Kolejny Pyrkon za nami, było fantastycznie! Jako świeżak w temacie konwentów stwierdzam, że odwiedzę to cudowne miejsce jeszcze nieraz!
To był pierwszy (i mam nadzieję, że nie jedyny) tak duży event, na którym się pojawiłam. Początkowo czułam się nieco przytłoczona skalą wydarzenia, a przede wszystkim rozmiarem obszaru, na jakim się ono odbywało. Na szczęście, miałam przy sobie wytrawnych weteranów Pyrkonowych (w tym Patrycję z redakcji) i ten zgiełk, a czasem chaos, nie miał szans mnie rozproszyć.
Szczególnie podobały mi się różnorodne cosplaye i inne elementy ubioru. Sama byłam w sobotę przebrana za Wednesday Addams (z fioletową ośmiorniczką za towarzyszkę). Było mi ogromnie miło, gdy podchodziły do mnie dzieciaki, żeby zrobić zdjęcie i chwaliły mój strój. To dla mnie, introwertyczki, naprawdę dużo znaczy. W przyszłym roku też postaram się o jakiś ciekawy kostium.
Uczestnicy Pyrkonu jawili mi się jak jedna wielka rodzina. Z kompletnie obcą osobą umówiłam się na wymianę kostek Pyrkonowych, co jeszcze niedawno wydawało się mi się kompletnie niemożliwe – jak to tak, z obcą osobą na “Ty” rozmawiać? Okazało się, że się da i nie jest to takie straszne.
Moje wrażenia z festiwalu
Pierwszy dzień festiwalu poświęciłam całkowicie na zwiedzanie terenu, na którym się on odbywał. Przeglądałam interesujące mnie stoiska i robiłam plany zakupowe. Nie czułam zmęczenia aż do późnej nocy, gdy padłam na łóżko. Z ciekawych aktywności tego dnia mogę jeszcze wspomnieć o kompletnie spontanicznej sesji RPG z Miasta Mgły (Post-Mortem, kocham Cię!) oraz o kursie języka esperanto, zakończonym radosnym śpiewem do muzyki „Elvisa świata esperanto”.
Drugi dzień zaczęłam od spaceru po terenie festiwalu w swoim cosplayu. Nawet jeszcze przed dotarciem na MTP miałam już kilka próśb o zdjęcie, co było dla mnie bardzo miłe. Reszta dnia upłynęła mi na robieniu zaplanowanych poprzedniego dnia zakupów, oraz udziale w kilku prelekcjach. Szczególnie podobała mi się ta o tytule „Nie, ja nie jestem furasem – ale czy na pewno?”. Już wcześniej interesował mnie temat zhumanizowanych zwierzaków różnej maści, a w czasie prezentacji dowiedziałam się nawet o genetycznym podłożu tej fascynacji. Dlatego od tego momentu moje hasło przewodnie brzmi „Wszyscy jesteśmy furasami (na serio)!”. Miałam też okazję uszyć swoją oryginalną piracką flagę, oraz zmierzyć się w drużynowym konkursie wiedzy z Harry’ego Pottera i oj, muszę się w tej kwestii wielu rzeczy douczyć.
Trzeci dzień, jako że już ostatni, upłynął raczej szybko. Głównie spędziłam go na spacerze po halach, starając się unikać zbyt długiego przebywania na słońcu, oraz spotkaniach ze znajomymi. Było mi bardzo przykro rozstawać się z tymi ludźmi, z tą cudowną atmosferą, z którą się zżyłam. Ale w przyszłym roku też szykuje się Pyrkon, i mam nadzieję, że żadne przeciwności losu nie staną mi na drodze i będę mogła w nim uczestniczyć.
Ps.
Jakby ktoś się nie mógł doczekać, to już można zakupić pakiety Early Birds na przyszłoroczny konwent. Link znajdziecie tu. Pozdrawiam wszystkich czytających i, mam nadzieję, do zobaczenia za rok!
Odpowiedz