Nie da się ukryć, że stuprocentowo wierne odtworzenie książki w filmie czy serialu jest niemożliwe. Dzisiejsza technologia pozwala na wiele, ale finalny wygląd zależy od wizji reżysera. Jak jest w przypadku Shadowhunters? Czy te różnice psują, a może ulepszają fabułę?
Shadowhunters studia Freeform bazuje na dziełach Cassandry Clare, Darach Anioła. Nie jest to pierwsza adaptacja (mieliśmy okazję podziwiać odwzorowanie świata Nocnych Łowców w filmie), ale z pewnością jedyna, która w jakimś stopniu zakończyła serie. Serial został odwołany po trzecim sezonie, gdzie dostał podsumowujące odcinki, tak byśmy nie zostali bez zakończenia. Produkcja miała za zadanie streścić 6 książek i pomimo że odniosła w tym jakiś sukces, to i tak widać wiele różnic. Z pewnością fani, którzy mieli okazję czytać Cassandrę Clare to zauważą. Sprawdźmy, co dało się lubić w serialu, a czego nie znosimy.
Nowy początek historii
Biorąc pod uwagę fakt, że film nie uzyskał dobrego wyniku kasowego, to wobec serialu mieliśmy większe oczekiwania.
Zacznijmy od tego, że główna bohaterka Clary w książce ma 15 lat, natomiast w serialu kończy 18 i widzimy ją po raz pierwszy jak jest na przesłuchaniu do Brooklyn Academy of Art. Taki zabieg z pewnością dał twórcom wiele swobody w poruszaniu się po bardziej dojrzałych tematach. Kto oglądał, ten wie, że produkcji nie są obce tematy przemocy czy seksualności bohaterów. Na pewno dało to o wiele szersze pole do popisu, niż jakby twórcy zachowali oryginalny wiek bohaterki.
Charakter postaci
Postacie w Shadowhunters są jednocześnie podobne do swoich pierwowzorów, jak i zupełnie różne. Widać to nawet na samym początku, bo mama Clary, Jocelyn Fray nie jest artystką a antykwariuszką. Sąsiadka Dorothei z książki, która była tak naprawdę obcą, dziwną staruszką, w serialu była w młodą czarownicą, a zarazem należała do rodziny. Sam Luke skrycie podkochujący się w Jocelyn, w dziełach Cassandry Clare był jej partnerem i miał księgarnię, gdzie twórcy produkcji stwierdzili, że będzie gliniarzem.
Nie da się ukryć, że plusem dla serialu była relacja Aleca (Matthew Daddario) i Magnusa (Harry Shum Jr.). Z pewnością została poprowadzona inaczej i wiele scen było tak naprawdę wymysłem reżysera, ale były świetnym zabiegiem, który widzowie pokochali. W książce ich relacja jest powolna i rozciągnięta na wszystkie tomy Darów Anioła plus dodatkowe np. Czerwone zwoje magii. W samej produkcji jesteśmy w stanie odczuć więcej uczuć pomiędzy bohaterami niż w książce. Przykładem tutaj z pewnością jest słynny pocałunek podczas zaaranżowanego ślubu Aleca, do którego na szczęście nie doszło. Sama scena jak i bohaterka, Lydia Branwell (Stephanie Bennett) to totalny wymysł serialu.
Kolejną dramatyczną różnicą w serialu jest historia Jocelyn Fray (Maxim Roy). W produkcji nie zyskała swojego szczęśliwego zakończenia. Po tym jak Valentine ją zabrał, zapadła w śpiączkę, a gdy Clary udało się ją obudzić, to niestety szczęście długo nie potrwało. Doszło do kolejnej tragedii, gdzie opętany przez demona Alec doprowadził do śmierci matki dziewczyny. Co stawia bohaterów w innym świetle. Clary (Katherine McNamara) zostaje sama w nowym dla niej świecie i musi sobie poradzić zarówno z wrogami jak i żałobą. Dochodzi do poróżnienia między nią, a Aleckiem. Ponadto odkrywa swoje nowe zdolności, których normalny Nocny Łowca nie powinien mieć. Luke (Isaiah Mustafa) natomiast zyskuje nową przyszłość.
Całkowicie inne zakończenie
Kiedy ogłoszono zakończenie serialu, twórcy musieli stworzyć finałowe odcinki, tak by zakończenie pasowało do serii. Mogliśmy spodziewać się sporych zmian w tym temacie. Z pewnością jest tu inny los Clary w świecie cieni. Została ukarana przez anioły za tworzenie nowych run, po tym jak pokonała brata. Nie mogła zobaczyć tego świata, a jej runy wyblakły, została bez przyjaciół i rodziny. Po pewnym przeskoku w czasie widzimy ją jako uznaną artystkę, która nagle dostrzega niewidocznego Jace 'a (Dominic Sherwood). Serial kończy się tym, że dziewczyna zadaje te same pytania co na początku serii i ma dziwny przebłysk, jakby miała zaraz sobie wszystko przypomnieć.
Nie da się ukryć, że to odbiega znacznie od finału z książki, rzeczywiście ktoś traci pamięć, ale nie jest to Clary. Być może ukierunkowane jest to tym, że reżyserzy chcieli na koniec skupić się właśnie na niej. Ta zmiana nie każdemu przypadła do gustu, a samo zakończenie zostawia wiele niedomówień. Clary rzeczywiście zaczęła coś sobie przypominać? Jej amnezja mogła być tylko chwilowa? Kara aniołów minęła?
Shadowhunters ma swoje plusy i minusy, ale na pewno jako adaptacja wyszła sto razy lepiej niż film. Jeśli ktoś lubuje się w serialach o zjawiskach nadprzyrodzonych, to ta produkcja jest dla niego. Pomimo niektórych różnic, Shadowhunters zyskał rzesze fanów i w dużym stopniu wiernie odzwierciedlił książki.
A wy jak sądzicie? Różnice pomogły serialowi czy wręcz odwrotnie?
Odpowiedz