Tajemna strona Świąt. Bestiariusz i mroczne tradycje to nic innego jak przewodnik po najmroczniejszych aspektach tych najszczęśliwszych dni w roku. Zanim na dobre zawładnął nimi brodaty święty, były to dni elfów, czarownic, Krampusa i… kotów.
Linda Raedisch stworzyła coś w rodzaju świątecznego lemegetonu, na którego kartach zamknęła przedchrześcijańskich panów zimowego przesilenia. Wigilijne duchy, mroczne elfy, złośliwe zjawy czy demoniczne kozły: to ich jeszcze do niedawna nadejścia spodziewano się w te dni, zamiast rubasznego starca wchodzącego przez komin. W baśniowy oraz dość gawędziarski sposób Tajemna strona Świąt snuje opowieść o ciemnej i przeważnie nieznanej stronie świąt Bożego Narodzenia. To nie tylko historia, ale także studium na temat pogańskich korzeni oraz tego jak wiele okultystycznych w swej naturze zwyczajów, zadomowiło się na dobre w tradycji katolickiej. Linda Raedisch bada sposoby, w jakie chrześcijaństwo na stałe włączyło wiele pogańskich wierzeń i praktyk we własną liturgię, aby ułatwić przejście ich wiary dawnym ludom. Jak się okazuje, nadchodzące święta mają w sobie pełno elfich klątw i widmowych lamentów. Autorka wykazała się niezwykłą ambicją oraz wielkim kunsztem literackim snując swoją opowieść poprzez nie tylko szeroki obszar geograficzny, ale i czasowy.
Nawet sam Święty Mikołaj jak się okazuje, ma swoje za uszami. Nie mówię tu tylko o tym, że swojego charakterystycznego wchodzenia przez komin, nauczył się od bardzo starych wiedźm…
Jednocześnie osób, które by się całkiem przypadkiem zakochały w tej niepokojącej twarzy najkrótszych dni w roku, autorka nie pozostawia z niczym. Poza snuciem wspominek przedstawia obrzędy będące obecnie na wymarciu lub też trwających już jedynie jako wspomnienie. Tłumaczy ich przebieg oraz podaje przykłady jak samodzielnie uczestniczyć (lub choćby spróbować) w nich we własnej rodzinie.
Kolejnym dodatkiem są też krótkie poradniki rękodzieła. Po przeczytaniu wyjątkowo ciekawego rozdziału można od razu zasiąść do robótek i domowymi metodami odtworzyć akcesoria, o których właśnie się czytało. Albo nawet spróbować zaprosić do siebie jedną z istot, którą właśnie poznało się na kartach książki.
To najlżejsza i najbardziej wciągająca pozycja z cyklu Wydawnictwa Repliki, z jaką miałam do czynienia. Język jest przystępny, styl opowieści lekki, a sam temat wciągnął mnie doszczętnie. A wszystko to utrzymane w klimacie lekkiego dreszczyku i grozy. O wielu zwyczajach nie miałam pojęcia, co niektóre niemało mnie zaskoczyły swoim istnieniem. O tyle ile zdarzało mi się usłyszeć coś o świątecznym kocie pożerającym niegrzeczne dzieci, o tyle płonące świnia była dla mnie absolutną nowością! Z ręką na sercu przyznaję, że jestem książką oczarowana. Jej lektura była cudownie spędzonym czasem, który wiele mnie nauczył.
Ta lektura jest doskonałą alternatywą dla kolejnego świątecznego romansidła czy entej wariancji na temat Dickensa. Polecam ją wszystkim spragnionym poznania prawdziwie magicznej strony Bożego Narodzenia.
Dziękuję Wydawnictwu Replika za możliwość zapoznania się z tym tytułem.
Odpowiedz