Mroźny powiew śmierci – recenzja serialu „Na wodach północy”

Na wodach północy to pięcioodcinkowy miniserial w reżyserii Andrew Haigha, który powstał na podstawie powieści Iana McGuire’a pod tym samym tytułem.

Akcja rozgrywa się w XIX wieku. Powracający z Indii, były chirurg wojskowy Patrick Sumner poszukuje sobie zajęcia. Ciągnące się za nim problemy z przeszłości oraz uzależnienie od laudanum zmuszają go do zaciągnięcia się na statek wielorybniczy Ochotnik, w charakterze okrętowego lekarza. Kiedy wyprawa wyrusza w stronę Arktyki, okazuje się, że kryje się za nią drugie dno. Sumner musi stawić czoła przenikliwemu chłodowi północy, dzikiej naturze, a także równie dzikiej załodze z brutalnym i nieokrzesanym harpunnikiem Henrym Draxem na czele.

To właśnie konfrontacja pomiędzy tymi dwoma postaciami jest główną osią fabuły (oprócz samej wyprawy oczywiście). Aktorzy świetnie wywiązali się ze swoich zadań. Jack O’Connell w roli walczącego z własnymi demonami oraz próbującego przetrwać za wszelką cenę Sumnera oraz niesamowicie zmieniony do roli agresywnego i brutalnego w działaniu Draxa, Colin Farrell są motorem napędowym filmu. Szczególnie Farrell, grający dość oszczędnie, nadrabiając mimiką i mową ciała sprawia jakże odmienne wrażenie od większości ról z jakich go pamiętamy. Na drugim planie na uwagę zasługuje znany z licznych epizodycznych ról Stephen Graham, w roli kapitana Brownlee, a także Sam Spruell jako pierwszy oficer Cavendish. Role są bardzo naturalistyczne i fizyczne, podobnie zresztą jak cały serial.

Na uwagę zasługuje dbałość twórców o szczegóły. Sprawnie odwzorowali wnętrze statku wielorybniczego, polowanie na foki czy wieloryby. Wszystko zdaje się wyglądać jakby żywcem przeniesione z XIX-wiecznej Anglii. Podobnie zresztą jak scenografia oraz plenery mroźnej Arktyki, potrafią sprawić, że nawet w ciepłym wnętrzu można poczuć dreszcz chłodu. Z tego co wyczytałem, twórcy osiągnęli ten mroźny klimat dlatego, że część zdjęć kręcona była właśnie na dalekiej północy. Dodatkowo bardzo wiarygodnie przedstawiono również życie załogi wielorybniczego okrętu. Wszędobylski brud, chłód, podłe żarcie. Widzimy to wypisane na twarzach bohaterów. Do tego dochodzi ludzka bezwzględność i brutalność, której nie brakuje na pokładzie Ochotnika. Na pokładzie rządzi prawo silniejszego. Dochodzi nawet do gwałtów oraz zabójstw. Zdecydowanie pod względem realizacyjnym serial stoi na najwyższej półce.

Muszę przyznać, że wsiąkłem w klimat Na wodach północy od pierwszych minut. Może dlatego, że uwielbiam powieść Terror Dana Simmonsa, a także serial na jej podstawie, obydwie te pozycje szczerze polecam. Oczywiście nie każdemu taki naturalistyczny i surowy klimat przypadnie do gustu. Zdecydowanie nie jest to serial dla delikatnych osób. Wszystko co widzimy na ekranie jest dosadne, mocne, ale jednocześnie w wielu momentach skłaniające do refleksji na temat ludzkiej natury.

Moim zdaniem jedna z serialowych perełek mijającego roku, którą zdecydowanie polecam.

Od lat zainteresowany fantastyką i historią. Z czasem z czytelnika stałem się również twórcą. Pisuję szeroką pojętą fantastykę i horror, a także dzielę się z recenzjami obejrzanych filmów, przeczytanych książek i komiksów.
0
Would love your thoughts, please comment.x