Oczekiwania wobec drugiego tomu cyklu The Hazel Wood miałem bardzo wysokie. Pierwszy tom mnie zachwycił. Czy tak samo było z Krainą nocy?
Kraina nocy to kontynuacja Hazel Wood. Opowiada historię osamotnionych baśniowych postaci, które muszą przetrwać w nowej rzeczywistości – bez Uroczyska. Wedle opisu autorka w „mistrzowski” sposób prezentuje współczesny Nowy Jork. Tym razem Finch i Alice są oddzieleni od siebie i próbują rozwiązać tę samą kryminalną zagadkę.
Przez pierwsze sto stron miałem problem z połapaniem się, o co chodzi autorce. Bohaterów pojawiło się sporo, jakieś spotkania, zagadka kryminalna. Ciężko było mi się zorientować w tym wszystkim. Zdecydowanie Melissa powinna popracować nad koncepcją historii. Rozumiem jej zamiar, że chciała zbudować dynamikę i tajemniczość, ale tym razem nie udało się jej do końca. Miałem w głowie myśli, aby nie czytać. Jednak po jakimś czasie wszystko zaczęło się układać.
W drugim tomie cyklu The Hazel Wood Alice jest mniej irytującą postacią. Stała się odważna (nie żeby wcześniej nie była), pewna siebie. Popełnia typowe błędy bohatera, który zawsze wpada w tarapaty. Co najlepsze stara się radzić z nimi sama, choć nie zawsze się jej udaje.
W Księdze nocy jeszcze bardziej można polubić Ellery’ego Fincha. Moim zdaniem bohater zmienił się na lepsze. Dojrzał do pewnych decyzji (uczuciowych) i świetnie sobie radził w podróżowaniu między światami. Wychodziło mu to tak gładko. Historie z jego udziałem aż wciągają. Szczególnie końcówka. To dla niej warto przemęczyć się i doczytać.
Postacie z Uroczyska, które przestały być Historią były nudne. Wprowadzały tylko niepotrzebny chaos w opowieści. Sukcesem pierwszego tomu jest mała ilość bohaterów, konkretne plany i działania. Tutaj baśniowe postacie były tylko tłem i niczym więcej. A szkoda, spodziewałem się czegoś więcej. Nie dostali nawet dobrej i intrygującej historii w Krainie nocy.
Melissa Albert świetnie łączyła świat baśniowy z realnym. W drugim tomie nie wyszło jej to najlepiej, ale było sporo pozytywnych zaskoczeń (szczególnie końcówka). Z postaciami Uroczyska nie poradziła sobie zbyt dobrze. Brakowało konkretnej wizji. Klimat jest odczuwalny, ale w pierwszym tomie Hazel Wood był bardziej wciągający i intrygujący.
Największym motorem napędowym całej powieści jest duet Fincha i Alice. Wspólne sceny dodają powagi, dynamiki i zawsze coś się dzieje. Co do chemii między nimi to mam wątpliwości. Zbyt mało wspólnych wątków, aby ocenić. Jednak książka zyskuje, gdy są razem. Tworzą świetny duet. W końcu Finch dostał ważną rolę do odegrania. Plusik!
W drugim tomie spodziewałem się więcej historii z Uroczyska. Miejsce, które było pełne nieodkrytego potencjału i świetnie napisanych bohaterów. Była to kraina, w której wszystko było możliwe. Pełne mroku, grozy. Otrzymaliśmy praktycznie nic. Kilka informacji, które nie były tak obrazowe jak w pierwszym tomie, gdzie Finch opowiadał o Uroczysku.
Nie będę wspominał o zakończeniu, które mnie porwało. Zdecydowanie najlepsze, co przeczytałem w drugim tomie Kraina nocy Melissy Albert. Zdradzę wam tyle, że tytuł książki jest bardzo kluczowy.
Podsumowując druga część The Hazel Wood miała być czymś nowym i pełną opowieści z Uroczyska. Otrzymaliśmy historię pełną chaosu, niedociągnięć i słabym wyjaśnieniem, o co tak naprawdę poszło. Prześwit Uroczyska. Brak dobrze rozwiniętych „nowych” bohaterów.
Największym plusem jest, jak wspomniałem niejednokrotnie zakończenie oraz duet Alice i Fincha. Czy warto czytać? Nie wiem, jeśli masz dużo czasu i polubiłeś pierwszy tom, to warto sięgnąć. Nie spodziewaj się zbyt dużo. Moim zdaniem Melissa Albert nie wykorzystała potencjału, jaki dawał stworzony przez nią świat. Spodziewałem się czegoś więcej. Więcej Uroczyska i jego bohaterów.
Odpowiedz