Gwiezdne dziedzictwo: nowa nadzieja? – Recenzja „Legacies” 3×15 [spoilery]

Tym razem trafiliśmy ponownie do innej rzeczywistości z pamiętnika głównej bohaterki. Gdzie dokładnie? Zobaczmy!

Legacies jest znane z tworzenia nowych rzeczywistości takich jak cofnięcie się w czasie do lat 50-tych czy chociażby pójście w klimaty slashera. Jednak tym razem było nieco inaczej. Jak dobrze wiemy, Lizzie (Jenny Boyd) uwielbia komiksy i nerdowskie filmy, dlatego w tym odcinku odwiedziliśmy świat Gwiezdnych Wojen z kilkoma małymi dodatkami jak na przykład wojownicy Ninja. Wiem, że może to się wydawać dziwne, bo gdzie Legacies, a gdzie tak znana saga jak Gwiezdne Wojny? Moim zdaniem zostało to jednak ukazane w na prawdę ciekawy sposób. Sama jestem fanką Star Warsów, dlatego cieszę się, że zrobili to po swojemu.

Jesteśmy świadkami wielu podobieństw. Jednym z nich jest nazewnictwo trzech głównych bohaterek. Lizzie zagrała księżniczkę Saltzstar, Josie (Kaylee Bryant) natomiast androida o własnej nazwie JO-513. Inaczej sprawa wygląda z Hope (Danielle Rose Russell). Bardzo prawdopodobne, że grała postać Rey z filmu, ponieważ do samego końca ona sama nie wiedziała kim jest.

Celem odcinka jest uświadomienie dziewczynom, co trzeba zrobić, żeby pokonać nie kogo innego jak samego Malivore. Oczywiście udaje się rozwikłać tą zagadkę, ale nie udałoby by się to bez pomocy młodszej wersji Hope (Summer Fontana), która gościnnie wystąpiła w tym epizodzie. Przyznam, że było to dla mnie niemałe zaskoczenie, ponieważ przypomniało mi końcowe sezony seriali The Originals w którym obie aktorki występowały. Bardzo miło, że twórcy pomyśleli o właśnie takim rozwiązaniu i powrocie do „przeszłości”.

Trochę mniej ważnym wątkiem odcinka, ale raczej wartym poruszenia, jest moment pogodzenia się Kaleba (Chriss Lee) oraz MG (Quincy Fouse). Chłopak po długiej nieobecności postanowił wrócić do szkoły, lecz Kaleb nie wydawał się taki szczęśliwy z tego powodu. Był zły na przyjaciela, ponieważ ten praktycznie wydał Ethanowi (Leo Howard) cały nadprzyrodzony świat. Nie jest to bezpieczne wyjście, ale zakładam, ze zrobił po prostu to, co uważał są słuszne. Najważniejsze jest to, że wszystko dobrze się skończyło i bohaterowie pogodzili się ze sobą.

Końcówka odcinka to tak na prawdę odpowiedź na to co trzeba zrobić, żeby w końcu pokonać Malivore. Oczywiście zostało to poruszone już w pierwszym sezonie, a teraz w końcu do tego powróciliśmy. Chodzi o przemianę Hope w trybrydę, co oznacza, że dziewczyna musi zginąć, żeby odrodzić się ponownie jako wampir. Wtedy będzie mogła pokonać potwora. Na jakie rozwiązanie zdecydują się twórcy? Mam nadzieje, że dowiemy się już wkrótce.

Podsumowując: odcinek na serio warty zobaczenia, a już w szczególności dla fanów sagi Gwiezdnych Wojen. Ciekawie przedstawiona rzeczywistość i odskocznia od codzienności jednak zrobiła swoje, co sprawiło, że ten epizod oglądało się serio bardzo dobrze.

Nazywam się Zuzia, ale w internetach istnieje bardziej jako DumDiDum. W skrócie to uwielbiam słuchać muzyki, filmy Marvela, Gwiezdne Wojny oraz seriale. W tej dziedzinie najbardziej interesuje mnie sci-fi, fantasy, a także akcja. Nie pogardzę również dobrą książką (szczególnie kryminałem) i kubkiem gorącej czekolady :)
0
Would love your thoughts, please comment.x