Garfield bawi pokolenia! – recenzja tomu „Tłusty koci trójpak”

Przygody leniwego, rudego kocura od dekad bawią do rozpuku całe pokolenia. Wydawnictwo Egmont ruszyło naprzeciw fanom Garfielda, wydając tomy Garfield. Tłusty koci trójpak.

Każda z tak wydanych edycji to aż 3 tomy przygód Garfielda w jednej książce. Obok światowej sławy leniucha pojawiają się także: jego kochliwy, lecz niezbyt fartowny właściciel Jon Arbuckle, nieokrzesany pies Odie, sąsiedzi, którym nasz bohater uprzykrza życie na różne sposoby oraz myszy i pająki, na które pozoruje swe polowania.

Komiksy są kolorowe, w większości  występuje w nich najmłodsza i najbardziej znana rysunkowa wersja Garfielda autorstwa Jima Davisa. Co można znaleźć tam znaleźć? Masę humoru, często ironicznego i sarkastycznego, pochwałę błogiego lenistwa, nienawiść wobec poniedziałków i wścibskich osobników. Scrollowanie stron z najlepszymi memami nie może się równać tym historyjkom. Komizm Garfielda się nie starzeje, a jego cięta riposta wciąż trafia w sedno.

Niezależnie od tego, czy będzie to podróż do krainy dzieciństwa (jak dla mnie) czy odkrywanie Garfielda przez nowe pokolenia, to ta podróż będzie tak samo satysfakcjonująca. Z uwagi na to, że część żartów jest mocno osadzona w języku, sugerowałabym, żeby te komiksy czytały dzieci w wieku powyżej 8 lat.

Któż z nas dorosłych nie utożsamiał się przynajmniej raz z tym wielbicielem lazanii. Szczególnie gdy nadchodzi poniedziałek, jest 6:30, a na dworze ciemno i zimno… Dajmy się na nowo porwać tym komiksom, śmiejmy się do łez i pokazujmy tę kultową postać najmłodszym (niech wiedzą, że poniedziałki po prostu już takie są). Ja, mała fanka Garfielda i dorosła antyfanka początków tygodnia bawiłam się przednio. Wy też będziecie!

 

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za przesłanie egzemplarza do recenzji.

Muzeolog, kulturoznawca, historyk sztuki (in spe). Najchętniej czyta literaturę faktu, a gdy nie czyta to ogląda - na ekranie, scenie czy wystawie.
0
Would love your thoughts, please comment.x