Co dalej z serią „Smocze dziecię”? – wywiad z Aleksandrą Ostapczuk

Aleksandra Ostapczuk w wieku 17 lat zadebiutowała z fenomenalną smoczą epopeją. Autorka książek: Cisza przed burzą, Niemożliwe. Obecnie pisze trzecią część serii Smocze dziecię. Jej książki są przeznaczone dla każdego, niezależnie od wieku.

W 2019 roku pojawiła się na rynku twoja debiutancka książka Cisza przed burzą. Jakie to było uczucie? 

Przede wszystkim bardzo się cieszyłam. Wydanie pierwszego tomu było dla mnie tak naprawdę dowodem na to, że marzenia się spełniają. Odkąd tylko pamiętam, chciałam pisać. Przeniesienie wizji swojego świata na papier samo w sobie było wspaniałym uczuciem. A trzymanie tego w formie własnej, dość obszernej, książki jeszcze lepszym. Miałam wrażenie, że robię pierwszy krok w stronę czegoś, co wymarzyłam sobie jako mała dziewczynka. Że właśnie wkroczyłam na drogę, którą zawsze chciałam iść. Byłam po prostu szczęśliwa, że mogę podzielić się z kimś tym wszystkim, co ukształtowało się w mojej głowie przez te lata snucia marzeń o pisaniu. Że mogę kogoś zaprosić do swojego własnego świata. 

Jak długo pisałaś pierwszy tom serii Smocze dziecię? Co było twoją inspiracją? 

Rzetelnego pisania to wyszłoby jakieś trzy, może cztery lata, ale tak na dobrą sprawę, to pomysł zrodził się jak miałam dziesięć lat i wtedy też zaczęłam pierwsze szkice tamtego świata. Oczywiście te wizje się zmieniały, komplikowały i koniec końców przybrały rozmiar sagi o świecie smoków.

Sam pomysł zrodził się właściwie pod wpływem jednego pytania: Co gdyby dwaj bracia po kilkunastu latach odkryli, że nigdy nie byli braćmi, a jeden z nich nie jest nawet człowiekiem i powinni być wrogami? Od tego się zaczęło. Pierwsza wizja była dość okrojona, bardziej humorystyczna i rysy tego podejścia do świata zachowałam w pierwszym tomie, pozwalając na dość łagodny, może nawet dziecięcy wstęp do poznania świata dużo bardziej mrocznego. Ten mrok pojawiał się w historii stopniowo, podobnie też narasta w pierwszym tomie, by finalnie uderzyć już w drugim, gdzie poza historią braci, mamy też wielką wojnę, trup ścieli się gęsto, a z tego, co dowiedziałam się od czytelników, po ostatnim rozdziale zostawiam wam więcej pytań, niż odpowiedzi. 

Jak wyglądała twoja droga współpracy z Wydawnictwem Literackim Białe Pióro? Czy był to jedyny dom wydawniczy, do którego wysłałaś swój manuskrypt? 

Jestem z tej współpracy bardzo zadowolona, dzięki temu udało mi się pokazać, że marzenia warto mieć i nie ma marzycieli zbyt młodych, ani marzeń zbyt wielkich. Pokazać przede wszystkim samej sobie, żeby móc robić w życiu to, co zawsze chciałam. 

Wysyłałam wcześniej ostateczną wersję pierwszego tomu do dwóch innych wydawnictw, ale ostatecznie podpisałam umowę z Wydawnictwem Literackim Białe Pióro i jestem bardzo wdzięczna za wsparcie, którego potrzebowałam na starcie i które otrzymałam. 

Czy pisałaś coś wcześniej, jeszcze przed pojawieniem się Ciszy przed burzą? Mam na myśli opowiadania na Wattpadzie lub blogu.

Pisałam i wciąż piszę sporo, ale bardziej do szuflady. Trochę opowiadań, liryki, czy fragmentów kolejnych książek. Przed debiutem opracowywałam pierwsze rysy dalszych tomów sagi, a także kilka innych historii, ale jakoś nigdy ich nie publikowałam. Na razie czekają na swoją kolei, mam nadzieję, że uda mi się to dopracować i kiedyś także ukażą się na papierze.

