie mówię, że w Zmierzchu tacy nie byli, po prostu nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak bardzo. Prawie wszyscy „przyjaciele” Belli są kłamliwymi, zazdrosnymi, strasznymi ludźmi. Niezbyt podobało mi się to, że Meyer postanowiła przedstawić ich w taki sposób, aby Bella wyglądała na jeszcze bardziej wyjątkową.

Mike wyszedł, jego umysł kipiał ze złości. Co ona widzi w tym dziwaku? Pewnie kręci ja to, że jest bogaty… 

Nawet Rosalie, która ma naprawdę przerażającą, tragiczną historię bycia wykorzystywaną i pozostawioną na pastwę losu, jest zredukowana do okropnej, zazdrosnej, wrednej dziewczyny. Jednak do tego wrócimy nieco później. Skupmy się teraz na postaciach, które zyskały całkowicie nowy wymiar dzięki nowej części. Mam tu na myśli rodziców Belli. Dzięki Edwardowi dostaliśmy możliwość zajrzenia do ich umysłów i dowiedzenia się paru interesujących rzeczy. Wątek, w którym Mayer stara się nadać światło temu, skąd wzięła się tajemnicza blokada w umyśle naszej głównej bohaterki była dla mnie niesamowicie interesująca. Niemal żałuję, że niestety prawdopodobnie nigdy nie będzie nam dane bardziej tego zgłębić. Kolejnymi postaciami, których wątek został nieco rozszerzony jest plemię Quileutów. Oczywiście to, że Jacob był zakochany w Belli już w pierwszej części nie jest dla nas zaskoczeniem ale miło było mieć wgląd w jego myśli. O wiele większe znaczenie ma tu wątek ojca Jacoba, Billego Blacka. Z jego myśli jak i wspomnień dowiadujemy się, że ta cała sytuacja z wampirami była dla niego niemal tak samo nowa jak dla Belli. Przerażenie zbudowane na latach słuchania okropnych legend uczyniło go zamkniętym w sobie, przerażonym człowiekiem. Na tyle, że aby obronić swoich bliskich był w stanie złamać zasady paktu.

Najważniejszym punktem powieści jest rodzina Edwarda. Dzieje się tak dlatego, że Edward może czytać w ich umysłach i w ten sposób zobaczyć ich prawdziwe ja i ukryte motywy, podczas gdy Bella POV został zaślepiony ich pięknem i fasadą doskonałości. Wiele rzeczy stało się również  bardziej zrozumiałych. Między innymi to jak działa dar Alice i w jaki sposób Edward potrafił wykorzystać go, by zyskać przewagę. Szczegóły dotyczące stylu życia Cullenów i ich osobistej historii są najlepszym nowym spojrzeniem na ten świat, jaki ma do zaoferowania Słońce w Mroku, a także przypomnieniem błyskotliwej (z braku lepszego słowa) historii, jaka miała miejsce, gdy po raz pierwszy została opowiedziana niesamowitymi oczami Belli. Przeżywanie interakcji Edwarda i jego rodzeństwa z pierwszej ręki dostarcza nam nieco więcej przyjemności. Alice, Emmett i Jasper, w szczególności, są często ciekawsi niż Edward sam w sobie.

Słońce w Mroku pełne jest retrospekcji, które przenoszą nas do odległej przeszłości. Poznajemy bieg zdarzeń, który doprowadził do uformowania się klanu, zgłębiamy się w relację Rosalie i Edwarda, która nie zawsze była usłana różami – ba nawet kiedyś chciano ich zeswatać! Dowiadujemy się nieco więcej o przeszłości Jaspera, który z całej rodziny wydawał się największym odludkiem oraz mamy szanse doświadczyć piękna jakim jest relacja Alice i Edwarda. Emmett był tutaj moim ulubieńcem, ponieważ jako jedyny zdawał sobie sprawę z tego, że Edward był wyraźnie szalony. Na szczególną uwagę zasługują tu wizje Alice, które nie raz mnie zaskoczyły, gdyż nie spodziewałam się, że niektóre fakty były znane Edwardowi już na tak wczesnym etapie. Moją ulubioną częścią książki są zdecydowanie kulisy tworzenia kołysanki dla Belli. Prawdopodobnie dlatego, że sama jestem muzykiem i uważam, że nie ma nic piękniejszego, niż stworzenie utworu prosto z serca dla ukochanej osoby. Nie wspominając już o tym, że była to jedna z piękniejszych rodzinnych scen.

Najlepsza była jednak ostatnia część książki, a zwłaszcza powrót do sceny z Jamesem w studio tanecznym. W Zmierzchu byliśmy przerażeni sytuacją Belli, a potem nagle została uratowana. W Słońcu w Mroku widzimy, jak rzeczywiście doszło do akcji ratunkowej. Mamy możliwość  wglądu do każdego szczegółu planu naszych bohaterów. Co więcej możemy obserwować ich umiejętności w pełnej chwale. To, co bardzo mi się podobało to stosunek całej rodziny do Belli. Buszując przez ich myśli widzimy jak wielkim uczuciem ją darzą, mimo iż dopiero co ją poznali. Oczywiście pomijając w tym Rosalie, która niestety została przedstawiona jako zazdrosna pusta lala. Uważam to za bardzo krzywdzące wobec jej postaci. Wielka szkoda, że autorka zamiast sprawić, aby jej postać była bardziej przystępna dla czytelnika, przypadkowo ją zniszczyła. Najbardziej zaskoczył mnie tu Emmet, ponieważ nie spodziewałam się po nim, aż tak wielkiej troski. Warto również napomknąć o samym końcu powieści, który ze strony Edwarda daje nam całkiem nowe spojrzenie na zakończenie pierwszej części sagi. Pozornie szczęśliwa scena zamienia się tutaj w mieszaninę niedopowiedzeń i smutnych akcentów. Znając uczucia naszego wampira jesteśmy w stanie zrozumieć jego motywy, które ostatecznie doprowadziły do pustych stron w Księżycu w Nowiu. 

Na koniec mojej recenzji pragnę zwrócić uwagę na dwa błędy, które znalazłam podczas lektury. Jak widać na zdjęciach, Bella posiada tajemniczą umiejętność zmieniania swojej płci. Kto by pomyślał…

Książka, mimo swoich wad, była dobra i gorąco polecam ją każdemu fanowi Zmierzchu. Pamiętajcie jednak, że to niemal to samo, co oryginał. Nie oczekujcie niczego nowego ani innowacyjnego, tylko świeżej perspektywy. To powiedziawszy, obiecuję wam, że ten punkt widzenia was nie zawiedzie!

Chciałabym również podziękować Wydawnictwu Dolnośląskiemu za możliwość zrecenzowania tej książki oraz paczkę z upominkami dotyczącymi owej powieści – byłam bardzo mile zaskoczona.

0
Would love your thoughts, please comment.x