W końcu po roku przerwy doczekaliśmy się premiery ostatniego sezonu The 100! Pierwszy odcinek siódmego sezonu zatytułowany From the Ashes.
Siódmy sezon zaczyna się od miejsca, w którym został przerwany ostatni odcinek szóstego sezonu, jak Bellamy woła swoją siostrę, którą zabrała anomalia. Jednak chwilę później jakaś niewidziana osoba porywa brata Octavii. To było naprawdę mocne otwarcie. Jednak scena była trochę dziwna, bo nagle znikąd pojawiają się niewidzialni ludzie.
Co więcej, przez cały pierwszy odcinek dowiadujemy się nieco więcej o Hope i o tym, że jej pamięć została wymazana przez anomalię. O dziwo podczas bandażowania jej ręki nikt nie zauważył, że pod jej skórą znajdowała się kartka, tak przynajmniej mi się wydaje od Octavii podpisana Zaufaj Bellamiemu. Sprytna to ona jest, bo w sumie nie wpadłbym na takie ukrycie informacji.
Mam nadzieję, że postać Bellamy’ego nie zniknie na długo, bo jest świetnym facetem, który wiele w swoim życiu wycierpiał. Blake wprowadza w serial coś naprawdę cudownego, że aż się chce oglądać.
Przejdźmy do momentu, w którym Echo i Gabriel oraz Hope biegli w stronę anomalii najszybciej jak tylko dali radę, aby dostać się do niej dostać. O dziwo, jak wspomniałem wcześniej, znikąd pojawili się niewidzialni porywacze, którzy strzelają do bohaterów. Pod wpływem trującego gazu w powietrzu, Echo zaczyna widzieć duchy z przeszłości, a do Hope przychodzi Octavia. To jedyna scena w tym odcinku gdzie ona się pojawia. To było dziwne, jakim cudem ona ją widzi? Czy to nie była halucynacja? Mam nadzieję, że odpowiedzi poznamy już w następnych odcinkach.
Wróćmy teraz do Sanctum, gdzie sprawy nie wyglądają zbyt dobrze. Mam wrażenie, że był jakiś skok w czasie, ponieważ bohaterowie znajdowali się w jakimś domu i wspólnie planowali piknik. To nie jest aż tak istotne, w Sanctum ludzie nadal pomimo prawy wierzą w naczelnych i uważają ich za Bóstwo.
Znowu bez żadnego wprowadzenia pojawiły się nowe twarze, zjawiające się znikąd. Na razie są dwa typy ludzi w grupie: przeciwnicy i zwolennicy Sanctum.
Jak dla mnie najsłodsza scena w tym odcinku jak Clarke nadal martwi Madi, która nadal musi udawać dowódcę. Dowiedzieliśmy się również, że Madi wciąż ma wspomnienia poprzednich dowódców. Co, jeśli Clarke również posiada jakieś wspomnienia Josephine? Przecież miały ten sam kod. Mam nadzieję, że wyjaśnią sytuację z kodem i wspomnieniami.
Mam wrażenie, że scenarzyści nie mają pomysłu co zrobić z Indra. Ciągle gdzieś tam między bohaterami się kręci. Szczególnie irytująca scena była jak kobieta pouczyła Clarke odnośnie wychowania Madi przy swojej córce Gaii.
Przeskoczę, od razu do wątku jak Clarke wybucha gniewem do Russella, który wyprowadził ją z równowagi, wspominając o, Aby. Bohaterka pobiła go tak, że stracił przytomność i spotkał się z Sheidheda, który jakimś cudem dostał się do jego kodu i poderżnął mu gardło. Russell już nie żyje, w jego ciałem zawładnął Sheidheda, który na pewno jeszcze sporo namiesza w Sanctrum. Czy to było koniecznie? Naprawdę mogliby pominąć ten wątek, zamiast po raz kolejny wprowadzać. No zobaczymy co dalej.
Cały odcinek był dobrym wprowadzeniem do siódmego sezonu, który jest finałowym sezonem The 100. Mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach dowiemy się co dalej z Bellamy, Octavią i z anomalią. Zbyt dużo pytań, a mało odpowiedzi.
Jak wam się podobał pierwszy odcinek siódmego sezonu? Która scena was najbardziej zaskoczyła?
Odpowiedz