Kolejna historia z czasów Wielkiej Republiki, ponownie w mangowym wydaniu. Tym razem mamy do czynienia z fazą drugą.
Znów cofamy się o 150 lat, od pojawienia się Latarni Gwiezdny Blask.
O kim jest ta historia?
Na początku warto wspomnieć, iż mangi dotyczące Wielkiej Republiki to tylko uzupełnienie posiadanych informacji. Mamy tu szczątkową historię jednej z postaci. W tym przypadku jest to Mistrz Arkoff, choć wtedy był jeszcze rycerzem Jedi. Wookiee wraz ze swoją mistrzynią Ravną, droidem ZZ i przyjacielem Azlinem Rell walczą na planecie Dalna z sektą zwaną Ścieżką Otwartej Dłoni. Organizacja uważa, iż Jedi nadużywają swoich nadludzkich umiejętności. Podczas potyczek, pojawia się całkiem nowe zagrożenie, które sprawia, że użytkownicy Mocy tracą zmysły i stają się bezbronni.
Arkoffa mogliśmy poznać w poprzednich częściach Na skraju równowagi, jako mistrza rycerki Lily. Wracając do przeszłości, widać, że nihilowie nie byli wtedy problemem, lecz to, co uczyniło ich potężnymi, pojawia się właśnie tam.
Wookiee wykazał się determinacją i pomysłowością, aby nie doprowadzić do ujawnienia dziennika Azlina. Chłopak napisał go po tym, jak postradał zmysły. Bardzo ciekawie zostało to pokazane, a obrazki idealnie oddają panikę, halucynacje i śmiertelny strach. Mistrzyni Ravna okazała się nie tylko uroczą, ale i sprytną staruszką. Pojawia się również pewien łowca nagród, który stał się wyjątkowym problemem dla bohaterów.
Mimo iż historia nie była mocno głęboka i kreatywna, bardzo przyjemnie spędziło mi się czas, czytając ją.
Za fabułę odpowiada Daniel José Older, autor powieści z serii Wielkiej Republiki Na ratunek Valo i Horyzont Północy. Scenariuszem i rysunkami zajął się natomiast Tomio Ogata. Co do samych ilustracji nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Czasem bywały brutalne, za to idealnie przedstawiające bohaterów i sytuacje.
Jest to manga, jednak czyta się ją od lewej do prawej.
Nie uważam, że jest to obowiązkowa pozycja dla wielbiciela Gwiezdnych Wojen, jednak okazała się przyjemnym dodatkiem do całości. Mogę wam ją z czystym sumieniem polecić.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji.
Odpowiedz