Czy słowa mogą zranić? — recenzja książki „Szept” Lynette Noni

Skąd wiem, kiedy książka jest naprawdę dobra? O tym, że chcę do niej wracać, że każda chwila bez niej powoduje u mnie uczucie pustki. Zaczynając książkę zazwyczaj już wiem, czy skradnie moje serce, czy nie. W tym przypadku było tak już od samego początku. Moje uczucia były niczym rollercoaster. Przeżywałam każdą chwilę wraz z bohaterką, a moje emocje buzowały we mnie i czekałam na każdy kolejny jej krok. Cóż to była za książka, która wywołała u mnie tyle emocji?

Najnowsza pozycja, która premierę miała 27 stycznia 2020 roku nosi tytuł Szept. Gdybym zauważyła ją w księgarni, byłabym przekonana, że nie wróciłaby ze mną do domu. Okładka nie przyciągnęła mojego wzroku oraz opis, który jednakże jest ciekawy, ale jednak całkowicie nie wpada w moje gusta. Byłaby to książka, którą kupiłabym przyjaciółce, ale osobiście bym nie przeczytała. Jednak, kiedy znowu moje drogi splotły się z tą książką, postanowiłam dać jej szansę. Zauważyłam także, że moja ulubiona autorka – Sarah J. Maas – jest jedną z osób, które polecają tę lekturę. Uznałam, że spróbuję. Najwyżej po prostu się rozczaruje. 

Na początku stwierdziłam, że przeczytam tylko prolog. W końcu to on ma zachęcić czytelnika, by zagłębił się w lekturę. Oczywiście sam prolog nie jest najważniejszy, ale jeśli ma w sobie to coś, to wiem, że warto brnąć w to dalej. 

Kiedy skończyłam czytać tę część, pomyślałam, że czuję znajomy styl pisania. Autorka dawkowała emocje nie zdradzając wszystkiego, ale jednak dostaliśmy na tyle informacji, że automatycznie w głowie pojawiło się milion pytań. Sama w wolnym czasie piszę opowiadania i uwielbiam takie zabiegi. Spowodowało to, że utożsamiłam się z autorką i doceniłam jej starania. Moja przygoda z tą historią zaczęła się w tym momencie.

Jane albo inaczej Obiekt Sześć-Osiem-Cztery przez dwa i pół roku nie wypowiedziała ani jednego słowa. Wszyscy w tajemniczym ośrodku próbują zmusić ją do wymówienia słów. Dlaczego tak ważne jest, aby dziewczyna zaczęła mówić? Co było w niej tak wyjątkowego, że stała się głównym obiektem zainteresowania? Z każdą kolejną chwilą nasuwało mi się coraz więcej pytań…

Większość autorów pisze historię, nie zwracając uwagi na poszczególne słowa, emocje albo konkretne sytuacje. Lynette zasługuje na brawa. Cała książka była uzależnieniem, które pogłębiało się z każdą kolejną kartką. Odkładając ją na chwilę, coś kazało mi jak najszybciej do niej wrócić. 

Na początku historii mamy bardzo dużo scen w celi, czyli aktualnym „mieszkaniu” Jane. Byłam nią w tamtych sytuacjach. Czułam to, co czuła ona. Kiedy strażnicy zrobili jej krzywdę, kiedy nie doceniali i traktowali jak kogoś najgorszego. 

Zazwyczaj zwracali się do niej po jej numerze. Dla nich była numerem, nie człowiekiem. Jak można mówić do człowieka w taki sposób? Traktować go jak zwykły przedmiot. To, że nie wypowiadała żadnych słów ani nie znali jej prawdziwego imienia nie znaczy, że mogli ją traktować tak, jak to robili. Chociaż była w centrum uwagi i każdy starał się, by przemówiła, to nadal zwracali się do niej numerem. Skoro chcieli zdobyć jej zaufanie i zmusić do mówienia, dlaczego nie zrobili to w sposób, który byłby skuteczny?

W końcu Landon, który wziął ją pod opiekę, zaczął traktować ją z szacunkiem i starał się, by czuła się bezpiecznie. Zadawałam sobie tylko pytanie „dlaczego nie można było tak od razu”? Normalnie porozmawiać, a nie robić wszystko siłowo. W normalnych warunkach, a nie więziennych.

