Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Opisano ją jako lekturę spokojną, z elementami science-fiction i filozoficznymi przemyśleniami bohaterów.
Akurat potrzebowałam czegoś takiego. Z ciekawością postanowiłam sprawdzić serię Mnich i Robot autorstwa Becky Chambers, a w tej recenzji przyjrzymy się pierwszej części.
Akcję można umieścić w bardzo dalekiej przyszłości. Ludzie zbudowali roboty, które wykonywały za nich prace w fabrykach. Jednak sztuczna inteligencja zyskała świadomość. Maszyny postanowiły odejść w dzicz, odnaleźć siebie. Ludzkość nie miała nic przeciwko, wszyscy rozstali się w pokoju. Jednak człowiek zmuszony był nauczyć się żyć sam, ale w zgodzie z naturą. Fabryki zamknięto, a roboty i ludzie już więcej się ze sobą nie kontaktowali. Aż do pewnego czasu. Kilkaset lat później wydarzyło się coś… dziwnego.
Siostrat Dex to jedna z głównych postaci. Opuszczają zakon i postanawiają zostać herbacianym mnichem. Jeżdżą swoim wozem i sprzedają herbatę we wszystkich wioskach krainy zwanej Pangą. Ludzie lubią ich napary, bo Dex zawsze wiedzą, czego komu akurat trzeba. Jednak sami, mimo zmian przez siebie podjętych, są zagubieni. Czują nieodpartą chęć wejścia tam, gdzie człowiek od dawna nie zaglądał. Zawieszają swoją działalność i zapuszczają się w dzicz. Dzikie zwierzęta i brak cywilizacji to tylko początek problemów. Dex poznają tam robota o wdzięcznym imieniu Mszaczek Nakrapiany Wspaniały. Mszaczek lubi… w zasadzie wszystko. Jest zaciekawione każdą częścią świata ludzi. Wysłano je z misją, aby znalazło odpowiedź na pytanie „Czego potrzebują ludzie?”. Jego przygoda z Dex zaczyna się, choć ci drudzy nie do końca podzielają entuzjazm robota.
Już odpowiadam na pytanie, czemu użyłam takich zaimków. Dex to osoba niebinarna i mówią o sobie w liczbie mnogiej. Nie ukrywam, był to dla mnie problem na początku, gdyż pierwszy raz się z tym spotkałam, jeśli chodzi o książkę, ale po rozdziale już w ogóle mi to nie przeszkadzało. Mszaczek natomiast twierdzi, że wszystkie roboty mają zaimek ono. Z tym akurat często miałam do czynienia, na przykład w Wielkiej Republice z Gwiezdnych Wojen. Uważam, że autorka bardzo ciekawie zbudowała swoich bohaterów. Oboje próbują coś odnaleźć. Czego potrzebują ludzie? Czego brakuje Dex? Przecież żyją w wolnym od wojen świecie. Natura odgrywa dużą rolę w życiu człowieka. Jest miłość, przyjaźń, zabawa… a jednak nie wszyscy są szczęśliwi.
Becky Chambers oprócz świetnych postaci stworzyła także niesamowity świat. Niezwykłe opisy wiosek, zaawansowana technologia (choć nie widać tego na pierwszy rzut oka) i pełno zieleni to nieodłączna część powieści. Nie znajdziemy tu obrazów rodem z Cyberpunka 2077. Oprócz tego jest jeszcze religia obejmująca sześć różnych bóstw, które pełnią ważną rolę w życiu mieszkańców Pangi. Barwne nazwy miejscowości takie jak „Kraina Rzek”, „Sianołąki” czy „Atramentowy Cierń” również dodają tej książce spokojnego klimatu.
Pozycja ta skłania do przemyśleń dotyczących życia, a jednak poczułam przy niej spokój i doznałam chwili wytchnienia.
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona tytułem Psalm dla zbudowanych w dziczy. Gorąco polecam go tym trochę starszym czytelnikom. Zdecydowanie nie jest to odpowiednia lektura dla dzieci, choćby ze względu na zawiłe rozważania bohaterów. Jeśli musicie odpocząć, zaparzcie herbatę i dajcie się pochłonąć tej opowieści.
Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz do recenzji.
Odpowiedz