„Wszystko dla mojej matki” – recenzja filmu

Tak się składa, że od pewnego czasu na Netflixie mamy możliwość oglądać polskie filmy, i to nie tylko klasyki polskiego kina, ale również nowe produkcje.

Te mają to do siebie, że często poruszają tematy społeczne. To nic dziwnego w kraju, w którym w ostatnich latach zderzają się ze sobą co najmniej trzy kulturowe siły: patriarchalna chrześcijańska tradycja, komunistyczne relikty w społecznej mentalności oraz kapitalistyczny system, spychający przeciętnych ludzi na margines. Twórca w polskim położeniu ma scenariuszy pod dostatkiem. Film, który zwrócił moją uwagę to Wszystko dla mojej matki w reżyserii Małgorzaty Imielskiej. Owa niezbyt głośna zeszłoroczna produkcja oparta została na prawdziwych historiach, co jest kolejną oczywistością, jeśli przyswoimy fakt, że Imielska jest doświadczoną dokumentalistką. Ale do rzeczy.

Przywitani zostajemy przez nagranie o znamionach sielanki, które – jak się później okaże – stworzy ogromny kontrast z właściwą fabułą filmu. Ola, grana przez Zofię Domalik, jest tam jeszcze małym dzieckiem, nieświadomym swojej przyszłości, i cieszy się z obecności swojej matki. Niedługo później widzimy, że ten sam filmik jest oglądany przez nastolatkę na kamerze, którą udało się jej przemycić do poprawczaka. Osadzono ją tam przez ucieczki z domu dziecka, do którego trafiła, gdy została odebrana swojej matce. Nie jest jasne, dlaczego tak się stało – widzimy tylko obecną sytuację, w której jedynym celem Oli jest odnaleźć swoją jednoosobową rodzinę. Wokół tego marzenia będzie obracać się cała akcja aż do samego końca, ale warto zrozumieć, że główny wątek nie jest w filmie najważniejszy.

Człowiek nie żyje w próżni, zawsze porusza się między innymi ludźmi, jest uwikłany w społeczne ramy i ściany instytucji, doświadcza na własnej skórze ślepych zasad prawa. Główna bohaterka i jej rówieśniczki są postaciami szczególnymi dla takiego ujęcia – są przecież jeszcze młode, muszą grać w grę, której zasady wymyślili dorośli, a te nie są im zbytnio przychylne. To, czego chciałaby każda z nich, to wolność. Nie są bezmyślnymi maluchami, a osobami, które dojrzały zbyt wcześnie i widziały w swoich rodzinach zdarzenia każdego kalibru, od powszechnych w polskich domach kłótni do sprzątania krwi po trupie rodzica. Umieją o siebie zadbać same.WSZYSTKO DLA MOJEJ MATKI w kinach - FilmFestival CottbusW ośrodku mają jednak na każdym kroku styczność z dorosłymi. W świecie marzeń można by oczekiwać, że najbliżsi będą im wychowawcy, ludzie specjalnie szkoleni do tego, by z nimi przebywać i być dla nich kompasem moralnym. Niestety nie żyjemy w takiej utopii, a najczęstszym zdaniem, jakie pada z ust, jednej ze starszych kobiet jest: ja już nie mam siły. Dorośli w ośrodku nie próbują zrozumieć młodych dziewczyn, tak jak nie próbowali tego ich rodzice, jeśli w ogóle mieli szansę, zanim ich dzieci zostały im odebrane. Przykładowa kara, jaka może spotkać utalentowaną wychowankę poprawczaka to zniszczenie marzeń o zawodowym bieganiu, a blizny na ciele stają się w ośrodku „niczym takim”. Dziewczyny w wolnym czasie korzystają ze swoich wdzięków, by zarabiać pieniądze i w najlepszym wypadku skończą jak ich rodzice, bo zakład „poprawczy” jest taki tylko z nazwy. Nikt nie dostarcza wzorców zachowań, a klimat, jaki tam panuje, jest pokraczną syntezą więzienia i szkoły. Rzucił mi się w oczy jeden z komentarzy dotyczących filmu, a mówi on o tym, że jedyną prawdziwą matką w filmie jest pojawiająca się na moment w kadrze nastolatka, która uparcie nie chce oddać swojego dziecka do adopcji.

To jednak tylko obraz tego, co dzieje się za murami zakładu. Oli udaje się bowiem na pewien czas wydostać na zewnątrz, trafia nawet do rodziny, która, choć biedna, wydaje się przyjazna… do czasu. Nie będę wchodził w szczegóły, powiem tylko tyle: jeśli macie jakąś traumę związaną z gwałtem, ZDECYDOWANIE nie powinniście oglądać tego filmu. Film ma w sobie pewną domieszkę naturalizmu, a ta zostaje uaktywniona akurat w momencie, w którym może nie do końca powinna.

Wszystko dla mojej matki - Film w Interia.plKolorystyka, jaka dominuje w filmie, składa się z chłodnych barw i czerni. Film nie rozweseli Was happy endem, nie ma tam czegoś takiego. Może to i dobrze, może potrzebujemy takich filmów w kraju, w którym nikt nie słyszał o adultyzmie, gdzie zgoda na stosunek z dzieciakiem nie jest niepotrzebna, a wszystkie instytucje stworzone dla młodych ludzi są ich przechowalniami, w których mają sprawiać jak najmniej kłopotu i o nic nie pytać. Wszystko dla mojej matki zasługuje na polecenie, bo chwyta za serducho i nie puszcza, mimo nielicznych wad.

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x