Postapokaliptyczna wizja przyszłości czyli serial „Snowpiercer”

Snowpiercer, czyli dzieło, którego akcja toczy się wewnątrz pociągu mającego na celu zapewnić bezpieczeństwo resztkom ludzkości wygnanym ze swojego dawnego świata przez ekstremalnie niskie temperatury, które wiążą się z nastaniem epoki lodowcowej.

Nie skupię się w tej recenzji na komiksie, który jest pierwowzorem dla reszty ekranizacji Snowpiercera czy też filmie Bonga Joon-ho z 2013 roku, choć zapewne raz wspomnę o tym, co lepiej działa w dwugodzinnym materiale niż w dziesięcioodcinkowym serialu, pragnę po raz pierwszy zaznaczyć, że są to kompletnie dwie różne wizje twórcze. Ostrzegam przed spoilerami.
Nie zrozumcie mnie źle, serial i film południowokoreańskiego reżysera to pod tym względem dwie różne sprawy. Tylko że od każdego odcinka bije lżejsza atmosfera. Ogon, jak i inne wyjątki to odejście od tej reguły. W filmie nawet podczas przebywania w bardziej kolorowej części lokomotywy czuliśmy mrok, tutaj tego nie ma. Jest to jednocześnie, jak wcześniej wspomniałem, pod pewnym aspektem minus i pod pewnym względem plus, ponieważ powoduje to wyraźny kontrast między różnymi klasami społeczeństwa.

Szczerze to bardziej podobało mi się podejście do tej sprawy w filmie, choć nie mogę zaprzeczyć, że odcinkowy Snowpiercer również ma to coś w sobie. Każda klasa mieszkająca w Wiecznej Lokomotywie jest czymś unikatowym, jeśli chodzi o charakter i wygląd członków posiadających swoje różnorakie cele. Wiemy, co jest dla danej klasy najważniejsze. Jedni chcą rewolucji i wolności, drudzy władzy nad pierwszymi i trzecimi, a ostatni są czymś pomiędzy, korzystając z przeróżnych rozrywek, ale zarazem w głębi duszy pragnąc buntu. To samo można powiedzieć o postaciach, które z każdym odcinkiem poznajemy coraz bardziej i jesteśmy w stanie przewidzieć jak potoczą się ich dalsze losy, przez wyznawane w ich życiu wartości.

Mam jeden poważny zarzut do bohaterów, kuleją pod względem narracyjnym. Grą aktorką swoją postać najbardziej ratuje Jennifer Connely wcielająca się w Melanie Cavill, która najzwyczajniej w świecie lśni na ekranie. Reszta obsady obdarowuje nas co najwyżej przyzwoitym występem.
Serial porusza problemy systemu klasowego, który powstał w lokomotywie dzięki wtargnięciu na pokład nieproszonych gości, czyli osób bez biletów i wkładu finansowego w budowę maszyny zbawienia. Im bliżej rządzących lokomotywą, tym lepsze warunki życia, a im dalej tym oczywiście gorsze co przekłada się na rewolucyjne nastroje. Można również zauważyć inną ciekawą zależność. Wilford, mniemany budowniczy pojazdu przyszłości jest otoczony wręcz kultem przez ludzi bogatszych, ci będący biednymi nienawidzą go za zgotowane im piekło. Podział klasowy w lokomotywie to zdecydowanie mój ulubiony motyw poruszany w Snowpiercerze, wychwalam go najczęściej ze względu na to, że w większości dzieł gdzie jest on poruszany, podkreślane są jego wady. Nawet jeśli ogrom ludzi bezprawnie wtargnął do lokomotywy, to nadal są oni ludźmi. Niestety potraktowano ich nagannie właśnie za to, że wnętrze lokomotywy miało być utopią. Nie kolejne typowe państwo, nie mieszanka ludzi z różnych stopni zamożności tylko czysta, nieskazitelna śmietanka bogaczy. Właśnie, to się nie udało. Również bogacze potrafią wyrządzić chaos w raju, bo są to nadal ludzie, a nie istoty bez wad co widzimy w pierwszych odcinkach serialu.
Serial jest nierównomierny. Pierwsza połowa ma na celu odkrycie jednej z wielu tajemnic, jakie skrywa 1001 wagonów i jest to prowadzone w akceptowalnym stylu, jest nieźle. Dopiero od drugiej połowy sezonu zaczyna się widowisko, w którym widzimy prawdziwą stawkę. Wiemy już, o co walczą bohaterowie, a gdy wszystkie wątki ucinają się w dziewiątym odcinku i całokształt uważałem za coś niezłego, bo faktycznie wiele sytuacji trafiło w moje gusta, choć gołym okiem widoczne są wady dotyczące opowiadania historii. Wtedy otrzymujemy odcinek finałowy, który jest ostatnią rzeczą, jakiej mogłem spodziewać się po przebytej trasie w trakcie ostatnich odcinków.

Ostatni odcinek pierwszego sezonu jest wypełniony niepewnością, strachem przed nieznanym i wnioskiem odnośnie manipulacji Wilfordem dużej części społeczeństwa, która pokładała w nim wszelkie nadzieje. Konkluzja wszystkich wątków poruszanych na łamach całego sezonu w jednym, fenomenalnym i trzymającym w napięciu odcinku odcinającym się od większości wad z poprzednich części przygody i posiadającym wiele zalet przez pojawienie się na horyzoncie nowego zagrożenia dla Wiecznej Lokomotywy. Jestem bardziej niż pewien, że było to moje największe zaskoczenie ostatnich lat. Dzięki temu, co otrzymałem, jestem w stanie dać serialowi ogromny kredyt zaufania, licząc na to, że w drugim sezonie będzie tylko lepiej.
Snowpiercer to kawał dobrego serialu poruszający intrygujące motywy, a więc jeśli jeszcze jakimś cudem nie wyciągnęliście po niego dłoni, to serdecznie zapraszam do postapokaliptycznej wizji przyszłości. Snowpiercera obejrzycie na Netflixie. Czy Wy oglądaliście już ten serial?

0
Would love your thoughts, please comment.x