Twoja debiutancka książka została pozytywnie przyjęta. Na stronie LubimyCzytać.pl masz 7.6/10. Nie jest to źle. Czy spodziewałaś się takiego odbioru? 

Szczerze mówiąc, obawiałam się właśnie tego pierwszego wrażenia, znając sytuację na rynku fantastyki. Pierwszy tom był pisany przez krótko mówiąc, dziecko, chcące stworzyć swój własny świat. I choć cała opowieść zyskała sporo dramatyzmu w ostatecznej wersji, gdzieś się to dziecko jeszcze miejscami przebija. I nie próbowałam go zniszczyć w narracji, czy udawać, że nigdy go tam nie było. To dziecko ten świat zaczęło tworzyć i choć z każdym napisanym zdaniem, mój warsztat się rozwija, nie chcę zapominać o tym, że historię o Dracku i Piotrze stworzyła dziesięcioletnia Ola, której się wymarzyło pisanie książek.

Ostatecznie z przyjęcia mojego debiutu jestem bardzo zadowolona. Są osoby, którym książka naprawdę się spodobała. I każda taka jedna osoba mnie szalenie cieszy, bo to oznacza, że mam dla kogo dalej pisać. I nie, nie spodziewałam się takiego odbioru, zostałam miło zaskoczona. Mam nadzieję, że ciąg dalszy tej historii także się spodoba. 

Gdybyś miała możliwość cofnięcia się w czasie do momentu przed wydaniem książki, to zmieniłabyś coś w powieści? Jeśli tak, to dlaczego? 

Ciekawe pytanie… i tak w pierwszej chwili, to nie wiem. Ostatecznie, myślę, że coś bym zmieniła, pewnie bym się doczepiła do kilku scen i chciała je poprawić, może trochę więcej bym dodała o niektórych postaciach, teraz gdy wiem, kogo czytelnicy polubili najbardziej. Ale myślę, że ogólnie nie zmieniłabym wiele. Ten początek sagi jest, jaki miał być, spokojny, prosty i stworzony z zapisków z szuflady. Przemianę całego świata przedstawionego wprowadziłam w drugim tomie. Może nieco bardziej tajemniczy prolog bym napisała, gdybym teraz miała wydać pierwszy tom. Tak, zdradziłabym w nim trochę mniej, licząc, że czytelnik sam domyśli się reszty. Ale poza tym myślę, że nie ruszałabym wiele. 

Rok później wydałaś drugi tom serii Smocze dziecię. Czy stres był mniejszy? 

Wręcz przeciwnie, znacznie większy. Chciałam podnieść poprzeczkę po tym, jak przyjęto pierwszy tom i zapewnić, że teraz wkraczamy już w znacznie mniej zabawną historię, skupioną wokół wojny, klątwy, wykluczenia i tajemnic. Tom drugi – „Niemożliwe” – miał już po prostu ukazać, jaka będzie cała Saga Smoka w Koronie. Bohaterowie przestali być dziećmi, ja też pisałam tę część jako osoba dorosła, więc wszystko zaczęło się zmieniać. Z odbioru drugiego tomu wnioskuję, że udało mi się ukazać to, co chciałam. 

Czy masz w planach następny tom? Czego możemy się spodziewać? 

Tak, chwilowo pracuję nad trzecim tomem pod tytułem „W cieniu barykady”, który dokończy tę część historii. Jako że staram się pogodzić pisanie ze studiowaniem, idzie to nieco wolniej, niż w przypadku drugiego tomu. Ale trzeci tom cały czas „się pisze”. 

Spodziewać można się kilku dość dramatycznych chwil, opowieści o wyborach i tym, że gdy burza już nadeszła i pewne rzeczy przestały być niemożliwe, nie wszystkich da się ocalić. Dowiemy się też nareszcie, co kierowało niektórymi bohaterami, jak doszło do wybuchu wojny i poznamy prawdę o kilku innych kwestiach, które pojawiły się w dwóch pierwszych tomach trylogii. Nie będzie to jednak koniec tej historii, a jej bohaterowie powrócą w dalszych tomach sagi. 

