Połączenie humoru i akcji czyli recenzja filmu „Venom. Let there be Carnage”

Po udanej pierwszej części postać Venoma powraca w sequelu zatytułowanym Venom: Let there be Carnage. Jak wypada kontynuacja? Ja podczas seansu bawiłem się świetnie.

Eddie Brock (w tej roli niezmiennie świetny Tom Hardy) to wzięty dziennikarz śledczy, który powrócił na szczyt dzięki ukrywającemu się w nim kosmicznemu symbiontowi czyli tytułowemu Venomowi. Udaje się do więzienie na specjalne zaproszenie brutalnego, seryjnego mordercy Cletusa Casady (którego gra Woody Harrelson). Więzień przed egzekucją chce opowiedzieć prasie swoją historię. Podczas przepychanki, fragment symbiontu należący do Brocka dostaje się do ciała Cletusa, który przeistacza się w siejącego mord i zniszczenie Carnege’a. Ucieka z więzienia, aby odnaleźć ukochaną, z którą lata temu został rozdzielony. I zaczyna się rzeź.

Oczywiście siadając do seansu drugiej części Venoma, widz powinien wiedzieć na co się pisze. To prosta, wypełniona humorem i akcją historia, która ma umilić czas, nie niosąc za sobą żadnych głębszych przemyśleń. I jako taki akcyjniak sprawdza się znakomicie.

Pierwszą rzeczą, która napędza akcje są relacje między Brockiem a Venomem. Żyjący w jednym ciele bohaterowie wciąż się przekomarzają, co prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Ich dialogi, sprzeczki, drobne złośliwości, są świetnie zrealizowane i w jakiś sposób można je porównać do relacji Martina Riggsa (Mel Gibson) i Rogera Murtaugh (Danny Glover) ze święcącej triumfy w latach dziewięćdziesiątych serii filmów z cyklu Zabójcza broń. Podobnie jak tam bohaterowie nie mogą dojść do porozumienia jednak wzajemnie się uzupełniają i muszą zjednoczyć siły aby pokonać wspólnego wroga. Przekaz prosty i wielokrotnie wykorzystywany, w Venomie pokazany jednak w świeży i ciekawy sposób.

Natomiast druga rzeczą, która sprawia że film ogląda się tak dobrze jest Carnage. Jeden z moich ulubionych antagonistów w marvelowskim uniwersum, wypada naprawdę dobrze. Choć muszę przyznać, że gdyby obrazowi przyznano wyższą kategorię i byłoby bardziej krwawo, mogłoby być jeszcze lepiej. Mimo to Carnage jest dostatecznie złowieszczy, szalony i destruktywny. A do tego świetnie pokazany i zaanimowany.

Podsumowując jeśli ktoś szuka lekkiej rozrywki Venom. Let there be Carnage jest idealnym wyborem. Niewymuszony humor i wartka akcja sprawiają, że oglądając powyższy film można się naprawdę dobrze bawić.

Od lat zainteresowany fantastyką i historią. Z czasem z czytelnika stałem się również twórcą. Pisuję szeroką pojętą fantastykę i horror, a także dzielę się z recenzjami obejrzanych filmów, przeczytanych książek i komiksów.
1
0
Would love your thoughts, please comment.x