Po prostu mnie oczarowała – recenzja książki „Władca cieni”

Nigdy się nie spodziewałem, że tak mocno wciągnę się w świat Nocnych Łowców i to aż do tego stopnia, że przeczytam książkę w zaledwie kilka dni.

Władca cieni jest kontynuacją poprzedniego tomu Pani Noc autorstwa Cassandry Clare. Zaznaczam, że osoby, które nie czytały pierwszego tomu, powinny natychmiast zamknąć stronę, ponieważ będą spoilery!

Po raz kolejny wracamy do wątku Emmy Carstaris. Odkryła ona, że miłość odwzajemniona przez jej parabatai, Juliana Blackthorna, jest nie tylko zakazana, lecz także śmiertelnie niebezpieczna – może bowiem ich zniszczyć. Młodzi wierzą, że jedyna ich nadzieja spoczywa w Czarnej Księdze Umarłych, ale tylko Blackthornowie są w stanie ją odnaleźć. Julian Blackthorn wraz z Emmą przybywają zatem do Faerie – gdzie hulaszcze zabawy skrywają krwawe zagrożenie i nie można niczemu ufać – by tam zawrzeć mroczny pakt z królową Jasnego Dworu.

Jestem pod ogromnym wrażeniem jak Cassie świetnie sobie poradziła pisząc kolejną książkę. Czytając każdą jej publikację, nie jestem w stanie oderwać wzorku. Po raz kolejny dowiodła, że każde jej dzieło jest niezwykłe i pełne przygód.

Postacie w książce są wykreowane rewelacyjnie, a każdy wątek jest starannie i dobrze rozwinięty. Czasami miałem wrażenie, że jestem częścią tego świata. Tekst jest fantastycznie opisany, dopieszczony niemal w każdym detalu. Ciężko czytelnikowi też nienawidzić bohaterów; wszyscy są tak kochani, szczególności Julian, Emma i reszta Blackthornów. Bardzo mi się podobał wątek Kita, którego tak właściwie znienacka – podobnie jak Clary – wciągnięto w świat Nocnych Łowów. Musiał on zdecydować, czy chce do nich dołączyć.

Wracając na chwilę do Emmy i Juliana; pomimo tego, że ciąży na nich klątwa parabatai, shipuję ich. Nie wyobrażam sobie, aby nie byli parą. Cassandra zadbała, aby ich wątek był pod dużym napięciem; pełen nieufności i niepotrzebnych związków. Moim zdaniem trochę przesadziła z wątkiem Emmy, bo rozumiem, że dziewczyna próbowała być jak najdalej swojego obiektu westchnięć, ale zachowała się jak kretynka. Nie pomyślała o jego uczuciach…

Postać Juliana jest tak kochana, że najchętniej bym go przytulił i powiedział: „Będzie dobrze!”. Świetnie przedstawiono go jako osobę, która była przez kilka lat „ojcem” dla rodzeństwa. Poradził sobie znakomicie, zastępując starszego brata i kierując Instytutem, przy okazji wychowując rodzeństwo jako dwunastolatek. Myślę, że będzie wielkim przywódcą!

Nie wiem, czy Cassandra nie chciała zrobić romantycznych bohaterów z Emmy i Juliana, którzy mieliby dorównać Jace’owi i Clary. Moim zdaniem prawie się jej udało, jednak wraz rudowłosa piękność wraz z jej chłopakiem podbili moje serce i nic nie wskazuje, aby miałoby to się zmienić w najbliższej przyszłości. Jednak doceniam fakt, że próbowała. Po prostu między Clary a Jacem historia była bardziej dynamiczna i pełna miłości.

Najmniej podobał mi się trójkąt miłosny między Markiem, Cristiną i Kieranem. Dla mnie to wszystko było takie dziwne i pokręcone. Niekiedy wątki o nich nie miały sensu, bo kiedy Mark pocałował Cristinę lub Kierana, to niektórzy szantażowali emocjonalnie któregoś z owych bohaterów. Postać Marka w drugim tomie Mrocznych Intryg znacznie bardziej zboczyła z toru, stał się obojętny i niepotrzebny w wielu wątkach.

Powiem szczerze, że w pierwszym tomie, Pani Noc, niezbyt przepadałem za młodszym rodzeństwem Blackthornów. We Władcy Cieni po prostu czekałem na wątek między Kitem a Livvy i Ty. Jeju, jaka jest chemia między tymi bohaterami, jakie zaufanie! Kocham ich! Coś czuje, że może Kit i Ty zostaną parabatai, świetnie wzajemnie się uzupełniają. Jeszcze ta ich zabawa w Sherlocka. Jestem ciekaw, jak potoczą się ich losy w trzecim tomie.

Wracając do kluczowej postaci w drugim tomie Mrocznych Intryg, Annabele. Zaskoczyła mnie. Nie wiedziałem czego się w sumie po niej spodziewać, ale wydaje mi się, że trochę jej potencjał został zmarnowany. Stała się smutną i szarą postacią, mało znaczącą dla całości fabuły. Liczyłem, że we Władcy Cieni będzie siać spustoszenie i mścić się na Nocnych Łowcach.

Nie wiem, w jaki sposób Cassie to robi, ale wręcz doskonale wprowadza po raz kolejny bohaterów znanych nam z Darów Anioła, że aż serce raduje się na ich widok. Cieszę się, że wątki Clary, Jace, Aleca i Mangusa miały ogromne znaczenie dla fabuły i że nie są bohaterami obojętnymi.

Drugi tom Mrocznych Intryg zabrał i złamał mi serce! Podkreślam ponownie – nie wiem, jak Cassandra Clare to robi, że mnie tak zruszyła, że muszę sięgnąć po kolejny tom, ponieważ muszę wiedzieć co dalej. Pomimo tego, że książka ma ponad 800 stron, to przez pierwsze, nie wiem, 200 może 300 stron możecie czuć się lekko znudzeni, ale warto. Drugi tom jest znacznie lepszy od pierwszego.

Zdecydowanie polecam przeczytać każdemu, kto zrezygnował po pierwszym tomie Mrocznych Intryg, a także fanom świata Nocnych Łowców. Książka zawiera wszystko to, co potrzebne. Pomimo moich narzekań na niektóre wątki, są one niczym w porównaniu do frajdy, jaką daje czytanie tej pozycji literackiej.

Polecam zakupić książkę w Świat Książki, gdzie znajduje się w dobrej cenie i można sporo zaoszczędzić – Klik!

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x