Czy seriale telewizyjne Marvel Cinematic Uniwerse odpowiadają za niepowodzenia MCU?

Seriale telewizyjne Marvela są obwiniane za podejrzane efekty wizualne i brak jakości w ostatnich produkcjach MCU. Jak się okazuje dość mylnie, bo problemy wytworni wykraczają poza mały ekran.

Bob Iger, dyrektor generalny Walt Disney Company, szczerze ocenia obecny stan MCU: stracili piłkę. W otrzeźwiającym wywiadzie, Iger przyznał, że zwiększając produkcję filmów i seriali telewizyjnych, Disney zbyt mocno nadwyrężył swój zespół kreatywny.

Obciążając naszych pracowników w znacznym stopniu wykraczającym poza ich czas i skupienie

Oceniając przyczynę słabych zysków ze sprzedaży biletów w przypadku ostatnich premier MCU, Iger, ogólnie rzecz biorąc, obarcza winą seriale telewizyjne Marvela, stwierdzając, że

Rozrzedzone skupienie i uwaga, to jest najsilniejsza przyczyna strat, niż cokolwiek innego.

W pewnym stopniu jest to ocena sprawiedliwa. Jedną z krytycznych uwag dotyczących Ant-Man i Osa: Kwantomania i Mecenas She-Hulk to podejrzane efekty specjalne, które były poniżej standardów, jakie twórcy sobie wyznaczyli w swoich poprzednich dziełach. Ponadto roczna liczba projektów wzrosła średnio trzykrotnie od początku MCU. Branża efektów specjalnych boryka się z niespotykaną jak dotąd liczbą przepracowanych i nadwyrężonych pracowników.

Jednak zrzucanie przez Igera winy wyłącznie na telewizję w związku z kiepskimi wynikami kasowymi MCU jest w najlepszym razie krótkowzroczne. Prawda jest taka, że ​​przyczyny ostatnich niepowodzeń filmowych Marvela wykraczają poza mały ekran i ujawniają niepokojące problemy, którymi mądrze byłoby zająć się wcześniej niż później.

Saga Multiverse Marvela podąża za planem Sagi Infinity

Foto: Walt Disney Pictures

Jeśli spojrzysz na plakaty filmowe MCU jako całość, zauważymy, że są one do siebie podobne. Materiał reklamowy Thor: Ragnarok, Czarna Pantera i Avengers: Wojna bez granic, wygląda prawie identycznie. Co pokazuje, że fabuła może wyglądać tak: przedstaw bohatera, wstaw złoczyńcę, kilka zabawnych fragmentów, zakończ film epicką bitwą, powtórz, a następnie tu i ówdzie dołącz drużynę. Gwoli ścisłości, jest to szerokie uogólnienie. Kiedy publiczność obejrzała poprzednie części i wie czego się spodziewać, to ciężko było im odróżnić te filmy od siebie. Prowadzi to bezpośrednio do kolejnej kwestii: oczekiwań. Saga Infinity z MCU nauczyła kinomanów, że filmy współpracują ze sobą, aby stworzyć wielkie zakończenie, na wzór Avengers: Koniec Gry. Saga Multiverse, w której znajduje się obecnie MCU, podąża dokładnie tą samą trajektorią, z mnóstwem filmów przedstawiających Kanga (Jonathan Majors) jako „nowego Thanosa”, która ostatecznie zakończy się wielkim wydarzeniem filmowym Avengers: Secret Wars w 2027 roku. Jeśli naprawdę nie jesteś zaangażowany w całą fabułę, po co marnować czas i pieniądze na poprzednie filmy? Inny problem to przywiązanie fanów do pierwotnego składu MCU, który albo nie żyje (Iron Man [Robert Downey Jr.] i Czarna Wdowa [Scarlett Johansson]), albo w inny sposób już nie istnieje (Steve Rogers [Chris Evans ]), z wyjątkiem pewnego rodzaju dziwnego zmartwychwstania w wielu wszechświatach.

MCU zastanawia się, co zrobić z nowymi graczami, takimi jak Echo i Ironheart

Ponieważ postaci z MCU jest obecnie niewiele, ich przyszłość zależy od bohaterów, których publiczność nie zna w takim stopniu, jak Kapitana Ameryke czy Spider-Mana. Nawet zwykli fani komiksów raczej nie wiedzieli, kim była Echo (Alaqua Cox) przed Hawkeye. Teraz, mająca niewielką ilości czasu ekranowego w tym serialu, Echo ma na pokładzie własny serial Disney+, którego premiera zaplanowana jest na 10 stycznia 2024 r. Ironheart (Dominique Thorne) jest w praktycznie identycznej sytuacji. Wydaje się, że argumentem byłoby to, że nikt nie wiedział, kim byli Strażnicy Galaktyki przed ich debiutem, ale wtedy nieznane postacie były raczej rzadkością niż normą, a publiczność miała całą produkcję, w której mogła się w nich zakochać.

