Drużyna powinna oznaczać pracę zespołową, gdzie wszyscy działają razem. Ale czy na pewno każdy rozumie to pojęcie?
Inspiracja zadziałała na Hope (Danielle Rose Russell) jak na nikogo innego, ponieważ to właśnie ona wpadła na pomysł, jak można oddzielić Landona (Aria Shahghasemi) od Malivore. Co prawda sztuczka z transfuzją nie do końca się udała, bo kolejny nosiciel – Ryan Clarke (Nick Fink) – „połknął” stwora, tylko niestety nie tego, co trzeba.
Fakt jest taki, że to nie Hope doprowadziła do zaklęcia. Była to Josie (Kaylee Bryant), która zna główną bohaterkę aż nazbyt dobrze. Wiedziała, że dziewczyna za bardzo skupia swoje myśli na Landonie i dlatego czar jej nie wychodzi.
Bliźniaczce natomiast udaje się bez większego problemu (oczywiście nie mówię tutaj o przekręcie Malivore). Możemy zobaczyć, jak potężna jest Josie, nawet jeśli jako czarownica z sabatu bliźniąt musi najpierw wyssać magię z kogoś lub czegoś.
Ale może spójrzmy też na inną stronę tego odcinka. MG (Quincy Fouse) nieprzerwanie od naprawdę długiego czasu próbuje zdobyć serce Lizzie (Jenny Boyd). Niestety nie wychodzi mu to i tym razem, gdyż na drodze stoi Ethan (Leo Howard). Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś doczekamy się nieco większej interakcji pomiędzy Lizzie a MG.
Podsumowując: naprawdę miło oglądało mi się ten epizod. Coraz więcej dynamicznych scen z tygodnia na tydzień to jest zdecydowanie to, czego oczekiwałam. Brakuje mi jeszcze kontaktu pomiędzy poszczególnymi bohaterami serialu, ale myślę, że będzie to do nadrobienia w kolejnych odcinkach.
Odpowiedz