„Ania, nie Anna” S03E06 – Recenzja [SPOILERY!]

Szósty odcinek serialu “Ania, nie Anna”, który powstał ze współpracy Netflixa oraz kanadyjskiej telewizji CBC miał swoją premierę w Kanadzie 27 października.

Amanda Fahey, która napisała scenariusz oraz Norma Bailey, czyli reżyserka szóstego już spotkania widzów z rudowłosą bohaterką. Co tym razem nas zaskoczyło, zasmuciło albo rozbawiło w Avonlea? Zapraszam do przeczytania moich odczuć!

Jako wielka fanka serialu, nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć ten odcinek. Na pewno pamiętacie z poprzednich między innymi próbę tańca, która rozbudziła w każdym z nas nadzieję na piękne sceny pomiędzy Anią a Gilbertem.

Chciałabym zacząć od właśnie tego tematu, bo wiem, że wzbudza on szczególne kontrowersje. Winnifred, czyli jego nowa partnerka. Po raz pierwszy na ekranie pojawiła się w 2 odcinku. Już wtedy jej postać spotkała się z raczej negatywnym odbiorem, gdyż większość fanów nie wyobraża sobie naszych głównych bohaterów w innych relacjach miłosnych. Cóż… Ostatnie wydarzenia w “Ani, nie Annie” nieco pokomplikowały sprawy. Do Avonlea przybyły targi hrabstwa. Mnóstwo radości i zabawy, a przede wszystkim okazji do zaimponowania swoim sympatiom. Taki cel miała również Ania, która najwyraźniej uświadomiła sobie, że czuje coś do Gilberta.

Rozmowa z Dianą, późniejsza wizyta u wróżki bardzo dobitnie to pokazują. Przyznam, że czułam się tym faktem trochę zaskoczona. Nie spodziewałam się, że dziewczyna tak szybko przyzna przed sobą, że jest zauroczona. W ostatnich sezonach się przed tym zdecydowanie broniła, teraz można powiedzieć widzimy małą przemianę. Jak ma się sytuacja z drugiej strony? Tutaj czuję się właściwie trochę zmieszana. To, że Ania dla Gilberta nie jest obojętna wiemy. Pamiętamy próbę tańca lub chociażby ich rozmowę w pierwszym odcinku o “tablicy zauważonych”. Dodać do tego można również przytulas z 3 odcinka. Mogłoby się zdawać, że te wszystkie wydarzenia powinny znaczyć naprawdę dużo i tylko umacniać nas wszystkich w przekonaniu, że nie da się tak łatwo pozbyć uczucia. Czy Gilbert to zrobił? Cóż, możemy się domyślić, że postać Winnie ma wszystkim “wstrząsnąć” i prawdopodobnie zbliżyć naszych bohaterów do siebie. Takie jest moje zdanie. Rozumiem także, że młody chłopak może wahać się pomiędzy dwiema dziewczynami, nie być do końca pewien czego chce. To jest normalne. Troszkę jednak denerwuje mnie fakt, że co drugi odcinek Ania z Gilbertem mają a to jakąś sprzeczkę, a to coś się psuje… Nie chodzi mi tutaj nawet o fakt tego jak bardzo ich “szipuję”, ale żeby widzieć rozwój relacji i przede wszystkim doprowadzić ją do finału (niekoniecznie w tym sezonie oczywiście) to musimy robić dwa kroki na przód, a nie jeden na przód a drugi w tył…Jak będzie dalej? Zobaczymy w kolejnych odcinkach!


Muszę przyznać, że ujęcia w tym odcinku były jak zwykle piękne. Dało się także wyraźnie wyczuć atmosferę tej “imprezy”, co było naprawdę przyjemne. Zdecydowanie chciałabym odnieść się tutaj do relacji rodziny Cuthbertów. Mateusz, Ania oraz Maryla to naprawdę piękne trio. Przeszli razem tak wiele, że ich miłość jest praktycznie niezniszczalna, a ich wspólne sceny są naprawdę wspaniale. Lot balonem? W życiu nie spodziewałam się, że Maryla zaproponuje coś takiego! Cieszę się jednak, że otwiera się na świat, próbuje nowych rzeczy i przede wszystkim coraz bardziej rozumie Anię. Za tę postać stawiam 5+! Mateusz… Chyba nie mogę być tutaj obiektywna, ponieważ go uwielbiam. On i rzodkiewka stanowili naprawdę zgraną parę, cudownie widzieć, jak cieszą go małe (a właściwie ogromne, czyż nie?) rzeczy! On także stanowi dla Ani ogromne wsparcie i cieszę się, że póki co jego historia układa się naprawdę fajnie.

Kolejny duet, który muszę omówić to Diana i Jerry. Ich historia przypomina trochę tą z “Romea i Julii” , czyż nie? Uważam, że ich wątek jest naprawdę dobrze poprowadzony. W tym odcinku widać, że jest to taka radosna,młodzieńcza miłość. Ten niewinny pocałunek, nagroda, którą Jerry wygrał dla Diany, tworzą śliczną otoczkę. Bardzo im kibicuję. Pośród różnych problemów, które otaczają poszczególnych bohaterów, oni są promyczkami słońca, które zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy! Na sam koniec chciałabym omówić wątek Józi i Bill’ego, a zwłaszcza ostatnią scenę. Przyznam szczerze, że byłam nią trochę zaskoczone. Nie spodziewałam się, że zobaczymy coś tak mocnego w tym serialu. Temat jest ważny, trzeba o nim mówić, a wiedząc, że twórcami są głównie kobiety, obecność takiej sceny nie powinna nikogo dziwić, a jednak… Wiązała się ona z naprawdę wieloma emocjami i myślę,że będzie się odbijała echem w następnych odcinkach. Na razie nie oceniam, a poczekam, co z tego wyniknie. W każdym razie bardzo współczuję Józi, miejmy nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość! 

Moja ogólna ocena odcinka jest pozytywna, chociaż nie należy on do moich absolutnie ulubionych. Dużo wątków do “przetrawienia”, więc pozostaje poczekać, co przyniosą kolejne odsłony sezonu 3! Jestem ciekaw waszego zdania na temat 6 odcinka 3 sezonu, napiszcie śmiało w komentarzu! Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji! 

Autor: Aga Bagińska
Dla bluesquad.eu

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x