Czy każdy może zostać superbohaterem? – Recenzja mangi 1-10 „My Hero Academia”

Historii o osobach z mocami znamy setki, jak nie tysiące. W każdej produkcji, komiksie, mandze, gdzie znajdują się elementy fantastyki, zawsze pojawia się ktoś, kto ma jakiś dar i wyróżnia się od innych. Czy jest miejsce na coś nowego?

My Hero Academia autorstwa Kohei Horikoshi to trochę inne podejście do superbohaterów. Opowiada historię Midoriyi, który nie przejawia żadnych nadprzyrodzonych zdolności… Jednak marzy o zostaniu bohaterem i pomaganiu ludziom, jak jego idol – All Might. Przed chłopakiem ciężka praca, ponieważ w świecie, w którym żyje, około 80% populacji posiada jakiś dar. Jak zawsze znajdą się ci, którzy swoją moc wykorzystują, aby siać zniszczenie. Zadaniem osób z superzdolnościami jest walka z nimi i ratowanie mieszkańców. 

Midoriya walczy o swoje marzenia. Nie poddaje się tak łatwo. Mimo braku jakichkolwiek darów postanawia pójść do specjalnej szkoły dla bohaterów. Jest bardzo bystrym chłopakiem. Choć po pewnym czasie jego marzenie się spełnia dzięki All Mightowi. Od lat prowadzi notes, w którym analizuje zarówno słabe, jak i mocne strony osób, które przejawiają nadnaturalne zdolności. Potrafi wykorzystać swój potencjał nawet w trudnych sytuacjach i pod presją. 

Pamiętam, że podczas czytania pierwszego tomu My Hero Academia nie byłem zbytnio przekonany do koncepcji, jaką chce pokazać Horikoshi. Kolejne części coraz bardziej przekonywały mnie jednak do tej mangi. Zacznijmy od bohaterów, których nie da się nie polubić. Za każdego aż chce się trzymać kciuki. Warto zwrócić uwagę, że niektóre moce są dość absurdalne, jak na przykład laser w pępku czy silniki na łydkach. To tylko przykłady. Choć szalone i nielogiczne, to jednak wywołują uśmiech na twarzy. 

Jak każdy bohater, Izuku ma swojego rywala, Katsugiego Bakugo. Jak napisałem wyżej, jego również ciężko nie lubić. Bardzo często jest zazdrosny o dziedzica mocy One for All. Bywa chamski, wredny, nie potrafi panować nad emocjami. To przyjaciel Izuku z dzieciństwa. Nie potrafi zaakceptować faktu, że jego kolega również chciałby zostać bohaterem. Dzięki tej dwójce nie sposób się nudzić. Zawsze coś się dzieje. 

Bardzo rzadko zdarza mi się czytać powieść, która jest tak bardzo prosta i jednocześnie ciekawa. Żadna z postaci  nie ma sekretów, wszystko toczy się płynnie. Uczniowie U.A. High mają jasne cele – zostać herosami. Wracając na chwilę od All Might, to mam dziwne wrażenie, że gdzieś to już widziałem. Sceny z jego udziałem są pełne powagi, odwagi i heroizmu. Można go zinterpretować jako Ojca, który uczy swoje dzieci sztuki przetrwania i współpracy. 

Oprawa graficzna jest na najwyższym poziomie. Kreska wypada przyjemnie dla oka, choć niekiedy mogłoby być troszeczkę lepiej. Dokładniej w scenach walki, ale to drobiazgi. Wracając do starć, przyprawiają one o gęsią skórkę. Bardzo dobrze prezentują się również kostiumy bohaterów, są idealnie dopasowane do ich osobowości. Największy plus to budowanie czegoś własnego. W świecie, gdzie istnieją już setki – jak nie tysiące – bohaterów, Kohei Horikoshi tworzy coś oryginalnego. Nie jest to powieść najwyższych lotów, ale bardzo przyjemna i całkiem miła odmiana wobec tego, co widzimy na co dzień. 

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x