Szczurołap czy wybitny pilot? — recenzja komiksu „Star Wars: Han Solo — Imperialny Kadet”

Przygody młodego Hana Solo, możemy zobaczyć w nowym komiksie z Wydawnictwa Egmont. W końcu człowiek ten stał się jednym z ulubieńców fanów, za sprawą oryginalnej trylogii. Ciekawie będzie zyskać nowe informacje na jego temat.

Czy komiks warty jest uwagi?

Jak wypadają bohaterowie?

Co robił Han Solo na długo przed tym, jak spotkał Luke’a i Leię? A no, zaciągnął się do wojska imperialnego. Czy był to dobry pomysł? Nie sądzę, ale na pewno jedyny, na jaki wpadł, gdy został przyparty do muru. Jak bywa w militariach, przełożeni oczekują nie tylko umiejętności, ale również dyscypliny. Hana zdecydowanie przerosło to drugie. Mimo to postanowiono dać mu szansę.

Miałam duże oczekiwania co do tego komiksu. Zdecydowanie za duże. Dawno się tak nie zawiodłam. Dostajemy oczywiście głównego bohatera z wewnętrznymi rozterkami i pyskatym językiem. Han wypadł… znośnie. Moim zdaniem zanikł w tej historii. Wkurza swoim brakiem dyscypliny, ale jednocześnie ociepla wizerunek dobrym sercem. Zabrakło mi również tego imperialnego tła. Solo robił co chciał, czasem dostając jakąś karę. Innych wylaliby na zbity pysk, ale przecież nie taką perełkę. Prawdę mówiąc, niewiele dowiadujemy się o Hanie. Informacje podane tutaj, spokojnie można wyciągnąć z innych, ciekawszych komiksów. Jego nauka w akademii pokazana jest chaotycznie, zbyt szybko lub jak to się mówi „po łebkach”.

Zdecydowanie ciekawszym bohaterem okazał się rywal Hana Solo.

Arogancki i taki, dla którego ważne są osiągnięcia. Wybitny pilot, jednak bardzo szybko spisany na straty, mimo dyscypliny. Sytuacje Hana i wyżej wymienionego bohatera są być może różne, jednak nie zmienia to faktu, że pokazuje to głupotę imperium… A może jego nieprzewidywalność? To do oceny pozostawiam wam. Wracając do opisywanego bohatera… Celowo nie podaję jego imienia, podpowiem jednak, że więcej można dowiedzieć się o nim z serii Łowcy Nagród.

Dostajemy kolejne postacie drugoplanowe. Kanina, bardzo dobra pilotka, starająca się skrupulatnie wypełniać rozkazy. To dobra osoba, choć trochę sztywna. Oprócz niej w akademii są bliźniacy Tamu i Lyttan Dree. Co tu dużo mówić, są trochę gorszymi pilotami od reszty, dbają o siebie nawzajem i polubili Hana. To tyle. Dosłownie. Komiks ma otwarte zakończenie, jest krótki, nie wnosi zbyt wiele, nie kończy wątków. Pewnie to po prostu pierwsza część, pomyślicie. Otóż nie. Han Solo — Imperialny Kadet wyszedł jako jednotomówka. Nie ma podziału na części.

Co ciekawe, w komiksie tym, połowa dotyczy kolegi Solo, Tobiasa Becketta. Jego historia jest również wyrwana z kontekstu i dziwnie wygląda to przez fakt, że to nadal jednotomówka.

Do stylów rysunkowych nie mam zastrzeżeń. Ale David Nakayama nie popisał się okładką. Twarze wyglądają, jakby były wklejone albo wygenerowane przez AI, podobnie jak postacie w tle. Na pierwszym planie widać Hana z fioletowowłosą dziewczyną. Kim ona jest? Ozdobą, bo nie było jej nawet w komiksie. Zamysł dobry, wykonanie słabe.

Uważam, że komiks ten wypada dosyć słabo na tle innych. Jeśli jesteście kolekcjonerami, lub wielkimi fanami Hana Solo… Śmiało kupujcie. W innym wypadku zaoszczędziłabym pieniądze na coś innego.

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji.

Interesuję się sztuką, fantastyką i science-fiction. Lubię czytać książki i grać w gry planszowe, jak i komputerowe. Uwielbiam komiksy, zwłaszcza z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Zajmuję się rysunkiem, malarstwem i oglądaniem błyskotek na sklepowych wystawach. Jestem uzależniona od herbaty i muzyki.
0
Would love your thoughts, please comment.x