Problemy MCU są głębsze, niż Bob Iger mógłby sobie wyobrazić

Foto: Marvel

Iger upiera się, że problemy MCU wynikają z efektów specjalnych i ich nadmiernego nasycenia, ale najnowsze szczegóły sugerują, że problemy są jeszcze większe. W ramach gorliwej restrukturyzacji Disneya przez Igera zwolniono dwóch dyrektorów: Isaaca „Ike’a” Perlmuttera, prezesa Marvel Entertainment, i producentkę wykonawczą Victorię Alonso. Jednak źródła Variety twierdzą, że Alonso był kozłem ofiarnym, a efekty specjalne, szczególnie w przypadku She-Hulk, świadczą o głębszym problemie.

Jedno ze źródeł podało:

Tak zwane złe efekty wizualne, które widzimy, wynikają z niedopracowanych scenariuszy. To nie jest Victoria. To jest Kevin Feige. A nawet osoby nad Kevinem. Kwestie te należy rozwiązać na etapie przedprodukcyjnym. Harmonogram nie pozwala kierownictwu Marvela siedzieć z materiałem

Jednym z alarmujących przykładów jest oryginalna historia She-Hulk, w której retrospekcja transformacji Tatiany Maslany miała miejsce dopiero w 8. odcinku. Dopiero po obejrzeniu materiału kierownictwo Marvela zdecydowało, że scena musi wydarzyć się w odcinku pilotażowym, co zaowocowało nowym scenariuszem i potrzebę dodania większej liczby efektów specjalnych w postprodukcji. Podobnie, nawet gdy programy takie jak WandaVision już się rozpoczęły, wciąż dodawano końcowe efekty. Słabe przyjęcie Tajnej inwazji wydaje się jedynie potwierdzeniem tego, co zostało powiedziane.

Czy MCU zaszło zbyt daleko, aby na nowo rozpalić swoją magię? Bynajmniej. Strażnicy Galaktyki Vol. 3, największy sukces w MCU, kiedy to dzieje się źle, udowodnił, że dobra historia – zwłaszcza prosta, która nie jest pogrążona w wieloświatowym bełkocie – wciąż ma moc przyciągania ludzi. Czy zdrowy rozsądek rzeczywiście powinien zwyciężyć nad dolarami, zmniejszając produkcję MCU zarówno w kinach, jak i telewizorach, aby przywrócić jakość kojarzoną z serią, nie tylko w zakresie efektów specjalnych, ale także historii i postaci? Niedawne odsłonięcie Marvel Spotlight – banera, pod którym Marvel Studios będzie publikować treści skupiające się na postaciach i realistycznych historiach, stanowi obietnicę, że seriale telewizyjne i filmy będą stanowić odrębną całość, a widzowie nie będą umieszczani w sytuacji, w której będą musieli zobaczyć każdą produkcję MCU, by zrozumieć fabułe nowego filmu.

Jeśli nalegają na wprowadzenie stosunkowo nieznanych postaci, to powinni dać im czas, aby fani mogli się w nich zakochać, tak jak udało im się to w przypadku Yeleny Belovej (Florence Pugh) w Czarnej Wdowie. Pozytywne przyjęcie drugiego sezonu Lokiego sugerowałoby, że być może, wyciągnięto przynajmniej wnioski dotyczące wypuszczenia serialu, który dąży do jakości na wszystkich etapach produkcji, a nie zysku. Produkcje MCU, podobnie jak wszystkie inne treści z branży telewizyjnej i filmowej, odnoszą sukces dzięki temu, że wnoszą dla widza coś wyjątkowego, głębszego. Na tym zbudowano tę markę, przenosząc na ekran bohaterów w sposób, który sprawił, że naprawdę ożyli.

Miłośniczka książek, fotografii, seriali i dobrego kina! Fanka Harrego Pottera, twórczości Anety Jadowskiej oraz Marvela. Od dziecka zakochana w fantastyce, ale po inne gatunki również chętnie sięgam. Uwielbiam pisać ale póki co do szuflady. Na co dzień prowadzę swojego bloga, gdzie możecie zobaczyć mój świat, moje pasje.
0
Would love your thoughts, please comment.x