Czy z wielkiego zła może się zrodzić prawdziwe dobro? – Recenzja książki „Więzy nieba”

Pierwszy raz z książką A.C. Gaughen miałam do czynienia na początku jesieni zeszłego roku. Chodzi mi o pierwszy tom serii Żywioły.

Jak już wspominałam w recenzji Berła ziemi, byłam sceptycznie nastawiona do tej lektury. To zupełnie nie moje klimaty i nic nie ciągnęło mnie w jej stronę. Powieść stwierdzam, że prześladowała mnie na każdym etapie mojego życia i postanowiłam dać jej szansę. I nie zawiodłam się. Uważam, że była to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w zeszłym roku, a może i nawet w całym życiu. Dziewiętnastego maja miała premierę druga część – Więzy nieba. Wyczekiwałam jej od paru miesięcy i dodatkowo uzyskałam nad nią patronat! Bardzo dziękuję za to wydawnictwu Uroboros.

Jedną z rzeczy, która absolutnie skupia na sobie całą uwagę, jest okładka. Sowa zamknięta w złotej klatce, która pragnie się wydostać. Kiedy zaczęłam lekturę, nie miałam pojęcia, co grafika ma wspólnego z wnętrzem. Historia toczyła się głównie na statku na oceanie. Także nie miało to związku z tym, co przedstawiała. Jedynie wiedziałam, że główna bohaterka kontrolowała żywioł powietrza i stąd mógł się wziąć ptak. Dalszych nawiązań nie mogłam odgadnąć. Po przeczytaniu jednak wszystko się wyjaśniło. Myślę, że jest to metafora niewolnictwa, o którym w książce pojawiało się sporo wątków. Uwięzieni słudzy byli niczym ptak w klatce. Zamknięci. Bez wolności. To wszystko sprawia, że opowieść staje się wyjątkowa.

Fabuła skupia się wokół nastoletniej Aspasi, którą już za młodu wykradziono i sprzedano. Na rozkazy bezwzględnej Cyrus zdobywa niewolników z przeróżnych źródeł. Za każdym razem stara się jednak uwolnić dzieci i kobiety. To wszystko jest bardzo ryzykowne, ponieważ bohaterka to jedna z pożądanych wśród innych Żywiołów. O tym kobieta stojąca na czele imperium czarnego rynku nic nie wiedziała.

Dziewczyna w dzieciństwie rozdzieliła się z rodzeństwem, którego teraz cały czas szuka. Jeśli Cyrus pierwsza ich odnajdzie, Asp już nigdy nie będzie mogła być wolna.

Oczywiście muszę wspomnieć o mapie krainy, która pojawia się na pierwszych stronach powieści. Widać, że autorzy, decydujący się o jej pojawieniu, wkładają całe swoje serce w to wszystko i starają się jak najbardziej przybliżyć nam ten świat, a dzięki takim ilustracjom mogą to łatwo osiągnąć. Mogę stwierdzić, że każda książka, którą czytałam i która miała mapę, okazywała się przecudną i wyjątkową opowieścią. Przypadek?

Lekturę można przeczytać bez znajomości pierwszego tomu, ponieważ jest to osobna historia. Uważam jednak, że nie powinno się tak robić. Pod koniec książki zauważyłam dużo nawiązań do Berła ziemi, które są krótko wyjaśnione, ale na tym to by się skończyło. Osoby będące po lekturze pierwszej części Żywiołów lepiej zorientują się w temacie i łatwiej połączą niektóre fakty. Także myślę, że należy najpierw zapoznać się ze wcześniejszą pozycją.

Byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy zagłębiając się w historię, ujrzałam postać Kairosa! Był to jeden z bohaterów z poprzedniego tomu, który wzbudził moją sympatię. Gdy dowiedziałam się, że jest on w Więzach nieba jednym z protagonistów, moje serce pisało z zachwytu! Myślę, że była to jedna z niedocenionych osób i brakowało jej właśnie więcej scen. Tutaj mogę śmiało stwierdzić, że autorka zaspokoiła moje potrzeby w ilości Kairosa w tej historii.

Od początku książki widziałam ciekawą relację pomiędzy dwójką bohaterów – Bastem i Asp. Byłam przekonana, że pomimo niechęci ze strony dziewczyny do chłopaka, ponownie zaiskrzy. Jednak z biegiem czasu uważam, że dobrze, że tak się nie stało. To, co stworzyła Asp z Kairosem, było i nadal jest przepiękną relacją. Pełną wsparcia, wiary i miłości. Myślę, że jest to jeden z tych mężczyzn, którzy na pierwszym miejscu stawiają bezpieczeństwo i uczucia kobiety, a potem dopiero namiętność i inne sprawy.

W chwili kiedy Kairos miał wizję przyszłości i wiedział, co się stanie, a mimo to nic z tym nie zrobili, byłam strasznie poirytowana. Asp zrobiła wszystko tak jak w tej przepowiedni. Mogli przecież tego uniknąć. Mieli w tej kwestii przewagę, a i tak z tego nie skorzystali. Nie rozumiałam tego zachowania, ale możliwe, że to jakiś ukryty sens.

Całość czytało się bardzo szybko. Styl pisania autorki przypadł mi do gustu, także nie miałam żadnych problemów z dalszym zagłębieniem się w lekturę. 

Gdybym miała porównywać obie te części, wybrałabym jednak Berło ziemi. Było tam więcej momentów, przez które nie mogłam się oderwać i przespać spokojnie nocy. Tutaj za to dostałam o wiele więcej Kairosa i, mogę wręcz rzec, szczęśliwego jak dotąd zakończenia.

Obie części są na bardzo dobrym poziomie i mam nadzieję, że to nie koniec historii o Żywiołach…

Miłośniczka kotów, książek i dobrej herbaty! Najbardziej preferuję fantastykę i romanse, ale innymi gatunkami nie pogardzę. Dodatkowo w moim sercu gości jeszcze teatr i taniec.
0
Would love your thoughts, please comment.x