Morally grey is my favourite color – recenzja „Bojkot”

Kryminał pisany od końca, dwa upozorowane samobójstwa i grupka nastolatków, którzy samymi swoimi nazwiskami są w stanie dyktować warunki. Witajcie w świecie elit, gdzie spod złotych zegarków i diamentowych koli wystaje zgnilizna i ulatnia zapach siarki. 

Nastka jest nieszczęśliwie zakochana w Igorze. Odkąd tylko pamięta, darzy go uczuciem. W dodatku przyjaźni się nie tylko z nim, ale też z jego… dziewczyną. Pewnego dnia przez przypadek dostrzega ślady pobicia na ciele chłopaka. Nie ma wtedy jeszcze pojęcia, że rok później na forum szkoły zostanie wraz z nim oskarżona o zabójstwo jednej z nauczycielek.

Czy wydarzenia sprzed kilkunastu miesięcy wyjdą w końcu na jaw? 

W książce od samego początku dzieje się dużo. Z racji tego, że domniemane (a może właśnie oczywiste?) morderstwo nauczycielki miało miejsce rok temu, czytelnik przemieszcza się pomiędzy dwiema liniami czasowymi: wpisami z dziennika Anastazji sprzed roku oraz jej aktualnymi problemami. Prestiżowe liceum Składowskiej — idealne tylko na pozór i od samego początku czytelnikowi dane jest do zrozumienia, że pod warstwą 

prestiżowych wyróżnień placówka po prostu gnije. Główna bohaterka w innych okolicznościach byłaby idealnym czarnym bohaterem. Na wskroś toksyczna, cyniczna, wyrachowana, nie liczy się nawet z ludźmi, których nazywa przyjaciółmi. Kibicowanie którejkolwiek postaci sprowadza się do lawirowania pomiędzy większym a mniejszym złem. Choć w pewnym sensie nie da się nie czuć do nich nutki współczucia, bo Agnieszka Kulbat tak prowadzi fabułę, że prędzej czy później na jaw wychodzi podłoże ich zachowania. Chore, zdecydowanie zbyt wysoki ambicje rodziców oraz zastępowanie pieniędzmi rodzinnego ciepła przeobraziło dzieci w demoniczne nastolatki. Książka nie romantyzuje i nie wybiela okropnych, niebezpiecznych i okrutnych zachowań. Żaden wybryk nie jest ukazany jako szaleństwo młodości, a raczej w pełni świadomy czyn, który niesie konsekwencje. Kto tak naprawdę w tej historii był tym złym, czytelnik musi zdecydować samodzielnie. Może wszyscy? Może nikt? 

Oceniając ją w kategorii książki młodzieżowej, Bojkot jest pozycją bardzo ambitną, obierającą mało spotykany kierunek. Stanowi przy tym pozycję równie dobrą dla rówieśników bohaterów, co i dorosłych, bo w dużej mierze skupia się na zagadnieniu nieświadomego krzywdzenia własnych dzieci przez rodziców. Obrazuje, jak dobre intencje i ambicje chcących jak najlepiej opiekunów stają się piekłem podopiecznych. Lektura wywołuje zdrowy dyskomfort oparty na nieustannym zastanawianiu się, czy działania bohaterów faktycznie były najlepszym wyjście, jakie decyzje podjęłoby się samemu oraz rozumieniu, że ta grupka wykreowanych licealistów jest do bólu realna. Świat nie bywa tak biały jak chciałoby się wierzyć, ani tak czarny jak się go opisuje. Moralna szarość idealnie obrazuje problematykę tytułu. 

To moje pierwsze zetknięcie z Agnieszką Kulbat, które po lekturze mogę określić pozytywnym zaskoczeniem. Bojkot jest przemyślany, pełen akcji i trzymający w napięciu. Dzieje się w nim naprawdę dużo: kłamstwa, oskarżenia o morderstwo, samobójstwo, manipulacje i miłość tak napromieniowana, że świeci. Jakby to wszystko było wciąż zbyt niejasne, to na sam koniec głos zabiera bezpośrednio autorka, w krótkiej mowie tłumacząc, co było nie tak z główną bohaterką. Zakończenie zdecydowanie nie jest happy endem, ale moim zdaniem to dobrze. Historii takiej jak ta, nigdy nie powinno się zakończyć słowami „żyli długo i szczęśliwie”. Wszystko podpada pod najmroczniejsze dark fantasy, co jeszcze mocniej uderza w czytelnika, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by takie wydarzenia miały miejsce naprawdę. 

Do czego tak właściwie sprowadza się mój wywód? Do krótkiego wniosku, że Bojkot to pozycja, której na polskim rynku brakowało. Dający do myślenia thriller YA, po którego sięgnięcie zachęcam wszystkich. Wydawnictwo Mięta doczekało się w swoim zbiorze kolejnej perły, za której udostępnienie do recenzji serdecznie dziękuję. 

Patrzyłam na ludzi zupełnie na wylot. Widziałam żebra, jelita, nawet całe gałki oczne. Tylko serce trafiało się jakoś rzadko...
0
Would love your thoughts, please comment.x