A po piąte, nigdy nie ufaj bogom – recenzja „Gniewy”

Są rzeczy, do których najzwyczajniej w świecie nie mamy predyspozycji i nie powinniśmy się nimi zajmować.

Dla niektórych to gotowanie, dla innych malowanie czy gra na skrzypcach. Istnieją jednak też takie osoby, którym nigdy, za żadne skarby, nie wolno się nudzić. I taka właśnie jest Jaga.

Gniewa dała mi dokładnie to, czego oczekiwałam po tej książce – więcej Jagi i więcej problemów. I to nie byle jakich, bo trafiamy na okres młodości bielińskiej szeptuchy, w którym kłopotów, mężczyzn i niebezpieczeństwa ci u niej dostatek. A wszystko za sprawą tego, że życie wydało jej się przez moment nijakie i dopadła ją nuda… Oczywiście Jaga nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała tego zmienić. Co więc powiecie na powrót narzeczonego z młodości, tajemnicze morderstwo, romans z bogiem i ślub o motywie przewodnim „wyjdę za ciebie tylko po to, by ta druga nie mogła”? Macie rację, to brzmi jak świetny plan. 

Nie chcę zagłębiać się w fabułę, by przypadkiem Wam jej nie streścić albo, co gorsza, nie zaspoilerować. Musicie jedynie wiedzieć, że to wciąga. Katarzyna Berenika Miszczuk nie zawiodła i kolejny tom historii Bielin jest cudowną, lekką, pobudzającą wyobraźnię lekturą, w której ja zakochałam się od pierwszych stron. Cykl Kwiat Paproci znam już od dłuższego czasu i zaczynam dostrzegać pewną wspólną cechę. Za tym światem się tęskni. Autorka nie szokuje, nie przyprawia o dreszcze. Ona kreuje przestrzeń, w której się zakorzeniasz, z której nigdy tak do końca nie wychodzisz. Jeżeli tylko dasz się poprowadzić za rękę, to staniesz się częścią tej niewielkiej wsi spod Łysej Góry. Tworzy miejsce, gdzie chce się wracać myślami i duchem. Między innymi dlatego, że i same postacie budzą sympatię. Jagę wiele osób pokochało już jako sędziwą staruszkę z przygód Gosi. Tomy Jaga i Gniewa jeszcze lepiej ukazują, że jest za co ją uwielbiać. Nasza Jarogniewa jest zupełnym przeciwieństwem cichej i ułożonej Gosławy. Robi, co chce, bierze, co chce i jest, jaka chce, a wieczorami poluje na demony. Przez co oczywiście pakuje się regularnie w kłopoty, najczęściej w towarzystwie swojego przeciwieństwa – Mszczuja. Spokojnego, niewinnego i cichego kapłana trudno nie polubić, bo jak tu pałać niechęcią do kogoś, kto przynosi w prezencie kocięta?

Sam styl pisarski Miszczuk i sposób, w jaki snuje całą tę opowieść, jest tak lekki i naturalny, że przez lekturę się płynie. Opisy nie zanudzają, a pobudzają wyobraźnię. Akcja trzyma w napięciu. A zakończenie jak zwykle nadchodzi znienacka. Nie jestem w stanie znaleźć w Gniewie niczego, co działałoby na jej niekorzyść. Nawet zmiana wydawcy, ponieważ książka pod względem wizualnym i estetycznym jest piękna.

Liczę na to, że to nie koniec przygód w Bielinach i za jakiś czas ponownie dane mi będzie wrócić pod Łysą Górę wraz z kolejnym tomem. Na bogów, przecież to nie może być już wszystko, co Jaga ma do powiedzenia. Nie po takim finale! Jeżeli jeszcze nie sięgnęliście po to dzieło, to radzę Wam szybko biec do najbliższej księgarni. Uwierzcie mi – warto. 

Patrzyłam na ludzi zupełnie na wylot. Widziałam żebra, jelita, nawet całe gałki oczne. Tylko serce trafiało się jakoś rzadko...
1
0
Would love your thoughts, please comment.x