Nagle życie Jane zmieniło się o 180 stopni. Zdjęli jej kajdanki i zaczęli traktować jak człowieka. Zamieszkała w normalnym mieszkaniu i w końcu zaczęła dostawać przepyszne jedzenie, które zazwyczaj ugotował ktoś z rodziny Landona. Nawet dostała eleganckie ciuchy. Skąd nagle taka zmiana? To wszystko brzmiało tak podejrzanie. Dlaczego akurat teraz postanowili być dla niej mili, skoro od prawie 3 lat traktowali ją tak okropnie?

Moją wadą jest to, że łatwo potrafię przywiązać się do postaci. Zaufałam zbyt szybko jednemu z bohaterów i potem moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Dodatkowo, kiedy się z tym pogodziłam, sytuacja zmieniła się diametralnie. Teraz to wszystko było jeszcze bardziej zagmatwane niż wcześniej. Oczywiście wszystko było napisane w taki sposób, że czytelnik bez problemu się połapał w całej historii, ale w tym momencie zadawałam sobie pytania „co, jak i dlaczego”. To było takie niemożliwe, ale jak połączyłam wszystko w całość to zaczęło wydawać się takie logiczne. 

Moją ulubioną postacią była oczywiście główna bohaterka, ale także i Cami. Rzadko się zdarza, aby postać drugoplanowa także zawładnęła moim sercem. Tutaj się to stało. Cami to przecudowna osoba. Opiekuńcza, troskliwa i empatyczna. Po prostu idealna przyjaciółka. 

Czytając lekturę zauważyłam jedną cechę, którą utożsamiam się z główną bohaterką. 

W jednym wątku z książki, Jane wyczarowała mnóstwo różnych zwierząt. Do jednego przywiązała się szczególnie i postanowiła, że zostanie z nią na zawsze. Był to kot o bardzo oryginalnym imieniu – Schrödinger. Po tym wydarzeniu mogę się domyślać, że dziewczyna może być kociarą. Nie mam do tego pewności, ale jednak wybrała kota, a nie psa. 

Najgorsze w całej książce było zakończenie. Jak można było rozpocząć taki ciekawy wątek i zakończyć go w takim momencie? Mam jeszcze więcej pytań niż przed rozpoczęciem książki. Teraz będę musiała czekać do kolejnej części, aby dostać odpowiedzi na pytania.

Książkę czyta się bardzo szybko. Osobiście przeczytałam ją w parę godzin, a wręcz mogę powiedzieć, że ją „połknęłam”. Kiedy zagłębiałam się w lekturę, reszta świata nie istniała. Byłam tylko ja i i historia Jane. 

Oczywiście nie mogę pominąć tutaj wątku romantycznego. Powiem szczerze, praktycznie go tam nie było. Ja jako niepoprawna romantyczka wyczułam w niektórych sytuacjach, że Jane do kogoś ciągnie. Nie jestem tylko przekonana komu bardziej kibicuję, ale myślę że w kolejnych częściach wszystko się okaże.

Co więcej przy książce naprawdę możecie się uśmiać, a przecież śmiech to samo zdrowie. Szczególnie dwójka bohaterów doprowadzała mnie swoimi słowami do łez. Wyobrażałam sobie w głowie całą tę sytuację i ich ton głosu. Było to naprawdę komiczne, a zwłaszcza niektóre przekomarzania między postaciami, z którymi Jane przebywała najdłużej. Naprawdę się dziwię, że ta dziewczyna potrafiła wytrzymać bez słowa na takie zaczepki.

Z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest to najlepsza książka, jaką czytałam w tym roku. Czy coś ją przebije? To się okaże, ale na razie twardo zasiada na pierwszym miejscu mojego podium. 

Ma wszystko to, co najbardziej kocham w książkach. Fantastyczna fabuła, ciekawi bohaterowie oraz akcja, która z każdą stroną coraz bardziej się rozkręca. Dodatkowo przeżywałam ją całą sobą i to jest najlepsze. Historia jest genialna i żałuję, że tak szybko się skończyła. Na pewno szybko o niej nie zapomnę. 

Miłośniczka kotów, książek i dobrej herbaty! Najbardziej preferuję fantastykę i romanse, ale innymi gatunkami nie pogardzę. Dodatkowo w moim sercu gości jeszcze teatr i taniec.
0
Would love your thoughts, please comment.x