Czy sens życia jest w nas zapisany? Jakie jest nasze przeznaczenie? Dokąd zmierzamy?
To tylko kilka z podstawowych egzystencjalnych pytań, które ludzie zadają sobie od zarania dziejów, a filozofowie od wieków stają na głowie, by znaleźć na nie odpowiedź.
To także jedne z wielu pytań, z jakimi pozostawia odbiorcę bajka Co w duszy gra. Przedstawia ona historię niespełnionego pianisty — czarnoskórego Joe — któremu marzy się kariera artysty jazzowego. Los jednak niezbyt mu sprzyja i zamiast na scenie, stoi przy szkolnej tablicy, ucząc muzyki w szkole gimnazjalnej. Gdy bohater dostaje w końcu szansę na spełnienie swoich marzeń, ulega nieszczęśliwemu wypadkowi, przez który trafia do tajemniczego miejsca. To właśnie tam poznaje swoją przyszłą towarzyszkę podróży — znudzoną duszę numer 22.
Joe dostaje od niej szansę (jeśli przebywanie własną duszą w zaświatach można tym nazwać), na zobaczenie swojego życia z innej perspektywy. Coś, czego większość ludzi pragnie doświadczyć, czyli możliwość przejrzenia najważniejszych momentów naszego życia — wszystkich, obok siebie. Początkowo zachwycony tym ewenementem Joe, szybko traci zapał. Czyżby nie ujrzał swojego życia, takim, o jakim zawsze marzył? Sposobność przyglądania się sobie z ujęcia osoby trzeciej daje bohaterowi do zrozumienia, jak wiele swojego ziemskiego czasu zmarnował, na niespełnianiu marzeń, na niebyciu szczęśliwym — po prostu na niebyciu. Joe w końcu widzi siebie, prawdziwego, bez iluzji — smutnego, pustego człowieka, który nie zdołał spełnić swoich ambicji. Nie potrafił żyć życiem, jakiego zawsze pragnął — słynnego jazzmana, który czas poświęca jedynie muzyce — swojej miłości.
Nauczyciel muzyki nie jest w stanie pogodzić się z tym, co zobaczył. Nie chce, aby jego życie dalej toczyło się puste i niespełnione. Bez celu i sensu. Postanawia więc wrócić na ziemię z pomocą duszy numer 22, co okazuje się nie lada wyzwaniem. Mężczyzna musi odnaleźć sens swojej egzystencji, cel — swoją „iskrę”. Żeby żyć, Joe od nowa musi nauczyć się… żyć.
W filmie o muzyce nie sposób pominąć genialnego soundtracku, który towarzyszy widzowi przez cały czas trwania seansu. Odpowiednio dobrana muzyka sprawia, że odbiorca pełniej uczestniczy w wydarzeniach opowieści razem z głównymi bohaterami. Za przygotowanie części elektronicznej odpowiedzialni byli Trent Reznor i Atticus Ross, znani ze współpracy z Davidem Fincherem. To oni wprowadzali publiczność w świat muzyki już od pierwszych minut filmu. Wielu ludzi zastanawia się jednak, jak producentom udało się uzyskać tak realistyczne efekty. Scena, w której Joe Gardner gra na pianinie w jazzowym klubie, wydawała się niemal ludzka. Animator bajki Montaque Ruffin wyjaśnia, w jaki sposób udało im się wykonać tak dokładne i drobiazgowe wynik:
“Współpracował z nam Jon Batiste, to muzyk – żywa legenda. Przychodził do studia Pixar i grał dla nas na żywo. […] był konsultantem muzycznym i naszym modelem. […] nie ma tu oszustwa. Każdy ruch palców animowaliśmy bardzo dokładnie, to jak kładzie palce na klawiszach, wszystko zrobiliśmy ręcznie.”
Czy film animowany Co w duszy gra jest zatem bajką dla dzieci? Czy może bardziej anegdotyczną opowieścią dla dorosłych o egzystencjalnych problemach? Jest to bajka tak szalenia mądra, że zaprosiłabym na nią wszystkich, dzieci i dorosłych. A przede wszystkim tych, którzy chcą się dowiedzieć, jaki jest sens i cel życia.
Odpowiedz