Jak to by było, gdyby Iliadę napisano w XXI wieku – recenzja „Miasta w ogniu” Dona Winslowa

Włochy i mafia — nie ma chyba nikogo, kto nie pomyślałby w tym momencie o Ojcu Chrzestnym. A gdyby tak… trochę unowocześnić i uwspółcześnić fabułę? Co Wy na to?

Oko za oko, ząb za ząb

Mafia, jak to ona, jakieś tam zasady swoje wewnętrzne ma. W Mieście w ogniu mamy jednak zawarte ich pewne…urozmaicenie, czy raczej złagodzenie. Bitwy między większymi organizacjami oczywiście są, pobór haraczu (czy raczej „opłaty” za ochronę) także. Ale, co dziwne, w tej drugiej sytuacji nie mamy takiego okrucieństwa, do jakiego mogliśmy się przyzwyczaić. A przynajmniej bohater, którego losy śledzimy, uważa, że płatnik musi być sprawny, by móc płacić. Trochę mnie zdziwiło takie zachowanie, no bo to w końcu mafia, i to włoska, uważana zwykle za jedną z okrutniejszych. Podejrzewam, że miało to na celu  dodania kontrastu – z jednej strony okrutna walka gangów, a z drugiej – traktowanie jakby po macoszemu ludzi, od których wyciąga się pieniądze. Dość ciekawy koncept, naprawdę mocno odbiegający od tego, co znamy z filmów, seriali i książek opisujących mafię.

Współczesna Iliada i Helena Trojańska

Iliadę zna chyba każdy. Klasyka literatury i ulubiona lektura wielu polonistów. Mamy tu wzloty i upadki wielkich bohaterów, podstęp, miłość i akty heroizmu. Podobnie jest w Mieście w ogniu. Piękna (a przede wszystkim „biuściasta”, co daje do wyobraźni nie tylko facetom) kobieta, wywołująca konflikt pomiędzy najpotężniejszymi gangami. Nasz bohater zostaje w niego wplątany i nic dziwnego, że wcale mu się to nie podoba. Są także i „szczury/krety” czyli, mówiąc slangiem mafijnym, któraś ze stron umieszcza swojego agenta u swoich przeciwników, dzięki czemu ma wglądy w ich działania. Nie zdziwi chyba też nikogo, jeśli powiem, że mamy w powieści przypadki korupcji i to wcale nie takiej drobnej. Ale mimo tego wszystkiego, kompletnie popłynęłam z historią, choć nigdy nie zrobiłabym nic złego, co w niej opisano. Jestem zbyt łagodna na takie akcje jak zarządzanie grupą przestępczą, i zapewne szybko by mnie „zdegradowano”.

Podsumowanie

Miasto w ogniu to bardzo dobrze napisana powieść sensacyjna, z dużym naciskiem na elementy gangsterskie, ale nie jest nimi nadmiernie przesycona. Bardzo mi się to podobało, bo na rynku księgarskim pojawiło się w ostatnim czasie kilka powieści bijące po oczach „stylem gangsterskim”. Tutaj, mimo występowania takowego stylu, nie miałam trudności ze zrozumieniem przedstawianych sytuacji. Przede wszystkim dlatego, że można było, co niektóre znaczenia wyłapać z kontekstu zdań. Don Winslow jak zwykle mnie nie zawiódł w kwestii akcji, bogatej historii i dobrze wykreowanych postaci. Miało się czasem wrażenie o płytkości ich charakterów, ale  szybko się ono zacierało. Co więcej, jest to dopiero tom pierwszy, a jego finał pozostawił kilka pytań bez odpowiedzi. Mam nadzieję, że druga część wyjaśni kilka nierozwiązanych spraw. Na koniec kilka słów o okładce – dość minimalistyczna, tytuł i autor zajmujący jej większą część oraz komentarz Stephena Kinga, zachęcający do lektury. Powiem tak – mnie zachęcił.

 

Książka udostępniona do recenzji dzięki uprzejmości Wydawnictw Harper Collins.

Cześć, tu Ola. Zgodnie ze swoim pseudonimem zaczytuję się głównie w fantastyce, ale nie pogardzę też dobrym kryminałem. Wciąż odkrywam nowe, ciekawe dla mnie gatunki książek. Gram też w gry( zazwyczaj przygodowe typu Tomb Raider czy ASC) Jestem szczęśliwa, że mogę Cię poznać!
0
Would love your thoughts, please comment.x