Jakie rady dałabyś początkującym? Na czym mają się skupić podczas pisania? 

Cóż, sama cały czas się uczę i poprawiam swój warsztat, ale na pewno mogłabym powiedzieć jedno. Nie poddawać się. Po prostu. Bo ciężko jest, pewnie będzie jeszcze ciężej i zawsze będzie milion powodów przeciwko pisaniu, czy potem wydawaniu. Ale żeby po prostu próbować i nie przestawać pisać. Choćby dla samego siebie na początku, akceptując fakt, że za kilka lat będzie się pisać już w inny sposób, uważając te pierwsze prace za dziecinne, czy po prostu złe. Moim zdaniem, to jest w porządku i trzeba pozwolić samemu sobie się uczyć, rozwijać się, pisząc. Żadnych więcej rad nie mam w sumie, jeszcze zbyt krótko sama idę tą drogą, by kogoś o niej uczyć. 

Czy masz ulubioną książkę? Jeśli tak, to jaką i dlaczego?

Wbrew pozorom, to chyba najtrudniejsze pytanie. Nie mam jednej ulubionej, nie potrafię wybrać. Czytałam sporo od podstawówki, wiele książek zostało ze mną na dłużej, albo wróciłam do nich po latach. Swego rodzaju sentymentem darzę książki Alfreda Szklarskiego, na których nauczyłam się czytać, czy Juliusza Verne’a, później też Johna Flanagana. Często wracam do światów z twórczości Markusa Zusaka, Paolo Coelho, sir Arthura Conan Doyle’a, Szekspira czy Agathy Christie. Z najnowszych odkryć książek, które totalnie mnie pochłonęły to te napisane przez Thomasa Arnolda. 

W wielu z nich oczarował mnie świat przedstawiony, u Zusaka była to też narracja i gra detalem, a u Coelho tak oszczędne używanie słów, by wszystko dało się wyczytać i jednocześnie, by każde słowo miało ogromną wagę. Styl Thomasa Arnolda natomiast jest fenomenalny w kreacji bohaterów i tym, że nigdy ostateczne nie wiadomo, co jest prawdą, ani kto ma jakie intencje. Kilku moich ulubionych bohaterów z wczesnych lat przygody z literaturą pochodzi z książek Szklarskiego czy Verne’a i lubię do nich wracać po latach, inaczej widząc całą historię. 

Czy masz ulubiony serial? 

Jeszcze trudniej… szczerze mówiąc, nie, nie mam. Kilka mnie bardzo wciągnęło, ale nie potrafię wybrać spośród nich jednego, który byłby moim ulubionym. Podobnie rzecz wygląda z filmami. 

Co chciałabyś przekazać na koniec czytelnikom CzasoStrefa.pl? 

Na pewno to, że bardzo miło mi było porozmawiać na temat swojego pisania i cieszę się, że miałam taką możliwość. Dziękuję. I że życzę każdej osobie, która ma marzenie, nawet takie nieśmiałe, którego nie mówi na głos, w którego moc nie wierzy, by się to marzenie spełniło. To właśnie marzenia tworzą świat, a jak się okazuje, rzeczy niemożliwych chyba jednak nie ma. Tak przynajmniej uznali bohaterowie, których dzięki marzeniu udało mi się wam przedstawić na papierze w świecie, który też kiedyś był tylko mglistą myślą o tym, że chciałabym pisać. Więc chyba warto marzyć na tyle, by iść swoją własną drogą. I jeśli jest ciężko, to dobrze. Zawsze musi być ciężko, jeśli się wychodzi na wysoką górę. Ale widok stamtąd… będzie wspaniały, tak myślę. Nie przestawajcie marzyć. 

Dziękuję serdecznie za zaproszenie do udzielenia wywiadu dla portalu czasostrefa.pl. Życzymy dalszych sukcesów.  

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x