Co się stało z Tove? Recenzja książki „Trylogia Kopenhaska”

Duńska pisarka i poetka Tove Ditlevsen jest jedną z tych twórczyń, których dzieła odkrywa się po latach. Trylogia kopenhaska to jej autobiografia w formie powieści. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.

Opowieść podzielono na trzy części – Dzieciństwo, Dorosłość i Uzależnienie. W pierwszej z nich poznajemy małą dziewczynkę z robotniczej dzielnicy Kopenhagi. Już na wstępie można dostrzec, że mała Tove nie pasuje do społeczności, w której przyszło jej się wychowywać. Od najmłodszych lat czyta i pisze wiersze. Dorosłość dla tej bardzo młodej osoby jest niczym widmo czekające za granicą wieku, do której wciąż nieuchronnie się zbliża. Rodzice liczą na to, że pozna „kogoś, kto zapewni jej utrzymanie” i znajdzie pracę, najlepiej jako służąca. 

Dorosła Tove wydaje się jeszcze bardziej zagubiona. Przeżywa kolejne zmiany pracy, relacje z mężczyznami, które są zarówno uczuciowe, jak i zupełnie pozbawione emocji. Walczy też o spełnienie swoich marzeń w świecie literatury. Przedstawia wnikliwą historię swojej narkomanii i walki z nią.

W tej książce najbardziej rzuca się w oczy jej realizm. Nie przypuszczałam, że autobiografię można napisać w sposób tak bezkompromisowy. Tove Ditlevsen nie wybiela ani innych, ani siebie. Jej rodzina przedstawiona jest jako skrajnie dysfunkcyjna, ona sama nie ukrywa cynizmu, który przyświecał jej w podejmowaniu wielu życiowych decyzji. Nazywa rzeczy po imieniu, skupiona jest przede wszystkim na swoich emocjach (w końcu zna je najlepiej). Potrafi też napisać o bliskich z pewną dozą ciepła. Nie dodaje im zalet, ale i nie demonizuje ich, przez co i oni, i ona sama są do bólu wiarygodni.

Autorka przez całe życie mieszkała w Kopenhadze, która staje się miejscem akcji zmieniającym się razem z nią. Kolejne wynajmowane pokoje, domy i dzielnice, miejsca pracy i spotkań młodzieży przewijają się w tle poszczególnych wydarzeń. Nawet jeżeli o skandynawskiej stolicy nie wiemy zbyt wiele, można się poczuć niemalże tak, jak gdyby spacerowało się po tym samym bruku, razem wytyczając ścieżki swojego życia z młodą poetką. Autorka wplata w swoją opowieść również historię Danii i Europy – uwidacznia ruchy polityczne w kraju i za granicą, III Rzeszę i działanie jej dyktatora, pogłoski o zbliżającej się wojnie oraz sytuację w trakcie niemieckiej okupacji. 

Trylogia kopenhaska jako połączenie powieści i autobiografii wypada zaskakująco szczerze. Realizm i brak niepotrzebnych „zasłon” urzekły mnie w niej najbardziej. Czytelnik zostaje zaproszony w podróż przez cudze życie, które zostało przedstawione dokładnie takim, jakim było (książka została napisana kilka lat przed śmiercią autorki). Do tak prawdziwej bohaterki, mimo że znamy wszystkie jej wady i grzechy, udało mi się przywiązać. 

Muzeolog, kulturoznawca, historyk sztuki (in spe). Najchętniej czyta literaturę faktu, a gdy nie czyta to ogląda - na ekranie, scenie czy wystawie.
0
Would love your thoughts, please comment.x